"Jestem osobą wierzącą, tak zostałam wychowana i w wierze katolickiej chcę wychować również moje dziecko. Córeczka ma obecnie dwa lata, postanowiliśmy, że to odpowiedni moment, by zacząć ją regularnie zabierać do kościoła na msze święte. Zwykle siedzi grzecznie i słucha, ale ostatnio rzeczywiście dała popis. Najpierw kręciła się i wierciła w ławce, a w końcu nie wytrzymała, wstała i podskakiwała obok” – pisze Karolina.
Tu nie ma miejsca na durne wygłupy
Przyznaje, że na wszystkie sposoby próbowała uspokoić córkę. Cicho z nią rozmawiała i chciała przekonać, by znów usiadła w ławce, wyjęła książeczkę, by ją czymś zająć, w końcu postanowiła, że nie będzie przez chwilę zwracać na nią uwagi, to może wtedy sama się uspokoi i usiądzie.
"I wtedy właśnie podeszła do mnie kobieta w średnim wieku, która stała kilka metrów od nas. Powiedziała, żebym opanowała swoje dziecko, bo 'to jest kościół, a nie plac zabaw'. Dodała jeszcze, że to oburzające i że jak dziecko nie umie zachować się w kościele, to nie powinno do niego chodzić. 'Tu nie ma miejsca na durne wygłupy' – dodała i odeszła zanim w ogóle zareagowałam. Poczułam się głupio. Wzięłam córeczkę na ręce i wyszłam z kościoła” – pisze Karolina.
Chrześcijańskie zachowanie?
Dodaje jednak, że gdy przemyślała całą sytuację, poczuła narastającą złość na kobietę z kościoła.
"Przecież moja córka to jeszcze małe dziecko. Trudno jej wysiedzieć przez całą mszę. Czasem zachowuje się grzecznie, ale niekiedy roznosi ją dziecięca energia i trudno temu zapobiec. Ja wiem, że to jest kościół i ludzie przychodzą się tu modlić, ale zjadliwe komentarze pod adresem mojego dziecka z chrześcijańską dobrocią i łagodnością też nie mają nic wspólnego.
Można zwrócić uwagę, ale w kulturalny i miły sposób albo nawet, o zgrozo!, wykazać się wyrozumiałością w stosunku do dziecka. Chcę z moją córką przychodzić do kościoła, ale pewnie zajmie to trochę czasu, zanim zacznie się odpowiednio zachowywać na mszy. Czy tak trudno to zrozumieć?” – dodaje Karolina.