Bicie, szarpanie, wyzywane i poniżane dziecka zawsze powinno niepokoić. Choć mogą się pojawić wątpliwości, czy należy się wtrącać, odpowiedź jest prosta: zawsze warto. Dziecko samo się nie obroni. Mimo to jest w nas coś takiego, co sprawia, że często zastanawiamy się, czy zareagować.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Pod koniec wakacji przez otwarte okno usłyszałam starszą panią, krzyczała na dziecko. Na odległość nie miałam jak zareagować, ale ostatnio dowiedziałam się, kim ona jest.
Tak nie wolno
To była dziwna sytuacja. Mocno poirytowana starsza pani szła z dwójką chłopców. Ewidentnie zabrała ich z placu zabaw i była niezadowolona z zachowania jednego z nich. Na początku było słychać, że ruga dzieci, mocno pobudzona. Gdy przechodzili tuż pod moim oknem, wyraźnie usłyszałam:
"Nogi z d!@#$ ci powyrywam za moment. Jak ty się zachowujesz? Jesteś okropnym dzieckiem, więcej cię nigdzie nie zabiorę, co ty sobie myślisz niedobry bachorze?...". Przeraziłam się, że można tak mówić do dzieci. Kobieta ewidentnie się rozpędziła i nie mogła przerwać agresywnego monologu.
Wyjrzałam przez okno i zauważyłam seniorkę: babcia lub opiekunka nie przebierała w słowach. Nie kojarzyłam tej kobiety, pomyślałam, że może jest z sąsiedniego osiedla. Dzieci szły ze spuszczonymi głowami. Więcej jej nie zobaczyłam i o sprawie praktycznie zapomniałam, aż do ostatniego poniedziałku.
Ponownie wpadłam na seniorkę, tym razem w osiedlowym sklepie. Nagle podbiegł do niej 3-latek, wołając: "Babciu, kupisz mi?". Kobieta przytaknęła z serdecznym uśmiechem, a ja zdębiałam, bo rozpoznałam tego chłopca.
Tego się nie spodziewałam
Z bliska nie miałam wątpliwości, że to dziecko mojej sąsiadki. Ma jeszcze jednego synka. Niedawno się sprowadzili i kilka miesięcy temu jeszcze ich nie znałam. Teraz czasem się spotykamy na placu zabaw lub w bawialni, bo mamy dzieci w podobnym wieku. Sympatyczna dziewczyna.
Uważam, że zachowanie babci było okropne, a słowa, które padły w kierunku dziecka, są niedopuszczalne. Na ulicy bym od razu zareagowała, ale teraz... Nie znamy się zbyt dobrze, a sytuacja w sumie miała miejsce dawno temu, więc czy powinnam coś robić?
Szczerze mówiąc, przeraziły mnie te myśli. Jest w naszej mentalności coś, co mówi: po co się wtrącać? A przecież nie jest wykluczone, że pod nieobecność rodziców staruszka robi tak częściej. A nawet jeśli zrobiła tak tylko raz, to o raz za dużo. To przemoc i rodzice powinni o tym wiedzieć... Ja bym chciała wiedzieć.
Owszem, obawiałam się reakcji sąsiadki, ale to nigdy nie jest powód, by milczeć. Sąsiadka była mocno zdziwiona, ale zmartwiona. Szczerze podziękowała za moją reakcję.