Nie, tym razem nie będzie o głośnych dzieciach przeszkadzających sąsiadom. Będzie o rodzicach, obecnych tylko ciałem. Kompletnie ignorujących to, co dzieje się w zasięgu ich wzroku.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Warszawa. Gorący, czerwcowy dzień. Początek wakacji, osiedlowy plac zabaw. Huśtawki, karuzela, piaskownica, zjeżdżalnie, ławki. Dzieciaki jeżdżą na rowerach, rysują kredą po chodniku, grają w piłkę. Kilkoro bawi się na ogrodzonym placu zabaw, pod czujnym – w teorii – okiem rodziców.
Słyszę krzyk. "Zabierz ręce, zboku". To zdanie pada kilkakrotnie. Wypowiada, a właściwie wykrzykuje je dziewczynka – może 6-letnia. Chłopiec w podobnym wieku przytrzymuje ją siłą. On się śmieje, ona – krzyczy, próbuje się wyrwać z jego objęć. W końcu ucieka w stronę koleżanek, on nie próbuje jej gonić. "To tylko taka zabawa", mógł pomyśleć. To samo musieli myśleć rodzice, świadkowie tej sceny. Żaden z nich nie zareagował. Ja krzyk tej dziewczynki usłyszałam, będąc w mieszkaniu. Oni byli zaraz obok – niewzruszeni.
Ignorancją krzywdzimy dzieci
Kiedy staliśmy się tak zobojętniali? Gdyby to dorosły mężczyzna, a nie kilkuletni chłopiec, napastował tę dziewczynkę, a ona nazywałaby go "zbokiem" i krzyczałaby, że ma ją puścić – czy wtedy ze strony obecnych dorosłych również nie pojawiłaby się żadna reakcja? Zamiast głośno powiedzieć "stop" przemocy, odwracaliby wzrok albo wlepiali się w ekrany telefonów, udając, że nie widzą?
Ignorancja dorosłych to przyzwolenie na przemoc. Nie twierdzę, że to zachowanie, ta "zabawa", wpłynie na przyszłość tej dziewczynki czy tego chłopca. Pamiętam jednak podobną scenę z własnego dzieciństwa, kiedy to ja byłam taką krzyczącą dziewczynką.
Pamiętam, jak kolega z podwórka chciał się ze mną "bawić", a ja nie miałam na to ochoty. Prosiłam, żeby mnie puścił, a on się śmiał. Puścił, kiedy zobaczył zbliżającego się do niego moją mamę. Dla niej to też nie była "zabawa". Odbyła poważną, dorosłą rozmowę z jego rodzicami, której ja wtedy nie rozumiałam. Jestem niemal pewna, że on dziś tego nie pamięta. Ani swojego śmiechu, ani moich łez.
Brak reakcji jest reakcją. Tak, chłopcze, możesz zaczepiać koleżanki, dotykać je i obłapiać, nawet jeśli sobie tego nie życzą, to przecież tylko taka zabawa, wygłupy. Tak, dziewczynko, jesteś słabsza, co się tak szarpiesz, kolega tylko żartuje, no już, nie pociągaj nosem, nie rób afery, nic się nie stało.
Takie i podobne sceny mogą odgrywać się nie tylko na warszawskim placu zabaw. Dlatego, po pierwsze: nie udawajmy, że nie widzimy. Być może ta dziewczynka tego nie zapamięta. A może będzie tą jedną, która nie zapomni przez kolejnych 25 lat.
Po drugie: uczmy dzieci wyznaczania własnych i respektowania cudzych granic. Granice nie mają płci. Gdy jedna strona mówi "nie", druga ma obowiązek to uszanować. Od premiery utworu "Sic!" zespołu Hey minęły ponad dwie dekady. Dlaczego tak wiele osób wciąż "czyta 'nie', jakby 'nie' było tak"?