
To nie jest walka
Siggie Cohen, terapeutka publikuje na swoich profilach treści dotyczące dzieci, ich podróży przez życie i naszej – dorosłych – w tym roli. Jej słowa są wspierające, z całego serca je państwu polecam.
Tym razem rzecz o domyślnie największej trudności, z jaką przychodzi nam się zmierzyć w kontekście wychowania, towarzyszenia dziecku: o złości, o trudnych słowach, które mogą padać z dziecięcych ust.
Cohen mówi: "To nie jest osobista walka pomiędzy tobą a twoim dzieckiem. To raczej rodzaj 'bitwy' pomiędzy twoim dzieckiem teraz a osobą, którą ma nadzieję stać się w przyszłości.
Nie bierz tych słów do siebie, nie reaguj słowami: 'Nie waż się tak do mnie mówić!'. Zamiast tego spróbuj słów: 'Nie możesz jednak mówić w ten sposób ani do mnie, ani do nikogo innego. Widzę, że jesteś zły. Postaraj się zrozumieć, co czujesz i wyraź to nieco inaczej'".
Mądre przewodnictwo
Jaka jest różnica między tymi wersjami komunikatów? W pierwszej z nich wychodzimy z pozycji rówieśnika dziecka, traktujemy jego komunikat personalnie, jako "uderzenie" w nas.
W drugiej wersji jesteśmy tym, kim powinniśmy być w zdrowej relacji dla swojego dziecka: przewodnikiem. Nie obciążamy go swoimi emocjami, swoją reakcją osobistą, tylko kierujemy jego schematami, słowami, myślami. Wyznaczamy granicę, dając jasny komunikat, że takie słowa nie powinny paść z jego ust.
Nie traktujemy jednakowoż jego zachowania jako prztyczka w nas rodzicielski nos. Nie o naszym nosie jest ta opowieść. Nie wszystko w rodzicielstwie kręci się wokół nas, tak naprawdę uświadomienie sobie tego może nam przynieść prawdziwą ulgę i prawdziwą wolność.