mamDu_avatar

Naucz się odpowiadać na to jedno dziecięce pytanie. Nie pożałujesz!

Dominika Bielas

23 lutego 2023, 10:43 · 3 minuty czytania
"Ryby i dzieci głosu nie mają", "Milcz, gdy dorośli rozmawiają", "Co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie", znasz to? Pewnie, że tak. Tak nas wychowywano. Nie chciano, by dzieci wypowiadały się i wtrącały w poważne dorosłe sprawy. Oczywiście w różnych rodzinach mogło być trochę inaczej, ale zasady te obowiązywały w mniejszym lub większym stopniu w każdym polskim domu. Co dzieci mogą wiedzieć o życiu i w sumie, po co z nimi gadać? Możesz się zdziwić.


Naucz się odpowiadać na to jedno dziecięce pytanie. Nie pożałujesz!

Dominika Bielas
23 lutego 2023, 10:43 • 1 minuta czytania
"Ryby i dzieci głosu nie mają", "Milcz, gdy dorośli rozmawiają", "Co wolno wojewodzie, to nie tobie, smrodzie", znasz to? Pewnie, że tak. Tak nas wychowywano. Nie chciano, by dzieci wypowiadały się i wtrącały w poważne dorosłe sprawy. Oczywiście w różnych rodzinach mogło być trochę inaczej, ale zasady te obowiązywały w mniejszym lub większym stopniu w każdym polskim domu. Co dzieci mogą wiedzieć o życiu i w sumie, po co z nimi gadać? Możesz się zdziwić.
Warto dziecku opowiadać, jak tobie minął dzień. fot. Paige Cody/unsplash
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Czego Jaś się nie nauczy...

A potem przyszła dorosłość i okazało się, że złapanie kontaktu rodzic – dorosłe dziecko jest potwornie trudne. Rozmawiam z wieloma osobami, które od lat, mimo dobrych relacji z rodzicami, mają problem w kwestii komunikowania "dorosłych problemów". Rodzice sami z siebie nie mówią, że mają zmartwienie i nie proszą o pomoc swoich (już dorosłych) dzieci. Próbują sobie radzić sami, w końcu są dorośli. A dzieci? Choć dorosłe, nie mają pojęcia, jakie pytania zdawać, by nie urazić rodziców i czegoś się dowiedzieć.


Efekt? Żal o brak zainteresowania. Choroby przeżywane w milczeniu. Poważne problemy, z którymi nasi rodzice sobie nie radzą, a których można było uniknąć, jeśli w porę byśmy się o tym dowiedzieli. Czy zmartwienia, które można po prostu przeżyć razem...

"Co słychać?" – to za mało

Sama nie raz usłyszałam, że ogólne pytanie to za mało, by ktoś się uzewnętrznił. Jednak nie mając pojęcia, że coś się dzieje, czasem ciężko wstrzelić się z "odpowiednim" pytaniem. A gdy sprawa robi się poważniejsza, pada jedynie: "A to nie mówiłam ci?" albo "Nie pytałeś, to nie mówiłem".

Problem ten ma wiele osób z mojego pokolenia, w czym więc rzecz? Wbrew pozorom odpowiedź jest całkiem prosta. Po prostu nie nauczyliśmy się tego w dzieciństwie. Takie rozmowy nie są dla nas naturalne. Mimo upływu lat zostaliśmy w układzie rodzic i jego dorosłe problemy oraz małe dziecko, któremu nic do tego.

Warto więc zawczasu wziąć się do roboty i zacząć nad tym pracować z własnym dzieckiem, by w przyszłości uniknąć takich problemów. Oczywiście nie chodzi o to, by teraz uzewnętrzniać się przed naszym maluchem, zasypywać go naszymi problemami i oczekiwać dojrzałych porad. 

Naucz się nie tylko pytać, ale i odpowiadać

Pewnie słyszałaś o tym, by odbierając dziecko z przedszkola czy szkoły darować sobie ogólne pytania w stylu: "Jak minął ci dzień?". Zamiast tego warto dopytywać o szczegóły i to najlepiej tak, by nie dało się odpowiedzieć "tak" lub "nie", np. "Co dziś sprawiło ci największa przyjemność?". To bardzo fajna metoda, nie tylko, by dowiedzieć się czegoś od dziecka, ale także, by nauczyć się ze sobą rozmawiać.

Zauważyłam, że im więcej padało z mojej strony pytań o wrażenia, emocje, przyjemności, ale i trudności czy przykrości, tym częściej córka zaczęła pytać również o mój dzień. Oczywiście nie wszystkie problemy i tematy nadają się do opowiadania dziecku, jednak można w sposób dostosowany do wieku naszej pociechy dzielić się tym, co nas raduje i trapi.

W takim wydaniu nie obawiam się parentyfikacji. Mówiąc, że "miałam naprawdę kiepski dzień, że nic mi dziś nie szło i jest mi z tym źle", pokazuję, że także miewam gorsze dni. Nie użalam się i nie zamęczam tematem dziecka i nie oczekuję pocieszenia. Jedynie daję znać, jak się czuję. 

Ale są też dni, gdy jestem z siebie bardzo zadowolona i też się tym chwalę. Mówię chętnie, gdy przełamuję własne słabości i robię coś po raz pierwszy. Przyznaję, że nie czuję się pewnie, ale postaram się zrobić to coś najlepiej, jak tylko potrafię. Okazuje się, że to nie muszą być szczegóły, by dziecko wykazało zainteresowanie. Wystarczy to zainteresowanie podtrzymać.

"Mamo, a o czym dziś ciekawym pisałaś?" albo "Czy dziś pracując, dowiedziałaś się czegoś nowego i ciekawego?" – najczęściej takie pytania padają z ust mojej córki i zawsze chętnie jej odpowiadam, dostosowując swoją odpowiedź do jej wieku. Dzięki temu widzę, że i ona chętnie się dzieli tym, co u niej słychać.

Czy to zadziała?

To inwestycja w naszą relację. Wierzę, że będzie to działało za 10 czy 20 lat, bo widzę, że działa już dziś. Widzę, że warto rozmawiać z dzieckiem o tym, jak minął nam dzień i jak się czujemy. Nie narzekam często, nie straszę i nie obarczam problemami, ale z pozoru błahe: "dziś miałam bardzo zły dzień w pracy", pozwala jej (i często także mnie) zrozumieć, że czasem potrzebuję spontanicznego przytulenia, a czasem przestrzeni. I wiecie co? Nasza młodsza córka zaczyna "łapać", o co w tym wszystkim chodzi. 2,5-latka rano pyta siostrę: "Jak się dziś czujesz?", a po powrocie: "Co fajnego robiłaś w szkole?". Starsza także pyta młodszą o jej dzień. Czasem są to niesamowite opowieści, a czasem takie potwornie "nudne" ;) – ale naprawdę fajnie jest rozmawiać, dzielić się przeżyciami, radościami i smutkami!

Warto pamiętać, że pytanie "Jak minął ci dzień?" działa w dwie strony.

Czytaj także: https://mamadu.pl/143093,problemy-doroslych-to-ciezar-dla-dzieci-wazny-apel-do-rodzicow