Współczesne nastolatki wyprzedziły swoich rodziców o dobre pół długości w zakresie akceptacji siebie, wolności poszukiwań własnego "ja" i tolerancji. Dorośli zostali z tyłu i zastanawiają się, czy popkultura i internet nie porwały ich dzieci na zawsze. Z seksuologiem Michałem Pozdałem, ekspertem Fundacji SEXEDPL, rozmawiam o tym, dlaczego rodzice boją się dorastania swoich dzieci oraz ich rozwijającej się seksualności. I co z tym majdanem zrobić?
Reklama.
Reklama.
Niepotrzebnie wrzucamy wszystkie nastolatki do tego samego worka. Dziewczynki w wieku 12-15 lat tworzą odrębny świat "cielęcego wieku", a burza hormonów i rozwijająca się seksualność sprawiają, że to jeden z najtrudniej akceptowanych przez rodziców okresów w ich drodze do dorosłości.
Tymczasem niepostrzeżenie rzeczywistość młodych ludzi przyspieszyła. Rodzice, starsi od nich o dobre 20 lat, zostali w tyle. Pozostało im narzekanie na młodzież, której nie rozumieją, choć udało im znaleźć się winnych takiego stanu - popkulturę i internet.
Media robią sporo złego, ale trzeba im przyznać, że w niewyobrażalny sposób rozwinęły w młodym pokoleniu tolerancję i przyzwolenie na szukanie swojej drogi. Z seksuologiem Michałem Pozdałem, ekspertem Fundacji SEXEDPL, rozmawiamy o tym, dlaczego wczesne nastolatki to najbardziej niezrozumiana grupa wiekowa oraz jak mądrze dać im wolność. A to wszystko pod tęczową flagą, która stała się niemal symbolem akceptacji różnorodności w młodym pokoleniu.
Dlaczego wejście w wiek 12-15 lat jest tak wyjątkowym czasem dla dziewczynek?
Jest to okres szczególny, dlatego że zaczynają oddziaływać hormony płciowe. A one mają to do siebie, że oddziałują także na układ limbiczny, czyli tzw. centrum sterowania emocjami. I to powoduje, że nastolatki po pierwsze zaczynają odczuwać pobudzenie seksualne, a po drugie zaczynają być burzliwe emocjonalnie. Tak naprawdę często ta hormonalna gorączka jest nie do okiełznania, a dodatkowo nastolatki rozwojowo nie do końca potrafią jeszcze przewidywać konsekwencji swoich działań.
Testosteron, estrogen, progesteron powodują widoczne zmiany, a także różnicę w zachowaniu dziecka. Na nas w tym wieku też wpływały…
Ale my już tego nie pamiętamy albo mówimy, że buntowaliśmy się inaczej.
Ja mam czasem wrażenie, że rodzicom wydaje się, że narodzili się, dopiero gdy urodziło się im dziecko, pomijając wszystko, co było wcześniej.
Ten nasz bunt wydaje się inny, ale też mieliśmy silnych oponentów – naszych rodziców. Różnice między nami były bardzo widoczne, na pewno dla nas. Teraz rodzice dają dzieciom pewną swobodę, pozwalają buntować się na poziomie deklaratywnym, choć w środku się w nich gotuje. Chcą i nie chcą być fajnymi „starymi” w tym samym momencie.
Zmiana pokoleniowa, która nastąpiła, jest ogromna. Szczególnie w zakresie społeczno-kulturowym. Rodzice obecnych nastolatków żyli w innej rzeczywistości. Pokolenie lat 90., a nawet początku lat 2000, miało podobną perspektywę, co jego rodzice. Teraz widzimy przepaść.
Rodzicom brakuje świadomości, że internet i media społecznościowe to klucz życia ich dzieci. I bywa, że starsi mają archaiczne poglądy dotyczące tej strefy.
Dodatkowo, jeśli mówimy o seksualności, ten zakres także bardzo się zmienił. Zupełnie inaczej przyglądamy się teraz „normie” i „patologii” zachowań. Te zmiany, choć opisane z naukowego punktu widzenia dobre 20 lat temu, zaczynają być nareszcie widoczne społecznie.
Dorosłym trudno jest chyba zrozumieć, że nastolatek, który jest jeszcze przecież dzieckiem w podstawówce, na ich oczach staje się osobą seksualną.
Czas dzieciństwa bardzo się dzisiaj ukrócił. Mówię o emocjonalnym dzieciństwie. Jeszcze kiedyś był dosyć jasny podział na dzieci, nastolatki, osoby wczesnodorosłe i dorosłe. A dzisiaj jest tak, że nie ma praktycznie różnic w ubiorze i zachowaniu 12-latek i dorosłych kobiet. Dzieci często są teraz miniaturami dorosłych.
Spójrzmy na popkulturę. W serialach dla nastolatków „Euforia” czy „Szkoła dla elity” nie ma okresu adolescencji. Ich bohaterowie od razu są dorośli – mają dorosłe dylematy, piją alkohol jak dorośli, ćpają jak dorośli, jak uprawiają seks to zupełnie pewny siebie i znów, dorosły.
