Gdy oddajesz dziecko do żłobka, wierzysz, że tam zyska dobra i troskliwą opiekę. Tym razem tak nie było. Maluchy same nie potrafiły powiedzieć, że dzieje im się krzywda. Są zbyt małe, by mówić. Nie wiedziały, że tak nie można. Rodziców jednak zaniepokoiło ich zachowanie.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Punkty Dziennej Opieki to alternatywa dla żłobka, klubu dziecięcego i niani. Dzienny opiekun może sprawować opiekę nad 5 dzieci do 3 roku życia.
W jednej z placówek opieki dziennej na warszawskim Wawrze kontrola wykazała nieprawidłowości w prowadzeniu placówki.
Rodzice mówią o znacznie poważniejszych błędach i znęcaniu się nad dziećmi. Sprawę wyjaśni prokuratura.
Maluchy same nie potrafiły powiedzieć, że dzieje się coś złego. To matki, zaczęły zauważać niepokojące zachowania u swoich pociech. Jedna z nich zorientowała się, że coś jest nie tak, gdy jej synek zamknął się w ciemnej łazience i oznajmił, że musi tam posiedzieć, dopóki się nie uspokoi. Nie chciał wyjść. Dostał histerii.
Takich maluchów było więcej. Inne dzieci także miały być zamykane w ciemnym kantorku, zdradzają w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" anonimowo mamy. Nie wszystkie z tych dzieci potrafią jeszcze mówić. Nie opowiedzą, co je spotkało. Materiały dowodowe są złożone w prokuraturze, wśród nich są nagrania. Doniesienie dotyczące stosowania przemocy wobec trójki dzieci przygotował pełnomocnik rodziców. Postępowanie zostało wszczęte 13 stycznia.
Sprawę wyjaśni prokuratura
Umowy z placówką, do której we wrześniu zeszłego roku posłały dzieci, zerwało w sumie sześć kobiet. "Takie metody" placówki potwierdza również była opiekunka. Zamykanie w ciemnym dzieci w kantorku czy wystawianie ich za karę na korytarz miało być na porządku dziennym. Kobieta jest gotowa zeznać w śledztwie.
W piśmie, które pełnomocnik rodziców przesłał do ratusza, jest mowa o zamykaniu i pozostawianiu dzieci bez opieki, izolowaniu dzieci na korytarzu i pozostawianiu ich bez opieki, szarpaniu, stawianiu do kąta, krzyczeniu, ignorowaniu, zabieraniu bidonów z piciem, zmuszaniu dzieci w wieku 1,5-2 lat do zakładania obuwia bez pomocy.
Do czasu rozstrzygnięcia sprawy nie ma jednak mowy o zwieszeniu umów z opiekunkami, wstrzymania dotacji czy rozwiązaniu umowy na prowadzenie placówki.
"Źle się czuję z tym, że na miejsce zwolnione przez nas zgłosiło się pewnie inne dziecko. Osoby, które dopuszczały się tych rzeczy, ciągle tam pracują. Brakuje w urzędzie miasta procedur kontrolnych" – mówi w rozmowie z "Gazetą" pani Katarzyna.
Nieprawidłowości było więcej
Punkt opieki dziennej Happy Feet przy al. Dzieci Polskich jest prywatny, ale dotuje go miasto. Rodzice mówią, że wybrali tę placówkę ze względu m.in. na małe, pięcioosobowe grupy i warunki opieki zbliżone do tych domowych. Jednak jesienią zaczęły się problemy z utrzymaniem odpowiedniej temperatury w salach i nieobecnościami wychowawców.
Grupy zaczęto łączyć i przekazywać do różnych pań. Gdy zabrakło opiekunów, nawet zasugerowano placówkę partnerską. Nieprawidłowości te potwierdziła kontrola. Placówka miała dostosować się do zaleceń, m.in. wykreślić opiekunów, którzy nie są zatrudnieni i wpisać tych, którzy faktycznie zajmują się dziećmi.
Rodzice domagają się rozwiązania lub zawieszenia umowy z placówką do czasu wyjaśnienia sprawy lub zawieszenia opiekunek, wobec których zostały postawione oskarżenia. Nie stanie się tak, dopóki trwa śledztwo.
"Z naszej wiedzy wynika, że podmiot prowadzący stawiane zarzuty uznaje za bezzasadne i do czasu rozstrzygnięcia sprawy nie zawiesił ani nie rozwiązał umów z opiekunkami. Na tym etapie sprawy nie ma podstaw do wstrzymania dotacji i rozwiązania umowy na prowadzenie placówki. Niemniej troska o dobro i bezpieczeństwo dzieci jest zawsze na pierwszym planie, dlatego wszelkie niepokojące sygnały traktujemy poważnie i przyglądamy się takim sprawom w ramach swoich kompetencji" – zapewnia Katarzyna Skrzeczkowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga.