Choć przedszkola są czynne przez kilkanaście godzin, olbrzymie emocje wzbudza fakt, że niektóre dzieci spędzają w placówce calutkie dnie. Nasza czytelniczka nie ma wyjścia i syna odbiera dopiero o 17:00, jest jednak pewna, że dziecko nie dzieje się krzywda. Zdaniem Moniki trzeba spełnić określone warunki.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Wrzesień to chyba taki czas, gdy wszyscy rodzice przeżywają sprawy szkolne i przedszkolne. Zauważyłam, że gorącym tematem jest choćby pora odbierania dziecka z placówki. Gdy rok temu syn poszedł do przedszkola, mocno się dziwiłam, że choć przedszkole jest czynne do godziny 17:30, to ja o godz. 17:00 odbieram synka jako jedna z ostatnich mam.
Pełna obaw
Mąż kończy prace o 18:00, ja o 16:00, ale muszę jeszcze dojechać. Nie mamy babć ani nikogo innego, kto mógłby odbierać nasze dziecko wcześniej. W ubiegłym roku, gdy syn po raz pierwszy poszedł do przedszkola, początkowo bałam się, jak to będzie. Głównie dlatego, że każdy się dziwił, że 3-latek ma siedzieć 'aż tyle' godzin w przedszkolu.
Z drugiej strony przecież z mężem idziemy do pracy na pełen etat. Przedszkola też nie bez powodu są otwarte w określonych godzinach. Wychowywała mnie sama mama, więc i ja spędzałam po 10 godzin w placówce i nie wspominam tego jako traumę.
Synek szybko się zaadaptował, a w tym roku zaczął 4-latki. Wbrew zapowiedziom innych, nie siedzi z utęsknieniem i nie patrzy za okno, czekając na rodziców. Nigdy nie płakał i nie miał pretensji, że tak późno przyjeżdżam. Za to niemalże każdego dnia słyszę, że potrzebuje 'jeszcze minutkę', by dokończyć zabawę. Potem jest radość, że mnie widzi.
Ogrom pracy
Jak to możliwe? Myślę, że zarówno my z mężem, jak i panie, wykonaliśmy kawał dobrej roboty. Syn wie, że pracujemy i kiedy dokładnie zostanie odebrany. Po wyjściu z przedszkola robimy sobie długi spacer, czasem zaliczamy plac zabaw. Reszta wieczoru jest totalnie nasza. Razem się bawimy, robimy kolację, czytamy książki.
Zaledwie tych kilka godzin pozwala nam się sobą nacieszyć na maksa. Nie ma robienia zakupów i dzielenia uwagi na telefon czy telewizor. Mówimy dużo, że tęsknimy, ale także, jak bardzo cię cieszymy, gdy już się widzimy. Są także dni, gdy syn chce pobawić się sam w swoim pokoju, bez naszego udziału.
Jednak to, że nie płacze to nie tylko nasza zasługa. Jestem ogromnie wdzięczna paniom, za to jaką atmosferę tworzą w przedszkolu. Te ostatnie godziny to także dużo zabawy i fajnych zajęć, a nie przechowalnia dla dzieci bez większego celu. Dzięki temu przedszkolaki nie czują, jak długo są w placówce. Ba! Nawet te odbierane wcześniej chcą zostawać, bo wiedzą od kolegów, że potem będzie się działo coś fajnego.
Nie czuję smutku, że moje dziecko jest odbierane o 17:00, a i mój syn nie czuje się porzucony. Uważam jednak, że to rolą rodziców i nauczycieli jest zadbać o to, by dziecko nie odbierało dłuższego pobytu w przedszkolu jako coś złego".