smutna dziewczynka
Ciągłe pretensje babci są nie do zniesienia. Fot. 123rf.com
REKLAMA

Nasza czytelniczka Weronika sama wychowywała się w domu wielopokoleniowym. Choć dziś nie jest to już tak bardzo powszechne, po ślubie z mężem zamieszkali z jej rodzicami. Po kilku latach kobieta urodziła córeczkę. Zawsze mogli liczyć na pomoc dziadków w opiece nad maluszkiem.

Po śmierci taty Weroniki, młoda para przejęła obowiązki związane z prowadzeniem domu. Z kolei mama czytelniczki, po przejściu na emeryturę bardzo pomagała w opiece nad dzieckiem. "Mama odbierała Kasię z przedszkola i szła z nią na plac zabaw. Mogłam na nią liczyć także, gdy mała była chora. Nigdy tego nie oczekiwaliśmy, ale widziałam, że po śmierci taty chciała czuć się potrzebna. Mieć jakiś cel" – wyznaje kobieta i dodaje: "Wydawało mi się, że to układ idealny. Żyliśmy w symbiozie, opiekując się sobą nawzajem i dzieląc obowiązkami. Nie zauważyłam jednak, że zaczynają zanikać pewne granice, które tak naprawdę nigdy nie powinny się zatrzeć".

Wszystko się zmienia

Córka Weroniki poszła w tym roku do szkoły i tak samo jak wcześniej, babcia zadeklarowała się, że będzie odbierać wnuczkę po lekcjach. Choć to bardzo miłe, rodzice uznali, że dziewczynka będzie teraz chodzić na różne dodatkowe zajęcia i czekać na szkolnej świetlicy. Babcia nie kryła niezadowolenia, jednak to był dopiero początek rodzinnych nieporozumień.

"Od kilku tygodni mama non stop robi mi awantury, że zamęczamy dziecko nadmiarem zajęć dodatkowych. Raz nawet żaliła się, że jej to nikt nie zapytał o zdanie. Uświadomiło mi to, że przez to wspólne mieszkanie i pomoc przy dziecku w wielu sprawach zaczęła się zachowywać jak trzeci rodzic. Nigdy nie chciałam jej wykorzystywać w opiece nad Kasią, po prostu chciałam, by czuła się potrzebna i kochana. Jestem jej bardzo wdzięczna i liczę się z jej zdaniem, ale nie zmierzam jej pytać o zgodę w sprawach dotyczących wychowania mojego dziecka" – żali się Weronika.

Kobieta nie chce ulegać mamie, która nieustannie krytykuje pomysł dodatkowych zajęć. Zauważyła także, że jeśli mama aprobuje jakąś decyzję, to używa określeń w stylu: "zadecydowaliśmy, że Kasia...", choć nikt nie pytał jej o zdanie.

Ciągłe pretensje są nie do zniesienia, ale to dziecko najbardziej na tym cierpi, dlatego Weronika prosi o rady. Wyprowadzka nie wchodzi w grę, twierdzi, że to tylko pogorszyłby sytuację.

Czytaj także: