
"Mam jedną córkę, Hania ma 3 lata. To ja zajmuję się jej wychowaniem, jej tata, a mój mąż koncentruje się głównie na życiu zawodowym. Jednak kiedy jest w domu, to Hani poświęca większość czasu. Próbuje wynagrodzić jej swoją nieobecność. Rozpieszcza, pozwala wejść sobie na głowę, a ja ponoszę tego konsekwencje.
Różnica zdań
Odbyliśmy już niejedną rozmowę, pokłóciliśmy się już niejeden raz. Mam wrażenie, że tylko ja próbuję wychować naszą córkę, a Michał (mój mąż) nic nie robi w tym kierunku. Rozumiem, że w domu jest niemalże gościem, ale to chyba tak naprawdę nie powinno mieć większego znaczenia. Przynajmniej tak mi się wydaje, ale nie jestem przekonana co do tego, że mam rację.
Ja od niej wymagam, chcę, by pomagała w domowych obowiązkach. Proszę o posprzątanie zabawek, schowanie butów do szafki, czy odniesienie brudnego kubka do kuchni. Staram się, by wyrosła na zaradną, obrotną i pewną siebie dziewczynkę. Mąż wyręcza ją we wszystkim, niczego nie wymaga, dosłownie i w przenośni nosi Hanię na rękach.
Mamy tego konsekwencje
To ja spędzam z córką większość czasu. Do przedszkola chodzi jedynie na trzy godziny, mam nadzieję, że z czasem to się zmieni. Jest moim nieodłącznym towarzyszem. Razem sprzątamy, robimy zakupy, gotujemy. Hania nie lubi zbytnio spędzać czasu sama. Lubi być w centrum uwagi, lubi jak się o niej mówi, ją podziwia. Mam wrażenie, że to konsekwencje rozpieszczenia przez tatusia.
Ostatnimi czasy Hania stała się jeszcze bardziej absorbująca, wymagająca. Coraz więcej rozumie, coraz szybciej się uczy i wyciąga wnioski. Zobaczyła, że wystarczy się rozpłakać, a tatuś spełni jej życzenie. Zrobi to, o co poprosi. Mąż rozpieszcza, potem idzie do pracy, a ja ponoszę tego konsekwencje. Z dnia na dzień mam tego coraz bardziej dość. Ponoszą mnie nerwy, niekiedy nie panuję nad emocjami. Krzyknę, proszę, by poszła do pokoju, by zajęła się sobą, a mi dała chwilę spokoju.
Mam dość
Ostatnio wybrałyśmy się na zakupy do galerii handlowej. Kiedy byłyśmy w pobliżu działu z zabawkami, Hania od razu pobiegła w kierunku lalek. Chciała, wręcz zażądała, abym kupiła jej jedną z nich, a ja oczywiście nie miałam takiego zamiaru. Hanka na środku sklepu urządziła prawdziwe przedstawienie. Zaczęła krzyczeć, piszczeć i płakać. A kiedy złapałam ją za rękę, rzuciła się na podłogę i zaczęła walić rękami i nogami.
Nie wiedziałam, co robić, nigdy wcześniej się tak nie zachowywała. Miałam wrażenie, że wszyscy się na nas patrzą. Było mi wstyd. Emocje sięgnęły zenitu. Miałam tego wszystkiego dość. A co najgorsze, miałam dość swojego dziecka. Gdybym mogła, zostawiłabym ją w tym sklepie, a sama bym uciekła na drugi koniec świata. Nie wytrzymałam i chyba na cały sklep krzyknęłam, ‘Ojciec cię rozpieścił, jesteś nieznośnym bachorem’.
Czuję wstyd
Po chwili podeszła do mnie starsza pani. Spojrzała i cicho, ale stanowczo powiedziała, ‘Będzie pani żałowała tych słów. To tylko dziecko’. I właśnie w tym momencie zrozumiałam, co ja zrobiłam, co powiedziałam. Odjęło mi mowę, stanęłam jak słup soli. Nie miałam odwagi wydobyć z siebie ani słowa. Czułam, jak łzy spływają mi po policzkach.
Przyszłyśmy do domu, niby wszystko wróciło do normalności. Jednak wciąż jest mi tak strasznie wstyd, nie potrafię spojrzeć w lustro. Co ze mnie za matka? Przecież Hania tylko urządziła popis histerii w sklepie. Zdarza się. To ja jestem dorosła, to ja powinnam umieć panować nad emocjami, a zachowałam się gorzej niż ona."