Poczęstowałam kolegę syna czekoladą. Nie spodziewałam się takiej reakcji jego mamy
Iza Orlicz
28 września 2022, 16:13·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 28 września 2022, 16:13
Wydawałoby się, że zapraszanie do domu kolegów czy koleżanek naszych dzieci ma same plusy. Mogą spędzić ze sobą więcej czasu, zacieśnić łączącą ich więź, pobawić się w to, co lubią. "Ostatnio przyszedł do nas kolega syna z klasy. Gdy moje dziecko zapytało, czy mamy coś słodkiego, poczęstowałam ich czekoladą. Nie spodziewałam się takiej reakcji ze strony jego mamy” – pisze Anna.
Reklama.
Reklama.
Każda rodzina ma swoje zasady, którymi kieruje się w kwestiach wychowywania dzieci.
Czytelniczka pisze, że poczęstowała syna kolegi czekoladą, a jego mama zrobiła jej awanturę.
Jako rodzice powinniśmy informować o panujących w naszym domu zasadach, gdy powierzamy nasze dziecko opiece innych.
"Mój syn chodzi do drugiej klasy szkoły podstawowej. Ma dwóch czy trzech ulubionych kolegów i właśnie jeden z nich przyszedł do nas do domu po lekcjach. Chłopcy naprawdę super się bawili – układali Lego, pograli trochę w gry, widać było, że lubią się i przebywanie w swoim towarzystwie sprawia im frajdę.
Nie wiem jednak, czy uda im się spotkać kolejny raz, wszystko przez jeden incydent” – pisze Anna i dodaje, że w którymś momencie chłopcy przyszli do niej, gdy coś robiła w kuchni.
Powiedział, że je słodycze
"Mój syn zapytał mnie, czy mamy coś słodkiego. Nie jestem przeciwniczką słodyczy, oczywiście dozuje mu je, ale nie zabraniam zjeść jednego cukierka czy paru ciastek, gdy ma na nie ochotę.
Powiedziałam, że mamy czekoladę. Wyjęłam ją, podzieliłam na małe kawałki, ale zanim poczęstowałam kolegę syna, zapytałam go, czy może ją jeść. Wiem, że teraz dzieci mają różne alergie i nie chciałabym komukolwiek zaszkodzić.
Chłopiec powiedział, że może, w domu też je i wziął do ręki od razu kilka kawałków czekolady. Pomyślałam, że chyba nie je zbyt często słodyczy, ale w sumie to nie moja sprawa” – pisze Anna.
Jego mama zadzwoniła z pretensjami
"Chłopca po dwóch godzinach odebrał tata, a jakąś godzinę później zadzwoniła jego mama. Myślałam, że może chce się dowiedzieć, jak bawili się razem nasi synowie, ale zamiast miłego tonu głosu, usłyszałam bardzo stanowcze pytanie, czy dałam jej dziecku czekoladę.
Potwierdziłam, zgodnie z prawdą i dodałam, że jej syn zapewnił mnie, że może jeść słodycze. To w końcu 8-letni chłopiec, chyba wie, co mu wolno, a co nie. Przestraszyłam się, że może ma alergię, o której mnie nie poinformował, zaczęłam pytać o to mamę, ale przerwała mi w pół słowa.
Okazało się, że to nie kwestie zdrowotne, a zasady panujące w ich domu. Chłopiec ma zakaz jedzenia jakichkolwiek słodyczy i jego mama miała do mnie ogromne pretensje, że poczęstowałam jej syna czekoladą.
Wymieniłyśmy kilka ostrych zdań, bo usłyszałam od niej, że powinnam skontaktować się w tej sprawie z nią, a ja odparłam, że zapytałam jej syna i to on powinien mi powiedzieć, że rodzice nie pozwalają mu jeść słodyczy” – pisze Anna i dodaje, że stosunki z mamą chłopca nadal są napięte.
Masz zasady, poinformuj innych
"Nie czuję, że popełniłam błąd. Nie zaprosiłam 3-letniego kolegi syna, tylko 8-latka, który dobrze wie, jakie zasady panują w jego domu. Powinno mi dać do myślenia, że tak rzucił się wygłodniały na tę czekoladę, jakby rzeczywiście jadł ją raz na rok.
Z drugiej strony uważam, że to ta mama powinna mnie poinformować o tym, na co ewentualnie nie pozwalać jej synowi, gdy bawi się u nas w domu. A gdyby był głodny i chciałabym mu zrobić kanapkę z żółtym serem, to też miałabym do niej dzwonić? Posyła dziecko do kolegi i wymaga, że będę dzwonić do niej z każdą pierdołą i pytać o pozwolenie” – dodaje Anna.
Każda rodzina ma prawo do swoich zasad, ale powinniśmy uprzedzać o nich innych. Nawet gdy powierzamy opiekę nad dzieckiem bliskim nam osobom, jak babcia czy dziadek, dobrze jest poinformować ich, co jest dla nas priorytetem w wychowywaniu, na co pozwalamy dziecku, a co stoi w zupełnej sprzeczności z naszymi przekonaniami.