A gdzie okres budowania siebie, sprawdzania, eksperymentowania?
Może widział Pan serial „Heartstopper”? Powstał na podstawie komiksu. Obie rzeczy są teraz szalenie popularne wśród wczesnych nastolatków. Z dorosłej perspektywy powiem, że mnie znudził, ale był idealnym serialem dla mojej córki. Pokazywał ten strach przed powiedzeniem komuś: „podobasz mi się”, brak asertywności, zachowawczość, trochę nazwę to „rozmemłaniem emocjonalnym”.
Dokładnie. Jednak seriale będą wzorcem dla nastolatków, one chcą się zobaczyć takimi, jak na ekranie. Także, a może szczególnie, te przerysowane postaci – piękne, bogate, pewne siebie.
Zahaczając o „Heartstoppera”, nie można nie podjąć tematu LGBTQ+. Tolerancja i akceptacja dla osób nieheteronormatywnych bije wszelkie rekordy i zdaje się, że jest powszechna w młodym pokoleniu.
To pierwsze pokolenie, które w tak młodym wieku, wie, kim jest osoba homoseksualna, gej, lesbijka, czym jest transpłciowość. I nie tylko w Warszawie. Ja pracuję w Katowicach, Chorzowie, Siemianowicach i spotykam się z młodymi ludźmi, którzy mówią: „Czuję się osobą niebinarną/transpłciową/homoseksualną”. W jednej klasie mam 6 takich osób.
Podobnie jest w szkole mojej córki. Wydaje mi się, że wykazują się niesamowitą samoświadomością, nazywając swoją seksualność i nie bojąc się o niej rozmawiać.
Oni mogą w końcu nazwać swoje dylematy dotyczące seksualności i się ich nie wstydzić. Stąd tęczowe torby, naszywki, pinsy na koszulkach. Pamiętajmy, że to czas zachowań opozycyjno-buntowniczych. Nastolatki potrzebują odseparowania, zdrowego buntu. Muszą mieć przeciw czemu się buntować.
A jest to pokolenie, któremu bardzo wiele wolno. Moje pokolenie, ja mam 43 lata, mogło się buntować przeciwko sztywnym nakazom życia, szarości. Dlatego naszą manifestacją był kolor i subkultury. Dzisiejszy nastolatek w glanach i z kolczykami nikogo nie rusza. Ale właśnie strefa seksualności jest teraz bardzo aktywna, a szczególnie w naszym kraju mocno polaryzująca.
Patrząc na to z perspektywy teorii systemowej, to w Polsce właśnie to jest ten obszar, w którym młodzi mogą się buntować. Często słyszę w gabinecie: „Moja mama jest homofobką”, „Jak ojciec widzi moją tęczową torbę, to dostaje piany”.
Czy jednak dzieciaki czegoś nie tracą? Zwykle buntowaliśmy się przeciwko temu, co jest najbliżej – rodzicom, dziadkom, nauczycielom. Teraz mamy internet, który nieustannie nas ocenia, obcy ludzie komentują strój, zachowanie, zdjęcie zachodzącego słońca nad blokowiskiem. Jednocześnie te dzieciaki mierzą się z homofobicznym społeczeństwem, z którego czerpią bunt, ale jednocześnie wielość wrogów może być dla nich przytłaczająca.
Problem jest taki, że wielość wzorców powoduje, że oni są bardzo pogubieni. Bo rzeczywiście dzisiaj szukają tego, kim są. Są bardzo często jednak samotni. Pamiętajmy, że to pokolenie, które zostało oddane na matkowanie tabletowi i smartfonom.
A dodajmy rozbieżności językowe. Nastolatki operują słownictwem, którego nie rozumieją rodzice. I nie chodzi o slang, ale samo nazewnictwo: niebinarność, transpłciowość, cisseksualność. Rodzic, który ich nie potrafi rozszyfrować, zupełnie traci szansę na dogonienie i zrozumienie swojego dziecka.
To są ciężkie tematy dla pokoleń 30 i 40+. Rodzice często nie wiedzą, jak się zachować. Nie wiedzą, co powiedzieć. Posługują się stereotypami dotyczącymi osób homoseksualnych.
Tylko że często po prostu się boją o to, że ich dzieci sobie nie poradzą w życiu, będą cierpiały, padną ofiarą przemocy.
To wokół tego często skupia się lęk tych rodziców, no i szczerze mówiąc, ja się im nie dziwię. Bazują na tym, jakie oni sami mają doświadczenia czy w oparciu o stereotypy, które biorą za prawdę. A i tak jest różnica, jeśli dziecko jest po prostu lesbijką lub gejem, a dzieckiem, które identyfikuje się jako osoba transpłciowa.
Jeśli okaże się, że nasze dziecko rzeczywiście cierpi z powodu dysforii płciowej, będzie wówczas potrzebowało pomocy psychologicznej, a w dalszej kolejności interwencji medycznej, czyli tranzycji polegającej na korekcie płci do płci przeżywanej. Czyli mówimy tutaj o bardzo inwazyjnych zabiegach medycznych, takich jak na przykład mastektomia oraz podanie hormonów płciowych. W tym przypadku testosteronu lub estrogenów, które powodują zmiany w ciele, czasami nieodwracalne.
Rodzice boją się rozwijającej się seksualności dzieci?
Powiem o masturbacji, rodzice mają różne postawy dotyczące zaspokajania się dziewczynek i chłopców. W części w ogóle wolą sobie tego nie wyobrażać, ale są też rodzice, którzy otwarcie to piętnują. Upokarzają dzieci, tłumaczą im, że robią coś okropnego. Wywołują w nich poczucie winy. Szczególnie silnie zaszczepiają poczucie wstydu dziewczynkom.
Są też matki chłopców, które wystają pod drzwiami łazienki, potrafią wąchać synom ręce albo sprawdzać majtki. To jest bardzo częste, słyszę w gabinecie takie historie i to powszechne.
Rozwijanie się sfery seksualnej dziecka oznacza dla rodzica, że zaczyna ono powoli stawać się dorosłe. Proces separacji nie jest dla rodzica łatwy, więc czasami na wszelkie sposoby, czasem nieświadomie, stara się zaprzeczyć temu, że ich dziecko zaczyna dorastać.
Stąd też wspominki na imprezach rodzinnych o tym, jak Jaś był mały i wkładał rękę do majtek, gdy 15-letni syn siedzi przy tym samym stole. Albo gdy nastolatka ma rozwinięte piersi i miesiączkuje, a mama opowiada o niej jak o malutkiej dziewczynce, którą można klepać po pupci.
Czy to może wynikać ze strachu przed zmianą?
Akceptacja tego, że nam dorasta dziecko, jest też akceptacją faktu, że my się starzejemy.
Miałam z moją córką taką sytuację, że byłyśmy w centrum handlowym i poprosiła mnie o podpaskę. Ja z moim wyniesionym z domu wstydem, próbowałam jej dyskretnie ją podać. A ona zapytała: po co się tak czaisz? Wzięła podpaskę i dumnie pomaszerowała z nią do toalety. Zauważyłam tę różnicę. Dla niej i jej koleżanek okres nie jest powodem do wstydu.
Dla wielu dziewczynek to norma. To jednak będzie zależało, w jakim środowisku zostały wychowane. Uważam, że popkultura, np. serial „Sex Education” robią ogromną robotę, czy nawet ten „Heartstopper”, kanały na Tik Toku. Oczywiście ma to też zgubny wpływ jako medium, w którym każdy pokazuje się jako idealny, ale pod względem „oswajania” takich tematów to jest duże wsparcie.
Przejdźmy do zajęć praktycznych. Jak rozmawiać z dzieckiem, które poszukuje siebie i bada swoją seksualność, aby nie krzywdzić?
Teraz powiem coś kontrowersyjnego dla niektórych osób. Ludzie są różni, ale także osoby homofobiczne są rodzicami i mogą odczuwać złość, gdy widzą kontakty homoseksualne, mogą czuć wstręt. I taki rodzic szczególnie musi dbać o to, aby nie zrobić krzywdy dziecku. Poradzić sobie z tym, co odczuwa, ale nie infekować dziecka swoją niechęcią. Miałem takich rodziców na spotkaniach wielokrotnie.
Gdy rozmawiałam z gejami o ich coming outach, oni mówili, że pierwszą rzeczą było wypuszczanie małych sygnałów, sprawdzających tolerancję rodzica. Na przykład zaproponowanie obejrzenia wspólnie filmu z wątkiem homoseksualnym, a w czasie seansu obserwowanie reakcji dorosłego.
Dzieci testują, w jakim stopniu ich własna autentyczność nie zagrozi więzi z rodzicem. Kiedy dziecko było małe i się smuciło, a matka powtarzała: „Czemu znowu jesteś smutna? Uśmiechnij się!”, to ono szybko nauczyło się, że gdy odczuwa nieprzyjemne emocje, to mama je odrzuca. Potem to rezonuje w całym dorosłym życiu. Jako osoba dorosła ciągle uśmiecha się i płacze w środku, bo boi się, że gdy ujawni swoje emocje to partner albo inna bliska osoba ją odrzuci.
Tak samo nastolatki. Badają swoją autentyczność i odpowiedź rodzica. W przypadku dzieci to zawsze ich dobro powinno być brane pod uwagę jako pierwsze. Więc nawet jak mnie szlag trafia, gdy dziecko mówi, że jest lesbijką, to trzeba to przełknąć i nie tryskać jadem. Lepiej nie mówić nic, niż skrzywdzić jednym słowem. Zawsze można wrócić do dziecka i powiedzieć: „Ciężko było mi to usłyszeć, ale takich rozmów potrzebujemy”.
--------------------------
Michał Pozdał - psychoterapeuta i seksuolog. Założył i kieruje pracą Instytutu Psychoterapii i Seksuologii w Katowicach. Prowadzi psychoterapię młodzieży i dorosłych. Jest współautorem (z Agatą Jankowską) książki "Męskie sprawy. Życie, seks i cała reszta" oraz książki "Kobieta świadoma". Ekspert Fundacji SEXEDPL. Niedawno ukazała się książka, w której odpowiada na pytania rodziców nastolatek i nie tylko.