Pewna oburzona klientka kawiarni w miejscowości Horseshoe Bay (Australia) postanowiła obsmarować lokal w social mediach po tym, jak jeden z właścicieli wyprosił rodzinę z dziećmi. Kobieta zaapelowała, by nie odwiedzać miejsca, w którym tak traktuje się dzieci. Ku jej zaskoczeniu, próba bojkotu przyniosła odwrotny skutek.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
O tym incydencie już od kilku tygodni informują australijskie media. Współwłaściciel kawiarni Adele’s Cafe, Adrian Dalloste, wyprosił rodzinę z dwojgiem płaczących i krzyczących dzieci, czym rozsławił swój lokal w okolicy.
Kłótnia o porcję lodów
Dalloste przedstawił w lokalnych mediach swoją wersję zdarzeń: dwoje dzieci miało się zdenerwować po tym, jak rodzice powiedzieli im, że muszą podzielić się jedną porcją lodów. Jedno z nich, starsze, miało zrzucić dekoracje z lady i rzucić stalową butelką o kafelki. Młodsze z kolei zaczęło płakać i krzyczeć. Wybuch złości miał trwać ok. 15 minut, zanim mężczyzna podjął decyzje o interwencji.
– Zareagowałam tylko dlatego, że dzieci dewastowały mój lokal i przeszkadzały innym gościom – tłumaczył. Matka dzieci miała wyglądać na zszokowaną po tym, jak jej rodzina została wyproszona z kawiarni. – Ojciec powiedział mi, że prowadzę kiepski biznes. Odpowiedziałem mu, że to on kiepsko wychowuje dzieci – dodał Dalloste.
W obronie wyproszonej z lokalu rodziny stanęła jedna z klientek, Laura Edwards, która sama jest mamą. Edwards zachowanie współwłaściciela nazwała "odrażającym". Z jej relacji wynika, że personel miał grozić rodzinie, że jeśli natychmiast nie opuści lokalu, na miejsce zostanie wezwana policja.
– To strasznie smutne. To pokazuje, że jeszcze dużo czasu upłynie, zanim zrozumiemy potrzeby dzieci, zanim będziemy je prawdziwie słyszeć, a nie tylko widzieć. Mógł zapytać tych rodziców, czy nie potrzebują pomocy albo zaproponować, by jeden z nich zabrał zezłoszczone dzieci na spacer, a zamiast tego ich wyrzucił – mówiła Edwards dla "Daily Mail".
Dalloste był zaskoczony jej reakcją.
Próba bojkotu skończyła się fiaskiem
– Powiedziała, że zachowujemy się karygodnie, chociaż siedziała w innej części lokalu i nawet nie widziała całej sytuacji. Potem zamieściła w mediach społecznościowych wideo, w którym mówiła ludziom, że mają do nas nie przychodzić – tłumaczył współwłaściciel kawiarni.
Choć Edwards próbowała zbojkotować kawiarnię, jej wideo przyniosło odwrotny skutek. Okazało się, że większość internautów w pełni popiera decyzję o wyproszeniu rodziny z krzyczącym dzieckiem. Niektórzy pisali nawet, że wcześniej nie słyszeli o tej kawiarni, ale po tym apelu mają zamiar się tam wybrać.
Właściciele kawiarni podziękowali na Facebooku wszystkim tym, którzy po medialnym rozgłosie postanowili odwiedzić lokal.