W październiku rodzice w szkole się rozkręcają. Już musiałam wyskoczyć z pieniędzy
Redakcja MamaDu
03 października 2023, 12:37·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 03 października 2023, 12:37
Początek roku szkolnego to zwyczajowo już czas większych wydatków. Bez zakupu wyprawki, nowych ubrań, butów, ubezpieczenia szkolnego ani rusz. Ale kiedy już myślisz, że najgorsze za tobą i wreszcie możesz odsapnąć, przychodzi październik i wiadomość: "A co kupujemy na Dzień Nauczyciela?". O tym właśnie pytaniu i pomysłach rodziców z klasy jej córki, napisała do nas Justyna.
Reklama.
Reklama.
"To nie jest tak, że wszystko z polską szkołą jest nie tak, a kiedyś to było wspaniale. Wcale tak nie uważam. Jest wiele rzeczy, które teraz działają lepiej i mam wrażenie, mimo tego, co się słyszy, że uczniowie są teraz traktowani lepiej, a ich głosy bardziej słyszalne. Ale niektóre rzeczy, i to nie tylko te związane z podstawą programową czy reformami Czarnka, są gorsze. Jedną z nich są te wszystkie zrzutki na prezenty dla nauczycieli.
W niektórych szkołach zaczynają się już w wakacje, z tego, co czytam, bo nadambitni rodzice chcą dawać wychowawcom prezenty już na początek roku. Zawsze mi głupio, kiedy coś takiego słyszę, bo to jest skrajne lizusostwo i wstydzę się za tych rodziców. Ale potem oczywiście jest Dzień Nauczyciela (o tym właśnie chciałam do was napisać), potem Boże Narodzenie, potem Wielkanoc, potem koniec roku, a po drodze jeszcze Dzień Kobiet… Mam wrażenie, że nie robimy nic innego, tylko składamy się na prezenty dla grona pedagogicznego!
U nas w szkole (a przynajmniej w klasie, do której chodzi córka) na szczęście nikt (jeszcze?) nie wpadł na ten genialny pomysł z prezentem na 1 września, ale właśnie przerabiamy temat prezentów na Dzień Nauczyciela. Nasze dzieci poszły od września do 4 klasy, więc dużo się zmieniło i po raz pierwszy mają wielu nauczycieli. I tu niektórym rodzicom wyraźnie włączyła się chęć przypodobania się, bo wymyślili, że prezenty musimy kupić wszystkim!
Mówimy tu o 13-15 prezentach. Na grupie na whatsappie rodzice z klasy prześcigali się w pomysłach, ja zaproponowałam prezent tylko dla wychowawczyni, ale zostałam przegłosowana. Jedna z matek napisała wręcz, że to nie wypada, bo to by świadczyło o naszym skąpstwie i stawiałoby w złym świetle naszą klasę, a chodzi o to, żeby ci nauczyciele myśleli o naszych dzieciach, jako o takiej super klasie…
Ktoś rzucił pomysł, że może w takim razie po kwiatku dla wszystkich, a dla wychowawcy dodatkowo prezent, ale to też nie przeszło. Stanęło na tym, że wszyscy nauczyciele dostaną po kubku i paczce herbaty, a nasza pani dodatkowo zestaw miodów i kwiaty. No to teraz proszę to sobie podliczyć: 15 kubków za 15 złotych sztuka, sypana herbata 20 złotych za sztukę, zestaw herbata plus miody dla wychowawcy to 50 złotych. I do tego oczywiście bukiet kwiatów. Ustaliliśmy zbiórkę po 30 złotych na ucznia, zobaczymy, czy to wystarczy.
Oczywiście teraz też jest cała ta logistyka, a kto będzie to wręczał, biegał po szkole szukać tych nauczycieli, bo przecież nie z wszystkimi będą się dzieci widzieć tego dnia (i tak będzie tylko świetlica, zamiast lekcji). No to mamuśki z trójki klasowej wymyśliły, że one przyjdą tego dnia rano do szkoły i to one wręczą te prezenty w imieniu dzieci…
Już się boję pomyśleć, co będzie się działo na zakończenie szkoły! Kupimy wszystkim nauczycielom po koniu, a wychowawcy dodatkowo daczę ze stajnią? Ciekawa jestem, jak to jest rozwiązane w waszych szkołach i po ile się składacie. Dajcie znać, może za rok uda mi się przeforsować inny pomysł? Choć szczerze wątpię… Justyna".