Pierwsza klasa szkoły podstawowej to czas wielkich zmian. Jedni rodzice starają się pomóc dziecku oswoić się z nowościami i prowadzą pociechę za rękę: szykują ubrania, pakują plecak czy siadają do wspólnego odrabiania lekcji. Są i tacy, którzy uważają, że to idealny czas na naukę samodzielności, ale czy 7-8 latki są na nią gotowe? Nasza czytelniczka ma wątpliwości.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Jestem mamą 7-latki, która w tym roku rozpoczęła naukę w szkole. Od pierwszych dni uważałam, że to pora na samodzielność, a moje zaangażowanie ograniczyłam do minimum" – napisała do nas Agnieszka. "Zapomni pracy domowej lub przyborów? Trudno, to lepsza lekcja niż moje ględzenie, by się spakowała. Oczywiście, pytam, czy odrobiła lekcje i czy jest gotowa do szkoły, ale nie każę udowadniać niczym sierżant, że tak jest. Jeśli popełni błąd, będzie musiała zmierzyć się z konsekwencjami" – opisuje swoje metody nasza czytelniczka.
Początkowo Agnieszce wydawało się, że to działa. Jednak któregoś dnia chciała przestawić plecak i ledwo go podniosła z ziemi. Była w szoku, bo córka książki zazwyczaj zostawia w szkole. Postanowiła zajrzeć do środka i nie mogła uwierzyć, co tam znalazła.
"4 książki, ale 2 potrzebne na zupełnie inny dzień. Do tego dwie bluzy, karty Pokemon, pluszak, bransoletka, lusterko, książka z biblioteki, mały kalendarz i zeszyt do rysunków. Zawartość piórnika była wysypana i wymieszana z tymi wszystkimi rzeczami" – wymienia zszokowana mama, która ostrzega, by nie przesadzić ze swobodą, którą daje się dziecku: "Myślałam, że już jest bardzo samodzielna i samowystarczalna, byłam w błędzie".
Tacy duzi, a jeszcze tacy mali
Świetnie wiem, o czym pisze Agnieszka. Nigdy nie chciałam nadmiernie kontrolować córki i stawiałam na naturalne konsekwencje. Mnie również wydawało mi się oczywiste, że spakowanie plecaka nie jest jakąś wielką filozofią, ale moja pociecha jednak mnie zaskoczyła. W połowie poprzedniego semestru dokonałam zadziwiającego odkrycia.
W plecaku były przedziwne rzeczy, ale najbardziej zszokował mnie piórnik. Córka miała w nim 5 długopisów, z których żaden nie pisał, ogryzki kredek, których nie dało się już zatemperować, wpisane flamastry... ani razu nie zgłosiła, że czegoś jej brakuje, choć takie zapasowe przybory na wymianę ma w biurku. Owszem zauważyłam, że zaczęła pisać w zeszycie ołówkiem, ale myślałam, że jest jej tak wygodniej, a nie, że nie ma czym pisać.
Zrozumiałam, że samodzielność jest ważna, jednak jest jeszcze wiele rzeczy, których musimy nauczyć nasze pociechy. Nie trzeba od razu rzucać ich na głęboką wodę, ale też nie trzeba zmuszać czy wyręczać. Warto jednak nadal podpowiadać, bo przecież porządek w plecaku się przydaje nie dlatego, że mama tak każe. A jak u was w domu wygląda pakowanie plecaka?