"Rozpuścisz, jak będziesz nosić!" – zdanie, które wyrządza duże szkody. Wielu wciąż w nie wierzy
Dawid Wojtowicz
06 października 2023, 09:47·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 06 października 2023, 09:47
Nosić czy nie nosić – oto jest pytanie. Wielu rodziców zadaje je sobie, gdy chce uspokoić płaczące dziecko, a zarazem ma z tyłu głowy głoszony pogląd, że częste noszenie malucha to rozpieszczanie, za które przyjdzie opiekunom "cierpieć". W rzeczywistości o wiele więcej szkody wyrządzi dziecku przeciwna postawa, czyli rzadkie branie dziecka na ręce przez rodziców i chodzenie z nim przytulonym do piersi.
Reklama.
Reklama.
Główny argument stojący za tezą, że noszenie równa się rozpieszczanie, można streścić w słowach, że dziecko, które często "leżakuje" w rękach rodziców, przyzwyczaja się do tych komfortowych warunków i wyrabia roszczeniową postawę. Oznacza to, że w przyszłości będzie domagało się zawsze takiej formy ukojenia, a jeśli jej nie otrzyma, zareaguje niezadowoleniem i zamęczy opiekunów swoimi głośnymi protestami.
Nieprzypadkowo na forach parentingowych w mediach społecznościowych czy również w bezpośrednich rozmowach ze znajomymi można usłyszeć nieco złośliwy żart ujęty w zdaniu: "zbyt często nosiłeś/aś, to teraz cierp". Wielu przyszłych czy świeżo upieczonych rodziców daje wiarę temu ostrzeżeniu i stara się ograniczyć do minimum "wycieczki" po mieszkaniu z dzieckiem na rękach, mocno wtulonym w ich piersi.
Prawdy nie da się jednak przysłonić. A jest on taka, że nowo narodzone dziecko potrzebuje ciepła, a co za tym idzie, bliskości i uwagi rodziców. Noszenie doskonale zaspokaja tę potrzebę zakodowaną w noworodku z okresu płodowego (rozwoju w brzuchu matki), ponieważ zapewnia przez dłuższy czas bezpośredni kontakt "skóra do skóry", w czasie którego spora powierzchnia ciała dziecka ma styczność z ciałem rodzica.
Noszone dziecko czuje się bezpiecznie i pewnie. Ciepło wydzielane przez skórę rodzica oraz odgłos jego bijącego serca w trakcie tulenia i kołysania działa na malucha szczególnie kojąco. Noszenie to jednak nie tylko patent na zaspokojenie odczuwanej w danej chwili przez dziecko potrzeby bliskości, ale także jeden z elementów budowania długotrwałej więzi i umacniania relacji między dzieckiem a rodzicami.
Warto dodać, że dziecko, które chce być noszone, a zostaje pozostawione same sobie, zaczyna odczuwać frustrację i lęk. Pragnie fizycznego kontaktu z mamą/tatą, tymczasem nie widzi rodzica i nie wie, czy wróci. Minimalizowanie bliskości, której idealną realizacją w praktyce jest noszenie, w przyszłości może skutkować u dziecka obniżeniem poczucia własnej wartości oraz trudnością w okazywaniu uczuć czy budowania relacji.
Noszenie nie musi być tylko działaniem wdrażanym w sytuacjach kryzysowych, kiedy dziecko płacze albo nie jest w stanie zasnąć pod wieczór. Czynność ta może stać się częścią pewnego rytuału związanego z codziennymi zabiegami pielęgnacyjnymi. Przykładowo, rodzic może wziąć dziecko na ręce i ponosić je z myślą o pocieszeniu malucha po zmianie zabrudzonej pieluszki, która dała się we znaki jej małemu użytkownikowi.
Oczywiście trzeba pamiętać, że noszenie nie stanowi panaceum na wszelkie potrzeby dziecka. Noworodek wymaga też innych atrakcji, które będą choćby rozwijać jego motorykę czy ćwiczyć zmysły (masaży, pluskania w wodzie, kontaktu z przytulankami czy stymulacyjnymi zabawkami). A noszenia raczej nie da się przedawkować, bo jeśli maluch będzie potrzebował akurat czego innego, to na pewno da temu wyraz!