W życiu poznałam chyba jedną mamę, która uparcie nie pozwalała zdrabniać imion swoich dzieci. Do 3-letniej Antoniny i rocznego Ludwika można było mówić tylko i wyłącznie w ten sposób. W naszej kulturze to dość niespotykane. Polacy uwielbiają zdrabniać imiona i przypisywać kilkulatkom ksywki. Co ciekawe, potrafią nawet od obcojęzycznego imiona utworzyć "urocze" przezwisko. Psycholożka jednak ostrzega przed tą zabawą językową.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Psycholożka dziecięca Joanna Madej opublikowała na swoim profilu na Instagramie film na ten temat. Ekspertka zwraca w nim uwagę, że mówienie do dziecka i o dziecku zdrobniale wcale nie jest tak dobrym pomysłem, jak mogłoby się wydawać. Jak to możliwe?
Ty moja Kluseczko kochana
Pieszczotliwe zwroty do dziecka, mimo naszych dobrych intencji i szczerych uczuć, które się za nimi kryją, mogą wpływać niekorzystnie na to, jak dziecko siebie postrzega. Wielu rodziców niestety nie ma takiej świadomości.
"Czasem zdrabniając imię naszej pociechy, wymyślamy coś, co sprawia, że dziecko albo nie czuje się z tym komfortowo (Bobik, Kluska) albo zaczyna utożsamiać się z cechami, które mu nadajemy tym przezwiskiem (Gapcio, Pan Maruda)..." – wyjaśnia w Instagramowym wpisie ekspertka.
Rodzice często robią to, chcąc okazać dziecku czułość i owszem, często to buduje bliskość, ale nadużywane może przynieść odwrotny efekt. Zdaniem psycholożki, to nie pozwala się dziecku od nas odłączyć lub zatrzymuje go na byciu malutkim. Co ciekawe, często też dzieci w wieku przedszkolnym nie wiedzą, jak naprawdę mają na imię – mówią o sobie Misia, zamiast Michalina, czy Igi zamiast Ignacy itd.
Nad tym warto się zastanowić
Nadal cię to nie przekonuje? Psycholożka radzi, by wczuć się w taką sytuację i zastanowić się, jakby to wpłynęło na ciebie. Np. wyobraź sobie, że jesteś na spotkaniu ze znajomymi, a partner nagle publicznie mówi: "Moja ty Kluseczko" albo opowiada jakąś historię o tobie, używając zamiast twojego imienia "uroczej" ksywki: "Mój Pączuś...".
Komentujący rodzice zwrócili uwagę także na fakt, by słuchać dzieci, którym zdrobnienia po prostu mogą się nie podobać. Niektórzy przywoływali także sytuacje z własnego dzieciństwa, np. lubili ksywki tylko i wyłącznie w domu, poza nim to był powód do wstydu. I muszę przyznać, że coś w tym jest.
Od małego w domu mówili na mnie Miśka, bo Dominika było za długie do wołania za uciekającym dzieckiem ;) i absolutnie się tego zdrobnienia nie wstydzę. Nie znoszę jednak, gdy ktoś sobie na to pozwala. Tak mówić do mnie mogą tylko i wyłącznie najbliżsi.
A wy zdrabniacie imiona i nadajecie dzieciakom ksywki? Zwracacie uwagę na to, o czym wspomina psycholożka?