"Dorastałam w takiej rodzinie, gdzie sprawami domowymi zajmowały się tylko kobiety. Moja mama prała, sprzątała, gotowała, zajmowała się mną i moją starszą siostrą, jednocześnie przyuczając nas do tych wszystkich prac. Była w ciągłym ruchu, coś zawsze miała do zrobienia.
Na nic nie miała czasu poza obowiązkami domowymi. Tak została wychowana i w ten sam sposób wychowała nas. Gdy dorosłam i wyszłam za mąż, naturalnie przyjęłam podobną rolę i nawet nie zastanawiałam się nad tym, dopóki nie urodziłam dziecka” – pisze Agata.
Przyznaje, że opieka nad córką okazała się bardzo absorbująca, ale nadal próbowała pogodzić zajmowanie się nią z obowiązkami domowymi. Czuła się przez to coraz bardziej zmęczona i przytłoczona.
"Okazało się, że nie umiem odpoczywać. Nawet gdy mąż pomagał mi w weekendy, ja próbowałam nadrabiać inne rzeczy. Gdy tylko miałam chwilę dla siebie, natychmiast ogarniał mnie niepokój, że nic nie robię i towarzyszyło mi poczucie winy.
Wiem, że to głupie, ale przez to, jak zastałam wychowana, obowiązki i potrzeby innych stawiałam na pierwszym miejscu. Musiałam być w ruchu, wiecznie czymś zajęta, inaczej czułam się bezużyteczna. Gdyby nie to jedno zdarzenie pewnie nigdy nie poszłabym po rozum do głowy” – pisze Agata.
Okazało się, że któregoś dnia zasłabła. Na szczęście w domu był mąż, na pogotowiu zrobili jej pakiet badań. Diagnoza: anemia i przemęczenie.
"Od tamtej pory coś zmieniło się w moim myśleniu. Wiedziałam, że jeśli nie zmienię swoich priorytetów i samej siebie nie postawię na pierwszym miejscu, skończy się to źle. Byłam zmęczona fizycznie, bo odżywiałam się niedbale albo niedojadałam, ale też wykończona psychicznie, choć nie dopuszczałam do siebie tej myśli. Postanowiłam zadbać o siebie z taką samą czułością i troską, jak dbam o swoje dziecko” – pisze Agata.
Przyznaje, że nie było jej łatwo, bo nie była przyzwyczajona, by w pierwszej kolejności myśleć o sobie.
"Zaczęłam od codziennych, samotnych spacerów, gdy mąż wracał z pracy. Potem zapisałam się raz w tygodniu na pilates. Szukałam sposobów, by zwolnić i nie być ciągle taka nakręcona, że coś 'muszę' lub 'powinnam'.
Jeśli nie mogę danego dnia ugotować, to zamawiam obiad z pobliskiej restauracji, w której robią pyszne i całkiem niedrogie dania. Gdy brakuje mi energii, odpuszczam obowiązki domowe.
Stałam się dzięki temu bardziej cierpliwą, uśmiechniętą, a przede wszystkim zaangażowaną mamą, bo mam na to siłę. Czasem, gdy dopadają mnie wyrzuty sumienia, bo zdarza się, że nadal się pojawiają, to myślę, co doradziłabym mojej własnej córce w podobnej sytuacji. I zawsze odpowiedź jest ta sama: "Kochanie, w pierwszej kolejności zadbaj o siebie” - dodaje Agata.