W sieci pojawiła się rycina, która jest symbolem współczesności, jednego z najpoważniejszych jej zagrożeń. W równym stopniu dla dzieci, jak i dla dorosłych. Post został udostępniony przez Jennifer Aniston, która w jednym z wywiadów przyznała, że trudno jej się odnaleźć w świecie social mediów.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Artysta Hartley Lin wykonał dla magazynu The New Yorker rysunek, który porusza sedno jednego z najpoważniejszych współcześnie problemów rodzicielskich.
Para dorosłych ludzi, rodziców, stoi nad małym chłopcem. Ze słów kierowanych do dziecka, dowiadujemy się, że ma sześć lat. Ojciec wyciąga w jego stronę dłoń, w której trzyma urządzenie, prawdopodobnie telefon, może tablet.
Pod sceną znajduje się cytat słów, które dorośli kierują do syna: "Było nam niezwykle miło wchodzić z tobą w interakcje (tłum. dosłowne) przez minione sześć lat. Oto twoje pierwsze urządzenie (tłum. dosłowne)".
Czy da się postąpić inaczej?
Wyjaśnienie nie jest chyba potrzebne. Każdy z nas, świadomy tego, jakim zagrożeniem są współczesne technologie, wie, o czym jest ta rycina.
Najbardziej narażoną grupą na ryzyko uzależnienia, dotarcia do niewłaściwych treści, a nawet uszczerbku na zdrowiu psychicznym i fizycznym, są najmłodsi. Czy jako rodzice, jesteśmy w stanie ich przed tym uchronić?
Jako matka, widzę, co telefon robi z moim dzieckiem. Kiedy tylko ma możliwość sięgnięcia po mój aparat, kliknięcia kilku zdjęć lub stworzenia emoji, aż drży z emocji i z wyrzutu dopaminy, która (co zostało już udowodnione) wytwarza się w takich momentach.
Technologia nas odurza, możliwości są niemal nieograniczone i wciąż pojawia się coś nowego, coś wciągającego.
Dzieci nie mają narzędzi kontrolnych tych stanów euforii. Jeżeli do tego dołożymy kontakt ze znajomymi w późniejszych latach życia, przez komunikatory, możemy właściwie zapomnieć o tym, że dziecko spojrzy nam w oczy.
Jak działać, by temu zapobiec? Co robić? Nie znam uniwersalnej odpowiedzi na to pytanie, wciąż jej szukam.
Terapeuci, których słowa czytam, z którymi rozmawiam, mówią: nie zabraniać i dawać dobry przykład. Nauczyć dziecko fundamentalnych wartości, wprowadzić je w rutynę rodzinną, która nie zakłada telefonów w dłoniach.
I rozmawiać. Może zrobić tylko tyle i aż tyle.
Nie kończyć "interakcji", nie pozwolić jej się zatrzymać. Nie pozwolić technologii odebrać nam naszych dzieci.