Zostawiłam dziecko na noc w przedszkolu i nie żałuję. Cenna lekcja dla wszystkich
Sąsiedzi dziwnie się na mnie patrzyli, gdy w sobotni poranek otwierałam bramę przedszkola i wychodziłam z 3-letnim synkiem. Ja zaś pękałam z dumy.
Reklama.
Sąsiedzi dziwnie się na mnie patrzyli, gdy w sobotni poranek otwierałam bramę przedszkola i wychodziłam z 3-letnim synkiem. Ja zaś pękałam z dumy.
O nocowaniu w przedszkolu nie słyszałam nigdy wcześniej, choć wychowałam już trójkę dzieci. Może to kwestia rodzaju przedszkola, a może chęci dyrekcji i pracujących w nim nauczycieli przedszkolnych. Już we wrześniu na pierwszym przedszkolnym zebraniu, gdy dyrektorka omawiała program atrakcji na najbliższy rok, nocowanie przykuło moją uwagę. Inicjatywa wydawała się niezwykle interesująca, ale od razu wyszłam z założenia, że w tym roku (pierwszym roku przedszkolnym mojego dziecka) jeszcze nie będzie nas dotyczyć, aż przyszedł czerwiec…
Na tablicy przedszkolnej pojawiło się ogłoszenie:
"Noc w przedszkolu! Plan nocki w przedszkolu: Piątek 18:00 – schodzenie się dzieci 18:30 – grill 19:00 – sportowe zabawy w ogrodzie przedszkolnym 19:30 – karaoke 20:00 – dyskoteka 20:30 – pizza 21:00 – pokaz mody piżamowej 22:00 – bajka na dobranoc Sobota 8:00 – pobudka 8:30 – śniadanie 9:00 – wręczenie dyplomów uczestnikom nocowania 9:30 – 10:00 - odbiór dzieci Nocowanie w przedszkolu to zawsze wielka radocha dla dzieci, ale też okazja do kształtowania samodzielności. Uzbierane pieniążki zostaną przeznaczone na atrakcje tego dnia.". Przeczytałam je na głos i ku mojemu zaskoczeniu, synek zareagował niezwykle entuzjastycznie. Wciąż powtarzał, że chce nocować w przedszkolu i dopytywał, czy to już dziś. Pełna obaw wpisałam go na listę uczestników, a gdy nadeszła "TA" noc, zawiozłam i mocno zaniepokojona wróciłam do domu.
Właściwie byłam przekonana, że synek, który prawie wszystkie noce w swoim trzyletnim życiu spędził w moim łóżku (jego łóżeczko wciąż pozostawało kolejnym zbieraczem kurzu w pokoju), będzie miał problem z samodzielnym zaśnięciem, a jeśli nawet zaśnie, to w nocy będzie płakał za mamą.
Zapewnienia opiekunek przedszkolnych, że nigdy w historii przedszkolnych nocowań nie było sytuacji, w której musiały wzywać w nocy rodziców, nie uspokoiły mnie. Byłam pewna, że Leon będzie pierwszym, który przełamie tę ich dobrą passę. Ustawiłam więc dźwięk w telefonie na najgłośniejszy, żebym mieć pewność, że się obudzę, gdy będą dzwonić z przedszkola. Bałam się, że mój sen w pierwszą noc bez dziecka łóżku będzie wyjątkowo mocny.
Myliłam się. Właściwe czuwałam do rana, od czasu do czasu zerkając w telefon, który milczał, poza kilkukornym dźwiękiem przychodzących powiadomień z aplikacji, na którą przyszły zdjęcia z przedszkola. 20 lub 30 dzieci bawiących się w ogrodzie, zajadających kiełbaski na świeżym powietrzu, śpiewających, śmiejących się podczas jedzenia pizzy, ułożonych jeden obok drugiego na leżaczkach i wpatrzonych w bajkę wyświetlaną na rzutniku. Każde bez mamy i taty, każde szczęśliwe.
Nocowanie w przedszkolu wydaje się wspaniałą zabawą i przeżyciem dla maluchów. Ja też tak do tego podchodziłam. Jednak okazało się czymś znacznie więcej. Dyrektorka przedszkola i nauczycielki wiedziały, że organizując to wydarzenie, sprawiają dzieciom nie tylko radość, ale przede wszystkim uczą je czegoś niezwykle ważnego, co w przypadku nadopiekuńczych rodziców (jak ja) staje się jeszcze cenniejsze – samodzielności.
Leon przespał spokojnie noc, wrócił do domu zmęczony, ale szczęśliwy, a gdy zbliżała się wieczorna pora spania, położył się we… własnym łóżku! Przedszkolne nocowanie sprawiło, że mój synek przestał się bać samodzielnego zasypiania i spania bez mamy. Gdy przebudza się w nocy, wystarczy, że usłyszy mój głos, by dalej spać u siebie.
Leon zyskał cenną umiejętność, a ja odzyskałam łóżko dla siebie. Czy czasem tęsknię za nocnymi przytulasami? Oczywiście, ale nadrabiamy je o poranku. Przepełnia mnie duma z mojego "dorosłego" synka i wdzięczność za tak wspaniałe przedszkole. Jak widać nawet w małej miejscowości, za niewielkie pieniążki (nocowanie kosztowało 10 zł), da się zorganizować dla dzieci nietypową atrakcję, która będzie również cenną lekcją.