W serialu "Magiczny autobus znów wyrusza w trasę" w jednym z odcinków Ralphie zostaje nazwany przy całej swojej klasie "tyci tyci misio pysio" przez ciotki. Staje się to przyczyną żartów wśród kolegów. Jest to także znany motyw filmowy, gdy do jednego z bohaterów przylgnie przezwisko nadane mu przez rodziców.
Nie jest całkowicie wyssany z palca. W mojej klasie był Kamil, którego mama nazywała "Kamisiem". Być może było to słodkie, gdy chłopak był mały, ale dorastający nastolatek nie był zadowolony, gdy zdrobnienie przylgnęło do niego na stałe.
Rodzice zazwyczaj nie mają nic złego na myśli, ale czasami przekraczają tzw. granicę emocjonalne u dziecka. To, co dla nich wydaje się całkowicie normalne, dla dziecka może być powodem do wstydu.
- Doskonałym przykładem są nasze domowe przezwiska, które na osobności brzmią całkiem słodko, ale wypowiadane publicznie narażają nas na śmieszność, infantylność czy poczucie niestosowności - tłumaczy Marlena Kazoń, psychoterapeutka.
Wyjaśnia, że zdrobniałe określenia są do zaakceptowania, ale wyłącznie w domowym zaciszu. Wyrwane z kontekstu wydają się absurdalne, a często nawet upokarzające, mimo tego, że wynikają z najgłębszych uczuć rodzica i dziecka.
- Zwroty infantylne powinniśmy zarezerwować na wyjątkowo czułe momenty w naszych kontaktach z maluszkiem - radzi psycholożka.
Róbmy to, gdy chcemy uzewnętrznić emocje i podkreślić bliskość z dzieckiem. Czułych słówek używajmy, gdy przytulamy, całujemy i wykonujemy czynności związane z opieką nad dzieckiem. Dziecko potrzebuje czuć się kochane, dopieszczone i otoczone miłością, a ciepłe słowa i pieszczotliwy ton głosu z pewnością temu sprzyjają.
Niestety poprzez przywiązanie do zdrobnień i pieszczotliwych zwrotów także w późniejszych okresach życia dziecka, może chodzić nam o podświadome zatrzymanie na siłę dzieci na niższym etapie rozwojowym. To po prostu wyraz obawy przed ich dorastaniem.
Jest szansa, że w okolicach wieku przedszkolnego lub trochę później wyraźnie postawią rodzicowi granicę pomiędzy pieszczotą a traktowaniem z szacunkiem młodego człowieka.
Trudność rozpoczyna się, gdy dziecko idzie do przedszkola, gdzie nie jest już traktowane jak maluszek, a jego dziwne słownictwo i nieodpowiednie zachowanie utrudniają socjalizację w grupie i dziecko może być wtedy odrzucane przez grupę rówieśniczą.
Zdarzają się dzieci, które jako 3-, 4-latki mówią o sobie w trzeciej osobie, stosują własny system nazewnictwa, a nawet przedstawiają się w sposób pieszczotliwy, nie używając właściwego imienia. Ta grupa maluchów często zachowuje się poniżej swoich kompetencji rozwojowych, a także na tle emocjonalnym odstaje od swoich rówieśników.
Jeśli dziecko jako kilkulatek nadal mówi o sobie "niunia", czy "młoda", może to być dla niego niezwykle niszczące poczucie własnej wartości. - Musimy zdawać sobie sprawę, że o ile kilkutygodniowe niemowlę stanowi doskonały cel dla naszych innowacji językowych, to przedszkolakowi możemy takim postępowaniem narobić niemałych kłopotów, zarówno w sferze psychologicznej, jak i językowej - zaznacza Kazoń.
Czasami rodzice, by wydać się "fajni", zdradzają kolegom swojego dziecka albo posługują się przy rówieśnikach zdrobnieniem, uważając, że to nic złego.
- Nie dostrzegając, że zwracając się do dziecka w sposób infantylny przy rówieśnikach, narażamy je na ośmieszenie i poniżenie w oczach grupy - wskazuje Marlena Kazoń. - Taki stan może prowadzić do zaburzeń sfery psychologicznej i społecznej, które u młodego człowieka dopiero ulegają ukształtowaniu.
Oczywiście, nie jest tak, że każde zdrobnienie czy spieszczenie stanie się od razu źródłem problemów rozwojowych naszej pociechy. Musimy jednak pamiętać, że nie należy takich zachowań nadużywać.
Czytaj także: https://mamadu.pl/162157,imiona-z-bajek-lista-pomyslow-na-imiona-inspirowane-ulubionymi-postaciami