Urodziła się chwilę po trzęsieniu ziemi, w mieście Dżindajris w północno-zachodniej Syrii. Niestety nigdy nie pozna swoich rodziców i rodzeństwa. Wszyscy zginęli pod ruinami zawalonego budynku. Dziewczynka była w złym stanie ogólnym, wyziębiona, ledwo oddychała, miała siniaki i guzy. Trafiła do szpitala, gdzie nadano jej imię: Aya, co po arabsku oznacza "cud". Film z momentu uratowania dziewczynki, jak i jej zdjęcie ze szpitala, szybko obiegły świat. Tysiące ludzi zaczęły zgłaszać chęć adopcji maleństwa, które w trzęsieniu ziemi straciło wszystko i wszystkich. Kilka dni temu Aya została nawet przeniesiona w "bezpieczne miejsce". Władze obawiały się, że dziecko może zostać porwane i sprzedane.
Dziewczynka została wypisana ze szpitala i trafiła pod opiekę krewnych. Ciotka i wuj już oficjalnie zostali jej opiekunami prawnymi. Najpierw jednak zostały wykonane badania DNA, które potwierdziły, że rzeczywiście są spokrewnieni z noworodkiem. "Wujek Afray obiecuje wychować ją razem z własną córką, która urodziła się trzy dni po trzęsieniu ziemi" – można przeczytać na Twitterze TRT World. Ciocia i wujek sami stracili dom w trzęsieniu ziemi i obecnie mieszkają u kuzynostwa. Para ma jeszcze cztery córki i dwóch synów. – Ta dziewczynka znaczy dla nas tak wiele, ponieważ z jej rodziny nie pozostał nikt poza nią. Ona będzie wspomnieniem dla mnie, dla jej ciotki i dla wszystkich naszych krewnych w wiosce jej matki i ojca – przekazał dziennikarzowi Reutersa Khalil al-Sawadi.
Opiekunowie nadali dziewczynce imię Afraa – na cześć zmarłej matki.