Jakiś czas temu popełniłam tekst (nie pierwszy i nie ostatni) o różnicach między mężczyzną a kobietą na polu ich umiejętności wychowawczych. To, że takie różnice istnieją, nie jest novum. Podstawą jest umieć się do nich przyznać, zobaczyć je i nie zakładać, że nie występują od nich wyjątki.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Mój mąż jest najlepszym ojcem dla naszej córki. Najlepszym. Ja jestem najlepszą matką dla naszej córki, chociaż nie uczestniczymy w żadnym wyścigu. Po prostu dla niej jesteśmy najlepsi, bo jesteśmy jej. I na płaszczyźnie tego założenia, robimy wszystko, by jej nie zawieść.
Wczoraj mój partner mnie zaskoczył po raz kolejny swoim ojcowskim instynktem i ogromną miłością do naszej córki, której dał dowód. Nie wzniosłe słowa, paplaninę. Czyn. Po tym poznać świadomego, dojrzałego człowieka. Zamiast mówić – działa.
Mąż zapisał naszą córkę do logopedy. Nic takiego, ale… Wiedział, że córka jest pod opieką takiego specjalisty podczas trwania roku przedszkolnego, w ramach konsultacji w placówce. Mimo to, jego instynkt kazał mu zrobić więcej. Nie uprzedził mnie o zapisie dziecka na konsultację, ale po jego słowach nie miałam mu tego za złe.
Jak mogłabym się złościć o to, że dba o nasze dziecko?
Nasza córeczka nie wymawia jeszcze litery "r". Jest to całkowicie normalne do około 6. r.ż., o czym mówiłam mężowi. Sama odebrałam wykształcenie pedagogiczne, więc co nieco wiem.
A jednak tym razem zadziałały uczucia, mąż odpowiedział: "Być może tak jest. Chcę jej jednak pomóc, ponieważ widzę, jak tłumaczy się innym dzieciom, że nie mówi 'r' i widzę, jak jej wstyd".
To prawda, moja śmiała zazwyczaj córka, spuszcza oczka, kiedy ma powiedzieć wyraz z literką "r". Przykłada dużą wagę do tego, jak mówi i ta wada wprawia ją w zakłopotanie. Widziałam to, a jednak nie zrobiłam nic więcej, żeby ją wesprzeć.
To jednak nie jest tekst o moich wyrzutach sumienia. Nie mam ich. Ponieważ na świat powołują dziecko dwie osoby. I jestem wdzięczna i szczęśliwa, że ten duet tworzy ze mną facet, któremu zależy. Na nas, na naszej córce. Po raz kolejny udowodnił, że czasem widzi to, czego ja nie widzę, że myśli, że analizuje.
Instynkt ojcowski istnieje i może być równie silny i okazały, jak ten macierzyński.