
REKLAMA
Pierwsza część przygód nastoletniej detektyw "Enola Holmes. Sprawa zaginionego markiza" została zekranizowana przez Netfliksa, a w obsadzie adaptacji znalazły się największe hollywoodzkie nazwiska, m.in. Millie Bobby Brown, Helena Bonham Carter i Henry Cavill. Właśnie trwają prace na planie drugiej części hitowej produkcji, której szczegóły wciąż są owiane tajemnicą.
Ale jak to się stało, że amerykańska autorka napisała historię siostry Sherlocka Holmesa, która rozgrywa się w Londynie w czasach wiktoriańskich? Kim jest Enola? Zapytaliśmy o to samą autorkę, Nancy Springer.
Za co tak bardzo uwielbia Pani Sherlocka Holmesa?
Zakochałam się w nim, kiedy byłam dzieckiem. Moja matka miała cały zbiór dzieł Sir Artura Conan Doyle'a. Przeczytałam wszystkie dziesięć tomów, ale do opowiadań o Sherlocku Holmesie wracałam regularnie. Czytałam je w kółko, aż nauczyłam się ich na pamięć. Pamiętam, jaka byłam zrozpaczona, kiedy zdałam sobie sprawę, że to już wszystkie i nie mam niczego nowego do czytania (śmiech).
Zakochałam się w nim, kiedy byłam dzieckiem. Moja matka miała cały zbiór dzieł Sir Artura Conan Doyle'a. Przeczytałam wszystkie dziesięć tomów, ale do opowiadań o Sherlocku Holmesie wracałam regularnie. Czytałam je w kółko, aż nauczyłam się ich na pamięć. Pamiętam, jaka byłam zrozpaczona, kiedy zdałam sobie sprawę, że to już wszystkie i nie mam niczego nowego do czytania (śmiech).
Dlatego napisała Pani książkę o przygodach jego młodszej siostry?
Warto pamiętać, że pisałam nie tylko z pasji – to też moje źródło utrzymania. Pewnego razu wydawca zasugerował, że chciałby, abym napisała coś, co dzieje się w najmroczniejszych zakamarkach Londynu w czasach Kuby Rozpruwacza. Nie byłam do tego przekonana, dopóki nie zdałam sobie sprawy, że to przecież czasy także mojego ulubionego Sherlocka Holmesa.
Warto pamiętać, że pisałam nie tylko z pasji – to też moje źródło utrzymania. Pewnego razu wydawca zasugerował, że chciałby, abym napisała coś, co dzieje się w najmroczniejszych zakamarkach Londynu w czasach Kuby Rozpruwacza. Nie byłam do tego przekonana, dopóki nie zdałam sobie sprawy, że to przecież czasy także mojego ulubionego Sherlocka Holmesa.
I jak się miało wkrótce okazać, także jego siostry, Enoli. Jej imię nie jest przypadkowe?
Enola pisane od tyłu oznacza "alone" (czyli „sama” - przyp. redakcji). To jest prawdziwe imię, które nosiło wiele dziewcząt w okresie wiktoriańskim. W tamtych czasach w Anglii była tendencja do nadawania dziewczynkom dosyć smutnych imion, takich jak na przykład Dolores, co oznaczało "ta smutna", Perdita, czyli "ta zagubiona" lub "Isola", co znaczy "ta izolowana". Dla mnie brzmi to jak smutny komentarz do tego, co miało stać się z tymi dziewczynkami, w momencie, w którym staną się kobietami.
Enola pisane od tyłu oznacza "alone" (czyli „sama” - przyp. redakcji). To jest prawdziwe imię, które nosiło wiele dziewcząt w okresie wiktoriańskim. W tamtych czasach w Anglii była tendencja do nadawania dziewczynkom dosyć smutnych imion, takich jak na przykład Dolores, co oznaczało "ta smutna", Perdita, czyli "ta zagubiona" lub "Isola", co znaczy "ta izolowana". Dla mnie brzmi to jak smutny komentarz do tego, co miało stać się z tymi dziewczynkami, w momencie, w którym staną się kobietami.
Jest coś, co Panią szczególnie zaskoczyło w ówczesnym podejściu do kobiet?
Tym, co mnie zdecydowanie zszokowało w wiktoriańskim traktowaniu kobiet, był sposób, w jaki mężowie pozbywali się niechcianych żon, umieszczając je w zakładach dla chorych umysłowo. Rozwód był kosztowny i pociągał za sobą skandal, ale mąż mógł "odłożyć" żonę, uzyskując podpis dwóch lekarzy, z czego jeden był zazwyczaj właścicielem zakładu. Po umieszczeniu kobiety w czymś, co w zasadzie było więzieniem, nie miała ona innego wyboru, jak żyć tam i... umrzeć tam.
