Tak w polskiej szkole rozwiązuje się problem z agresją. "Pani dyrektor, czy pani oszalała?"
List czytelniczki
25 lutego 2022, 11:40·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 25 lutego 2022, 11:40
"Kiedy syn powiedział, że po feriach do klasy doszła nowa koleżanka, byłam przekonana, że ktoś nowy zamieszkał w okolicy. Nie sądziłam, że dziewczynka została przeniesiona karnie z równoległej VI d. Ale to wcale nie najgorsza z decyzji dyrektorki. Dawno nic mnie tak nie wkurzyło" - pisze Agata.
Reklama.
Reklama.
Nowa koleżanka w klasie syna nie wzbudziła niepokoju Agaty, póki mama nie dowiedziała się, z jakiej przyczyny przeniesiono dziewczynkę.
Agresywna uczennica trafiła do klasy ze swoją wspólniczką, z którą pastwiła się nad dzieckiem z poprzedniej klasy.
Trudno zrozumieć, co kierowało władzami placówki, kiedy wymyślały tę "karę", ale wydaje się ona być absurdalna.
Nowa koleżanka
Kiedy syn Agaty powiedział mamie, że w klasie pojawiła się nowa uczennica, kobieta założyła, że ktoś nowy zamieszkał w okolicy. W szkole jej dziecka pani dyrektor rządzi twardą ręką, nie raz słyszała historię, jak ktoś chciał przenieść dzieci między klasami, na co nie otrzymywał zgody. Albo wychowawca doprowadzi do zażegnania konfliktu, albo trzeba szukać innej szkoły.
"Do pewnego stopnia akceptowałam tę politykę. Szkoła dawała wszelkie narzędzia, mediacje, psychologa. Problemów nie bagatelizowano, a szukano rozwiązania. Klasa syna, poza kilkoma gagatkami, jest bardzo zżyta, to grupa zdolnych, kreatywnych dzieciaków.
Bardzo się wspierają i wystarczy jedno słowo, żeby wszyscy zaangażowali się w jakieś przedsięwzięcie. W młodszych klasach doszło do nich kilka nowych osób, wszystkie zostały przez nich przyjęte i szybko wskakiwały w rytm grupy" - zaczyna swój list Agata.
Wtedy jeszcze nic jej nie martwiło, niepokój przyszedł kilka dni później, kiedy spotkała na szkolnym parkingu grupę rodziców z klasy syna.
Przyszła za karę
Jak Agata dowiedziała się od innych rodziców, nowa uczennica znalazła się w klasie jej syna za karę. "Rzeczywiście dla Ani dyrektorka zrobiła wyjątek, przeniosła ją z równoległej klasy. W swojej miała koleżankę, dziewczynkę z lekką niepełnosprawnością. Dramatycznie jej dokuczała od samego początku. Kilka miesięcy temu przekroczyła granicę i została ukarana" - czytamy.
To, co Agata nazywa przekroczeniem granicy, okazuje się bandyckim zachowaniem. Szóstoklasistka dopuściła się nie tylko przemocy słownej, ale tuż przed świętami pobiła koleżankę. "Nie zrobiła tego sama, miała wspólniczkę. I teraz uwaga - hit. Wspólniczką okazała się jedna z uczennic z klasy Franka. Nie wiem, jak to skomentować. Dwie 13-latki biją koleżankę, więc za karę pani dyrektor umieszcza je w jednej klasie..." - pisze zszokowana kobieta.
"Pozwólcie, że powtórzę, bo sama w to nie wierzę. Dwie oprawczynie niepełnosprawnego dziecka dyrektorka - przeciwna przenoszeniu uczniów między klasami, umieszcza w jednej klasie, sadza je w jednej ławce i... obniża im zachowanie" - podsumowuje Agata, a my przecieramy oczy ze zdumienia.
Walka z przemocą w podstawówkach
Nie raz i nie dwa docierają do nas wasze historie o agresji wśród uczniów, przemocy na szkolnych korytarzach. Niestety często dyrektorzy szkół są w takich sytuacjach nieporadni lub reagują niewystarczająco ostro. Są sytuacje, kiedy sama pogadanka i obniżenie oceny z zachowania nie wystarczy. Trudno nazwać karą przeniesienie dziecka, które pastwi się nad innym, do tej samej klasy, w której jest jego wspólnik.
Smutne, przerażające i nieodpowiedzialne. Dopuszczenie do sytuacji, kiedy jedyne, na co może liczyć ofiara, to przesunięcie oprawcy za ścianę, nie napawa optymizmem. Nie pomaga też w przywracaniu pokrzywdzonemu, ale i pozostałym uczniom wiary w sprawiedliwość.
Zachowanie ze wszech stron naganne wymaga stanowczych działań. Czym innym jest dać drugą szansę, a czym innym wymierzyć karę, która stanowi jedynie plasterek na pooperacyjną ranę. Tu niezbędne są mocne szwy. Inaczej, jak nie w tym samym miejscu, to tuż obok, rana się rozejdzie.
Wieść po szkole rozeszła się szybciej, niż dyrektorka zdążyła dopełnić formalności. Jaki to sygnał dla młodzieży?
Czytaj także:
Chcesz podzielić się swoją historią? Napisz do autorki marta.lewandowska@mamadu.pl