15 października 2023 roku o godzinie 21:00 zakończyły się wybory parlamentarne w naszym kraju. Według nieoficjalnych sondaży większość mandatów zdobywają partie dotychczasowej opozycji. Wiele w tym zasługi kobiet. I to pomimo głosów, że część z nich boi się utraty świadczenia 500 plus. Czy słusznie się tego obawiają?
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Polska wsią stoi: z niemal 38 milionów mieszkańców, 40 proc. mieszka na wsi. A wśród nich są one. Kobiety, matki. Często wielodzietne. Kobiety, które znają smak życia "w permanentnym braku".
Braku środków materialnych, braku możliwości zawodowych, braku motywującego i wspierającego środowiska. Braku przystanku autobusowego w pobliżu domu, braku prawa jazdy, braku miejsca w żłobku dla dziecka.
Ich wyborami często nie kierują poglądowe lub filozoficzne powody. Źródłem ich decyzji jest próba utrzymania się na powierzchni. Próba "dotknięcia" niezależności, choćby tak symbolicznej jak kilkaset złotych miesięcznie aż do ukończenia 18 roku życia przez ich dzieci.
To próba przynależności do tych "innych", którzy mogą sobie pozwolić na wyjazd z rodziną na wakacje, choćby raz w roku. To ludzka, zrozumiała próba godnego życia. Swojego, ale przede wszystkim własnych dzieci.
Wysoka frekwencja wśród kobiet
To najprawdopodobniej one, te kobiety, stanowią 36,5 proc. głosów na PiS, partię, która gwarantuje im świadczenia rodzinne i obiecuje więcej pieniędzy.
Krok za nimi, w 33 proc. kobiet głosujących za KO, widzę je również. I chcę wierzyć w to, że tam są. Silniejsze niż ubóstwo, którego doświadczają. Silniejsze i bardziej poruszone niż owładnięte strachem.
Jedne i drugie są bohaterkami. Jedne i drugie, wszystkie kobiety w Polsce, są silniejsze, niż im się wydaje. Za długo milczałyśmy i wczorajsze wybory parlamentarne są tego niezbitym dowodem.
Co jednak z tym niedającym się zagłuszyć lękiem kobiet, które bez świadczenia 500 plus znowu doświadczą upadku? Nie będą miały środków i zasobów, by wieść normalne życie?
Donald Tusk, lider partii Koalicja Obywatelska mówi, że "nic co dane, nie zostanie zabrane", kiedy udziela odpowiedzi na pytania dotyczące świadczeń rodzinnych.
Pozostaje zaufanie i wiara w deklarację.
Takim zaufaniem objęłybyśmy rządzących, którzy stworzą programy wsparcia, tych, którzy zauważą kobiety naprawdę. Nie będą zasłaniać nam oczu hasłami o feminizmie, a wprowadzą realne zmiany, które przebiją sufity dla kobiet.
Szklane sufity zawodowe, ale również te czysto życiowe. Potrzebna jest odgórna narracja kobiecej niezależności, by lęk o przetrwanie przestał być prawdziwy. By kilkaset złotych nie miało siły zamknięcia nam ust.
Wyborcze obietnice
Przypomnijmy deklaracje, jakie przed wyborami padały z ust przedstawicieli poszczególnych partii.
Prawo i Sprawiedliwość obiecywało kontynuację świadczenia socjalnego 500 plus i jego zwiększenie do 800 złotych miesięcznie. PiS w swoim programie zamieścił szereg deklaracji dotyczących wsparcia rodzin z dziećmi, m.in. darmowy kurs na prawo jazdy dla osób, które ukończą 18 rok życia.
Koalicja Obywatelska (Platforma Obywatelska, Inicjatywa Polska, Nowoczesna i Zieloni) popierała w programie wyborczym nie tylko utrzymanie świadczenia, ale również jego zaplanowaną waloryzację od nowego roku. Politycy KO zdają się widzieć i rozumieć, jakie znaczenie dla społeczeństwa ma świadczenie i deklarują, że nie zamierzają go nikomu odebrać.
Trzecia Droga utrzymywała obietnice wyborcze w podobnym tonie. Szymon Hołownia proponował natomiast wycofanie się z waloryzacji z 500 plus do 800 plus. Członkowie partii mówią o "napędzaniu inflacji" – zamiast przekazywać pieniądze na konta obywateli, wolą je zainwestować m.in. w edukację.
Konfederacja, która w wyborach poniosła spektakularną porażkę, utrzymywała, że świadczenia socjalne są zbędne i deklarowała wycofanie się z nich.
Perspektywa kobiet
Kobiety widzą kobiety. W kuluarach rozmawiają ze sobą i wymieniają się doświadczeniem, wsparciem, słowem. Między innymi stąd wiemy, że lęk przed utratą części domowego budżetu jest realny.
Poniżej cytat z jednej z takich wiadomości:
Twórczyni cyfrowa, Anna Kęska, tak komentuje zjawisko: "Sama jestem z rodziny, gdzie były ziemniaki ze skwarkami na obiad i mieszkałam na 'zadupiu', gdzie opcją kariery była praca fizyczna w zakładach drobiarskich. Kobiety potrzebują poczucia, że mają szansę rozwinąć się, zdobyć kompetencje, że mają szansę na lepsze zatrudnienie i wsparcie w postaci żłobka. Że są do nich adresowane programy pomagające im wyjść z takiej sytuacji. Gwarantuję, że wiele z nich mając do wyboru świadczenia lub samodzielność i poczucie sprawczości, wybrałoby to drugie. A czasami to drugie to na start autobus do innego miasta i żłobek".
Ubóstwo w Polsce jest faktem.
Świadczenia, które gwarantował PiS, były namacalne. Były i są źródłem, do którego wysuszenia gros ludzi w Polsce nie chce dopuścić.
Rządy PiS się najprawdopodobniej zakończyły, kobiety, o których piszemy, muszą żyć dalej. Chciałyby być niezależne i mieć czas na rozważania o podłożu ideologicznym. Teraz muszą przeżyć zimę, dojść do najbliższego przystanku, zawieźć dziecko do szkoły, przygotować obiad. Włożyć w sklepie do koszyka produkty dla kilkuosobowej rodziny i drżącą dłonią zapłacić przy kasie.
A w drodze powrotnej, liczyć w głowie, czy pieniędzy wystarczy na kolejne, zbyt długie dwa tygodnie… "Przeżyć, przetrwać, utrzymać się na powierzchni życia". Pewnej otuchy powinien więc dostarczyć im fakt, że świadczenie rodzinne ma zostać utrzymane.