Mit matki "siedzącej w domu" ma się nieźle. Niestety. Myślałam przez moment, że to już za nami, że świadomość społeczna jest coraz większa. Dziadersy z wąsem wciąż jednak gdzieś tam są i swoim zwyczajem potrafią zrujnować tę wizję.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Artysta opublikował jakiś czas temu rysunek, który przedstawia kobietę i jej dzień "nie-pracy" w domu przy trójce potomstwa.
Rycinę podpisał wymownie: "Samotna 'niepracująca' matka 3 dzieci".
I tu właściwie nic więcej nie trzeba było mówić ani pisać, sens i znaczenie ilustracji wydawało się klarowne. Rozczarowanie: wiele głosów pod postem wykazało kompletny brak zrozumienia, ale nie to było najgorsze.
Po przeczytaniu kilku z nich, głównie od mężczyzn, poczułam, ja wzbiera we mnie ognista złość kobieca, taki jej rodzaj, który każe nam wychodzić na ulicę, głośno krzyczeć i obalać patriarchat i szowinizm.
Mężczyźni komentują: "No tak, bo matka w domu to codziennie podłogi myje. Męczennica!", albo "Samotna? A to skąd dzieci? Niepokalane poczęcie?". Komentarze okraszają wulgaryzmami, obrażają nas ze względu na płeć, rolę. Tak jakby nic się przez dekady nie zmieniło. Wciąż mają się dobrze, dziady jedne! Uśmiechają się pod wąsem, szyderczo i myślą: dzieci chciałaś, to masz! Co ty wiesz o prawdziwej pracy, głupia?
"Kura domowa"
Niezwykle emocjonalnie odnoszę się do tych głosów, ponieważ wiem, że równouprawnienie i feminizm to wciąż tylko fajnie brzmiące hasła, jeśli chodzi o matki. Stereotyp "siedzącej w domu" matki z dzieckiem/dziećmi wciąż ma się dobrze, zbyt dobrze. To widać, a pokłosie tego zbieramy my, kobiety i nasz dobrostan psychiczny.
Pomimo czasu najpiękniejszego w moim życiu, najbardziej wartościowego, kiedy mogłam być cała dla mojej córeczki, trzy pierwsze lata jej życia były dla mnie swoistym procesem i konfliktem wewnętrznym. Walczyła we mnie pierwotna matka, która chciała zapewnić dziecku jak najlepszy byt, z presją społeczną, bym wróciła do pracy zawodowej.
Nie chciałam być "kurą domową". A może czasami chciałam, ale nie mogłam tego powiedzieć głośno. To wstyd.
Nie macie, dziady, pojęcia, jaką pracą jest wychowanie dziecka. Nie macie pojęcia, ci, którzy tak komentujecie, nic nie wiecie o nas. O matkach, o kobietach, które od stuleci robią wszystko, by zaspokoić potrzeby innych ludzi.
Tu podłogi mają najmniejsze znaczenie. Ale musielibyście przejść proces uzdrowienia i wyprostowania swoich poglądów, by to zrozumieć. Pogłębienia swojej perspektywy, poszerzenia jej dalej niż za końcówki waszych powywijanych wąsów.
Brzydzi mnie męski szowinizm i brak szacunku do kobiety, w szczególności do matki, bez której nie byłoby niczego.
Gdyby nie matki, nie byłoby życia. Gdyby nie matki, nie byłoby dziecięcego śmiechu, nie byłoby wspomnień z dzieciństwa.
Gdzie jesteście mężczyźni, kiedy ktoś was potrzebuje? Kiedy ostatnio kogoś wysłuchaliście, poza sobą i swoimi niepodważalnymi mądrościami? Gdzie byliście przez tyle lat, kiedy cierpiałyśmy w milczeniu, dostając w twarz za próbę wypowiedzenia swoich myśli?
Nie macie prawa do takiej ignorancji. Nie wiecie, o czym mówicie.