Jennifer Aniston, kultowa Rachel, odsłoniła po ponad pięciu dekadach jedną z najbardziej intymnych kart. Nazywana jedną z najbardziej niezależnych kobiet sukcesu, sław, które wybrały siebie ponad macierzyństwo, wyznała, że marzyła o dziecku i przeżyła procedurę in vitro. Do ciąży nie doszło, a sama Aniston musiała stanąć w prawdzie swojej bezpłodności.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jennifer Aniston przez dekady ukrywała swoją walkę o macierzyństwo.
Teraz staje w swojej prawdzie i mówi: nie mam nic do ukrycia.
Narracja dotycząca kobiet i ich decyzji o posiadaniu potomstwa prawie zawsze jest krzywdząca. Nikomu nic do kobiecego łona.
"To były absolutne kłamstwa"
„To było naprawdę trudne.” – mówi teraz w wywiadzie dla magazynu Allure. I dalej mówi coś, co każe nam zweryfikować wszystkie nasze jednostkowe i społeczne niedorzeczne domysły:
Oto, czym się karmimy. Oto co zasiane jest w naszych głowach, a miłościwie (?) nam panujący podbijają swoim bełkotem – kobieta daję w szyję albo jest okrutną egoistką i dlatego nie ma dzieci.
Za zamkniętymi drzwiami, w ciałach i w duszach tych kobiet często dzieją się rzeczy, których nie potrafimy zrozumieć. Lata cierpienia, tęsknoty za pierwotną energią matki w sobie, fizycznych słabości, które nagle determinują przyszłość. Nie pozostawiają wyboru.
Jennifer Aniston miała karierę, pieniądze, sławę. A i tak jednym z jej najdotkliwszych doświadczeń jest niemoc posiadania dziecka.
Na świecie są miliony takich kobiet. Nikomu nic do tego, z jakiego powodu nie mają dzieci, dlatego że pod tym pozornym płaszczem niezależności może kryć się wielka trauma. Może, nie musi i to też jest ok. Ale może i ten cień przypuszczenia powinien nas dystansować od ocen, od pytań, od kwestowania wyroków!
Bezpłodność jest okrutna, żadna istota nie powinna jej doświadczyć. Pragnienie posiadania dziecka jest intensywne, czasami tak bardzo, że aż boli.
Aniston mówi: „Teraz odczuwam niewielką ulgę, ponieważ nie ma więcej pytań: Czy mogę? Może. Może. Może. Nie muszę już o tym myśleć. Ten statek dla mnie odpłynął.” I staje w swojej wielkiej prawdzie i słabości: nie ma dla mnie dziecka, nie ma we mnie matki i akceptuję to.
Bardzo odczuwam wszystkie decyzje
Jestem matką i kiedy czytam słowa Jen, myślę z żalem, że doświadczyła pustki. Z drugiej strony jestem matką, ale jestem też świadomą kobietą i kiedy czytam, jak inna kobieta, choćby Ewa Chodakowska, mówi: "Świadomie nie decyduję się na macierzyństwo", to myślę sobie, że to jest ok. I że nie ma z pustką nic wspólnego.
Posiadanie potomstwa jest na pewno pierwotne w jakiś sposób, nie da się temu zaprzeczyć. Jednak nie definiuje nas jako jedyne na świecie. Możemy być pełne, dojrzałe, świadome i wartościowe bez dziecka w łonie. I to jest ok.
Myślę, że każdy z nas ma taki port, z którego odpłynęły jakieś statki. Dobrze jest wykonywać pracę nad sobą, by umieć te rejsy zaakceptować.
Bolesna była narracja, że jestem po prostu samolubna – Po prostu zależało mi na mojej karierze. (…) A powodem, dla którego mój mąż mnie zostawił, dlaczego zakończyliśmy nasze małżeństwo, było to, że nie chciałam dać mu dziecka. To były absolutne kłamstwa. W tej chwili nie mam nic do ukrycia.