Takie nieładne brwi
Zastanawiam się, jak to działa, że ilekroć pójdę do salonu kosmetycznego, fryzjera czy podologa, to zamiast pozbyć się jakiegoś problemu czy po prostu odświeżyć swój wygląd, w ramach bonusu wracam do domu z kolejną nową przypadłością i defektem. Tak jest za każdym razem!
Kiedyś regularnie chodziłam na regulację i hennę brwi. Przestałam, bo miałam dość słuchania przytyków specjalistek od tych zabiegów, że mam tak strasznie przerzedzony łuk brwiowy. Być może mam, szczerze mówiąc nigdy nie zwróciłam na to jakiejś szczególnej uwagi. Możliwe, że taką mam urodę albo włoski wycierają mi się w nocy o poduszkę. Ale niezależnie od tego nie rozumiem, dlaczego zamiast po prostu zrobić to, za co płacę, i to nie mało, panie wytykają mi defekty?
Oczywiście kilka razy dałam się namówić na jakieś głupie odżywki i zabiegi, które ostatecznie okazały się mniej skuteczne niż smarowanie brwi zwykłym olejkiem rycynowym. Ja rozumiem, że tego typu gadki szmatki mają zmusić mnie do tego, żebym wydała więcej pieniędzy. Ale naprawdę, żeby zarobić, trzeba ludziom wytykać niedoskonałości i wpędzać ich w kompleksy?
I włosy takie zniszczone
Kolejna batalia to oczywiście wizyty u fryzjera. Pan fryzjer widzi zniszczone i cienkie włosy, o czym od razu mnie informuje. Ja tam nic szczególnego nie widzę. Cienkie włosy? Błagam, przecież większość Polek ma dokładnie takie włosy. Zresztą przyszłam na podcięcie końcówek, a nie na szczegółową analizę stanu włosa.
No i przez godzinę znów słucham o "niedrogich" zabiegach pielęgnacyjnych po 200 zł, które za wszelką cenę chce się wcisnąć moim "zniszczonym" włosom. Gdy pan fryzjer znajdzie jednego siwego włosa, też mnie o tym informuje. Całe szczęście! Nareszcie wiem, że z tyłu mojej głowy czai się jeden siwy włos.
Cera tłusta, pory widoczne, zęby żółte
Ostatnio faktycznie często chodzę w takie miejsca, więc lista moich defektów jest imponująco długa. U kosmetyczki, podczas standardowego czyszczenia twarzy, dowiedziałam się też, że mam bardzo tłustą cerę i konieczna jest seria zabiegów, których łączna cena przekracza 1000 zł. No ale dzięki temu moje pory miałyby zostać cudownie zwężone, a twarz przestałaby się świecić... Co do tego momentu kompletnie mi nie przeszkadzało.
Z kolei od higienistki u dentysty dowiedziałam się podczas scalingu, że mam żółtą kość i może chciałabym wybielić zęby. Przedwczoraj u podologa, do którego poszłam wyciąć odcisk, usłyszałam, że... rozchodzą mi się kości śródstopia. Na szczęście to dopiero początek, bo jestem młoda i możemy zahamować to wkładkami do butów za 600 zł. Ja już nie wiem, czy w to wierzyć, czy nie.
Ciągle coś
Mam dość, że gdzie się nie ruszę, to zamiast zająć się sprawą, z którą przyszłam, kosmetyczki i fryzjerzy punktują mi wszystkie moje niedoskonałości. Przecież mnóstwo ludzi nawet nie chodzi w takie miejsca i kompletnie o siebie nie dba. Czy to znaczy, że oni wszyscy chodzą z siwymi poniszczonymi włosami, tłustą skórą, żółtymi zębami i zdeformowanymi stopami?
Z takich miejsc jak gabinety kosmetyczne czy fryzjerzy powinnyśmy wychodzić pełne energii, z dobrym nastawieniem, z poczuciem że zrobiłyśmy dla siebie coś wyjątkowego. A ja, na przekór, za każdym razem wychodzę coraz bardziej zdołowana. I jeszcze płacę za to jakieś chore pieniądze. Przecież nie tak powinno to wyglądać!
Od redakcji
Nie warto brać do siebie tego typu uwag. Jak zauważyła autorka listu, nie ma ludzi idealnych i u każdego można znaleźć jakieś defekty. Specjaliści, do których chodzimy, patrzą na nas fachowym okiem i siłą rzeczy widzą tych defektów czy niedoskonałości więcej niż my sami.
Jeśli mamy wątpliwości co do intencji czy prawidłowości oceny danego specjalisty, warto skonsultować to u kogoś innego. Ale to, że kosmetyczka widzi, że mamy tłustą cerę, może być cenną wskazówką do pielęgnacji. Nie trzeba od razu wykupować drogich zabiegów.
To samo dotyczy każdej innej "przypadłości" naszej urody. To nie są istotne sprawy zagrażające zdrowiu czy życiu, więc jeśli do tej pory nie byliśmy ich świadomi, to tym bardziej nie powinniśmy się nimi przejmować.