Gdy zaszłam w ciążę, zaczęły się wędrówki kartonów i toreb z ubraniami. Przecież to dość drogie rzeczy, a często zaledwie tylko na kilka tygodni. Gdy pojawiły się dzieci, dość naturalnie zaczęłyśmy się z koleżankami również wymieniać ubrankami. Przecież maluszki tak szybko rosną, a praktycznie nie nie niszczą ubranek. Latami córka nosiła ubrania po starszych kuzynkach i koleżankach.
Gdy córka dorosła do własnego stylu, zaczęłyśmy dokupować to, co jej się podoba. Ale często rzeczy z metkami trafiały do kolejnych dzieci. Zaczęłyśmy chodzić po okolicznych sklepach z używaną odzieżą i tam szukać ciekawych ubrań. W pandemii bardzo zainteresowałam się również vinted i olx. Ludzie w zamknięciu w czterech ścianach zaczęli robić porządki w szafach, a na aukcjach pojawiały się prawdziwe perełki. Wiele ubrań z metkami lub prawie nowe za śmieszne pieniądze. Córka także się wkręciła w "takie" zakupy. Gdy czegoś potrzebuje, siadamy i szukamy. Praktycznie całą rodziną właśnie tak się "ubieramy".
Nieraz rozmawiamy, że fajnie, bo tyle ubrań się produkuje, a potem marnuje, jak przestają być modne. Że to dużo tańsze i fajniejsze niż myszkowanie w stacjonarnych sklepach. Nigdy nie robiłam tajemnicy z tego, że nosimy używane ubrania. Uważam, że to żaden wstyd, a dobra praktyka, w dzisiejszym świecie nastawionym na konsumpcję. Nigdy nie odmawiałam, jej kupowania nowych rzeczy w sklepie.
Myślę, że świetnie rozumie, że to tylko przedmioty i że można do zakupów podchodzić mądrze, racjonalnie i oszczędnie. Coraz bardziej zwracamy uwagę czego i ile kupujemy, dbając o naszą planetę. Bardziej świadome podejście do konsumpcji pozwoliło nam zauważyć, jak wiele niepotrzebnych rzeczy gromadzimy. Jest to dla mnie bardzo potrzebna i ważna umiejętność, jednak córka ma przez to nieprzyjemności.
Może cię zainteresować także: Minimalistyczne rodzicielstwo. 5 najważniejszych kroków, by wprowadzić je w życie
W pełni rozumie ideę noszenia używanych ubrań i się z nią zgadza. Jestem z niej dumna, ze to rozumie. Co więcej, nie odczuwa, żeby coś traciła, a także by jej czegoś zakazywano. Niestety dzieci w klasie mają inne zdanie na ten temat. Są wręcz okrutne. Ostatnio nawiązała się między dziećmi rozmowa à propos ubrań z nowej kolekcji z butiku X. Córka uznała, że jej to nie interesuje, bo ona ma ubrania po kuzynkach albo kupuje to, co jej się podoba w internecie, a nie to, co jest teraz w sklepach. Nie spotkało się to absolutnie ze zrozumieniem. Została wyśmiana i teraz ciągłe słyszy przykre i krzywdzące docinki: że jest biedotą, że nosi stare i niemodne szmaty, że to pewnie wyjęte z PCK.
Nie jestem w stanie zrozumieć, skąd dzieciach tyle jadu. Dlaczego wynoszą z domu, że "jestem lepszy, bo mam nowe jeansy firmy X." Dlaczego dzieci "uczy się" że ktoś jest gorszy, bo nie ma tego co ja. Nie jesteśmy biedni, a nawet gdybyśmy byli nie jest to absolutnie powód do szydzenia.
Wierzymy w inne wartości. Dużo bardziej cenimy sobie wydawanie pieniędzy na wyjście do kina, teatru, czy muzeum. Na wyjazdy i wspólne ciekawe spędzanie czasu. Doświadczenia, które moje dzieci zapamiętają. Wole zainwestować w dobry sprzęt, którego potrzebuję niż w ubrania, o których absolutnie nikt nie będzie pamiętał za 2 miesiące. Uważam, że noszenie używanych ubrań to nie wstyd, a cenna lekcja, którą warto dać każdemu dziecku.
Może cię zainteresować także: Dzieci są najszybciej rosnącą grupą zakupoholików – to polski ewenement. Rodzice, ocknijcie się!