Za procedurę in vitro, a później dawczynię komórek jajowych, zapłacili więcej niż za dom. Luise Hoehn (52 lata) i jej mąż w grudniu 2022 powitali na świecie pierwszego syna. Nie poddają się w powiększaniu rodziny. Będą podejmować kolejne próby.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Po sześciu latach wyczerpujących zabiegów zapłodnienia in vitro 52-letnia Luise Hoehn z radością powitała na świecie swojego syna Stellana. Hoehn i jej mąż, 47-letni Dean Biele, od lat starali się o dziecko, wydając 200 000 dolarów na dawczynię komórek jajowych i leczenie in vitro.
Hoehn, która w maju skończy 53 lata, podjęła pierwszą próbę starań o dziecko, gdy miała 46 lat. Kliniki leczenia niepłodności odmawiały podjęcia leczenia ze względu na jej wiek. Wytrwała, nie przerwała poszukiwań. Znalazła kliniki, które przeprowadziły ją przez procedurę in vitro. Pomimo prób, nie doszło do zapłodnienia.
Para zdecydowała się na dawczynię komórek jajowych. W roku 2021 roku wybrała swoją idealną dawczynię, a Hoehn powiedziała, że są do siebie tak podobne, że mogłyby być siostrami.
Pierwszy zarodek został przeszczepiony w maju 2022 r., a osiem dni później Hoehn zobaczyła na teście ciążowym dwie kreseczki. Jej ciąża przebiegła bez żadnych problemów i Stellan urodził się w 35. tygodniu drogą cesarskiego cięcia.
Spełnieni rodzice mówią, że przejdą przez wszystko ponownie dla drugiego dziecka.
Nie przeszkadza im, że ich znajomi równolegle zostali dziadkami. Swoją decyzję tłumaczą doświadczeniem życiowym, które uważają za cenne przy wychowaniu potomstwa.
Gdzie leży granica?
Kiedy w grę wchodzą pierwotne instynkty, zacierają się granice ludzkiej odpowiedzialności, świadomości. Na Luise spłynęła fala krytyki za jej decyzję. Zarzuca się jej egoizm.
Ile jesteśmy w stanie poświęcić dla spełnienia własnych potrzeb? Ile jesteśmy w stanie zapłacić za działania wbrew naturalnym rytmom? Jak skutecznie jesteśmy w stanie wytłumaczyć sobie swoje powody? Znaleźć dla nich źródło, korzenie i usprawiedliwienie swojego egoizmu?
Jak dalece jesteśmy w stanie się posunąć, by zrealizować swoje założenia? I czy przy ich realizacji rozglądamy się czasami wokół i widzimy coś więcej niż tylko własne pragnienia? Czy one nie przesłaniają takim ludziom jak Luise, potencjalnych konsekwencji?