Kobieta trzyma dłoń na policzku.
"Moja matka widziała jego w moich oczach". Fot. Matej/ Pexels.com

Niektóre relacje są tak trudne, że zostają z nami na zawsze. Pozostawiają po sobie pustkę, dziurę, zimno przepływające przez całe nasze ciało. List tej kobiety jest o takiej relacji. I o samotności.

REKLAMA

Poniżej publikujemy pełną treść listu.

Siedemnaście długich lat

"Jestem matką trójki dzieci, mam fajnego partnera i dobre życie. To życie, które wybrałam sama i zbudowałam dzięki własnym decyzjom i ogromnej pracy, jest lepszą wersją mojego życia. Poprzednie było, cóż, trudne.

Rodzina, w której się wychowałam, była dysfunkcyjna. Wiem to teraz, po terapii i latach przepracowywania swoich traum. Nieobecny ojciec, obciążony nałogiem i matka, która zawsze widziała jego oczy w mojej twarzy. Zimna, niedostępna.

I tak dryfowałam między nimi przez siedemnaście długich lat. Po tym czasie wyjechałam do pierwszej pracy i powroty do domu traktowałam jak obowiązek, nie przywilej.

Minęły ponad dwie dekady, odkąd zmieniłam bieg wydarzeń. W tym czasie odszedł mój ojciec, matka została sama. W starym mieszkaniu, którego ściany przesiąknęły naszą toksyczną relacją, jest teraz sama. Mama ma prawie 70 lat. Nie zostawiłam jej nigdy, chociaż nie czuję już nic, kiedy na nią patrzę.

Wspieram, jestem w tym samym mieście, odwiedzam. Zna moje dzieci i mojego męża, raz nawet nas odwiedziła. Nie usłyszałam ani jednego dobrego słowa.

Za moment kolejny rok, w którym zaproszę ją na święta. Prawdopodobnie znowu odmówi, a ja nie będę nalegać.

Będzie siedziała sama w tym pustym mieszkaniu, w którym na meblach wciąż widać ślady nagłych porywów zbyt gwałtownych emocji. W starym mieszkaniu, w którym na ścianie za zasłoną rok po roku odmierzaliśmy z tatą wysokość mojego ciała. W tych krótkich momentach, w których trzeźwiał.

Będzie siedziała tam sama. W Wigilię przyjadę, zostawię jej jedzenie, spróbuję dotknąć jej dłoni. Odsunie ją.

Moja matka, która nigdy nie spojrzy na mnie tak, jak ja patrzę na swoje córki.

Nie będę nalegać".

Czytaj także: