Jest takie jedno pytanie, którego nie lubię. To pytanie, które w naszej kulturze przyjęło się zadawać dzieciom niemal od najwcześniejszych lat życia. "Kim będziesz, kiedy dorośniesz?". Za każdym razem, kiedy je słyszę, mam ochotę wypalić za dziecko: "Człowiekiem!".
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Poważnie, jakie znaczenie ma, kim dziecko będzie, jako dorosły. O co pytamy? Czy ma znaczenie, czy zostanie lekarką, socjolożką, badaczem, inżynierem? Jakie ma to znaczenie, dla tego małego człowieka w tym czasie jego życia, w którym to pytanie zostaje mu zadane?
Wolność
Przeczytałam kiedyś takie zdanie: "Uwalniam moje dzieci od potrzeby przynoszenia mi dumy, aby mogły pisać własne ścieżki w rytmie ich serc, jak szepcze im do ucha". I chociaż nie wiem już teraz, z jakiego pochodzi źródła, noszę je w sobie.
Nigdy nie miałam wizji swojego dziecka, to znaczy, nie miałam wizji na jej przyszłość. Nie miałam wizji na jej zawód, na jej misję, na jej życie. Moja córka jest dla mnie istotą absolutnie doskonałą i moja miłość nie jest zależna od jej wyborów życiowych.
Nie będąc nawet świadoma tego procesu, uwolniłam swoje dziecko, a przede wszystkim siebie, od potrzeby przynoszenia mi dumy. To nigdy nie było jej zadanie.
Odpowiedzialność
Ja, jako osoba dojrzała, dorosła, świadoma, jestem jedyną odpowiedzialną jednostką za swój własny dobrostan. Za swoje poczucie spełnienia, za swoje kroki życiowe, decyzje. Nie jest odpowiedzialnością nikogo poza mną, bym czuła się pewna i osadzona w swoim życiu.
Wyobraźcie sobie państwo świat, w którym każdy rodzic dojdzie do objęcia tej koncepcji. Świat, w którym dzieci nie dostają po głowie za to, że nie wypełniły planów rodzica. Za to, że nie podążają jakąś abstrakcyjną, ułożoną w głowie innego człowieka drogą. Że wybierają wolność, że są odrębnymi istotami, które nie są winne nic swoim rodzicom.
Z naszej woli ci ludzie są na świecie i naszą rolą nigdy nie było mówienie im, jak mają żyć. Naszą rolą jest mądre przewodnictwo, które po prostu się wydarza, w codziennym życiu. Naszą rolą jest być. W każdym tego słowa znaczeniu. Również wtedy, kiedy dziecko zaczyna mieć własne zdanie, zmierzać w innym kierunku.
Możemy je przywoływać do siebie albo wspierać słowem, patrzeć w tę samą stronę i obserwować z nim, co się wydarzy. Tylko nie projektować za jego plecami, nie upatrywać w jego wyborach, zadawanych nam celowo ciosów. Dziecko nie jest tutaj po to, by nas zadowolić. By nas uzupełnić.
Kiedy myślę o przyszłości mojej córki, widzę jej wielkie, piękne oczy. I to wszystko. Nie wiem, gdzie one będą, na co będą patrzeć, na kogo. Nie wiem, gdzie będzie pracować, mieszkać, nie interesuje mnie to. Chcę tylko jednego: chcę, by mogła żyć, by była bezpieczna i wolna.
"Kim będziesz, kiedy dorośniesz?" – "Będę, to wystarczy".