Tym, co mnie zdecydowanie zszokowało w wiktoriańskim traktowaniu kobiet, był sposób, w jaki mężowie pozbywali się niechcianych żon, umieszczając je w zakładach dla chorych umysłowo. Rozwód był kosztowny i pociągał za sobą skandal, ale mąż mógł "odłożyć" żonę, uzyskując podpis dwóch lekarzy, z czego jeden był zazwyczaj właścicielem zakładu. Po umieszczeniu kobiety w czymś, co w zasadzie było więzieniem, nie miała ona innego wyboru, jak żyć tam i... umrzeć tam.
Enola, zwłaszcza jak na tamte czasy, była zupełnie inna. Jej historią chciała Pani pokazać, że dziewczynki, jeśli tylko chcą, mogą zrobić wszystko?
Nikt nie może zrobić wszystkiego (śmiech). Kiedy piszę, nie chce nikomu niczego pokazywać, ani niczego uczyć. Jako trochę odmieniec w społeczeństwie, tworzę przede wszystkim dla siebie. Pisanie historii pomaga mi poczuć się lepiej ze światem i z samą sobą.
Zresztą książki o Enoli nie są dedykowane tylko dzieciom. Z początku były przeznaczone dla nastolatków i dorosłych, ale odkąd zostały opublikowane po raz pierwszy, przemówiły do czytelników w każdym wieku.
Co sprawiało Pani najwięcej trudności podczas ich pisania?
Najtrudniejsze było przeprowadzenie ogromnej ilości badań i wczucie się w ten klimat tak, jakbym sama urodziła się w wiktoriańskim Londynie. Trudno było mi odnaleźć charakter miasta z tamtych lat.
Najtrudniejsze było przeprowadzenie ogromnej ilości badań i wczucie się w ten klimat tak, jakbym sama urodziła się w wiktoriańskim Londynie. Trudno było mi odnaleźć charakter miasta z tamtych lat.
Ten klimat doskonale uchwycono także w filmie, który Netfliks nakręcił na podstawie Pani książki o Enoli. Jakie to uczucie widzieć swoją własną historię na ekranie?
Cudowne. Oczywiście film bardzo odbiegał od historii, którą napisałam, ale oglądanie go było dla mnie wielką przyjemnością. To jest naprawdę świetny film.
Cudowne. Oczywiście film bardzo odbiegał od historii, którą napisałam, ale oglądanie go było dla mnie wielką przyjemnością. To jest naprawdę świetny film.
Główną rolę w filmie zagrała Millie Bobby Brown. Tak wyobrażała sobie Pani Enolę?
Uwielbiam to, co Millie Bobby Brown zaprezentowała w filmie. Uważam, że jest genialną i niesamowicie charyzmatyczną aktorką. Mimo to Enola z moich wyobrażeń jest inna: jest koścista, chuda, ma nieco spiczasty nos i kompleks niższości, niestety wygląda jak jej brat Sherlock. Nie chciałabyś tego zrobić Millie, prawda (śmiech)? Zresztą ja uważam, że film i książka są i powinny być dwoma zupełnie różnymi dziełami.
Uwielbiam to, co Millie Bobby Brown zaprezentowała w filmie. Uważam, że jest genialną i niesamowicie charyzmatyczną aktorką. Mimo to Enola z moich wyobrażeń jest inna: jest koścista, chuda, ma nieco spiczasty nos i kompleks niższości, niestety wygląda jak jej brat Sherlock. Nie chciałabyś tego zrobić Millie, prawda (śmiech)? Zresztą ja uważam, że film i książka są i powinny być dwoma zupełnie różnymi dziełami.
Współpracowała Pani przy jego powstawaniu?
„Współpraca” nie jest tu najbardziej trafnym słowem. Można powiedzieć, że delektowałam się swoim zaangażowaniem. Żeby było jasne, nie pisałam tego scenariusza, ale czytałam go na różnych etapach jego powstawania. Zgłaszałam uwagi, czasami namawiałam do jakichś zmian. Ale przez większość czasu byłam zdziwiona, jakie to było dobre. Czuję się naprawdę szczęściarą.
„Współpraca” nie jest tu najbardziej trafnym słowem. Można powiedzieć, że delektowałam się swoim zaangażowaniem. Żeby było jasne, nie pisałam tego scenariusza, ale czytałam go na różnych etapach jego powstawania. Zgłaszałam uwagi, czasami namawiałam do jakichś zmian. Ale przez większość czasu byłam zdziwiona, jakie to było dobre. Czuję się naprawdę szczęściarą.