
W ubiegłym roku po raz pierwszy zostałam mamą, w mojej rodzinie jest bardzo dużo dzieci i liczyłam, że doświadczenie moich krewnych będzie dla mnie olbrzymi wsparciem. Chodząca skarbnica wiedzy w postaci mojej mamy, siostry i szwagierki, myślałam. Jak bardzo byłam w błędzie! Niestety, jest wręcz przeciwnie. Podjęłam kilka prób i dosłownie nie mam ochoty ich więcej odwiedzać.
Dzieci nie płaczą bez powodu
To chyba normalne, że jako świeżo upieczona mama jestem trochę przewrażliwiona. Staram się nikogo nie obarczać, ale nie umiem przejść na porządku dziennym do dziecięcego bólu brzuszka, wysypki czy problemów z usypianiem. Czytam poradniki, artykuły w necie, nawet wpisy na forach, ale czasem pogadałabym z żywym człowiekiem. Koleżanki jeszcze nie mają dzieci i liczyłam, że siostra, szwagierka i moja mama, które mają po kilkoro dzieci, będą służyły mi radą. Tymczasem, jako te bardzo doświadczone, ciągle się ze mnie śmieją, że histeryzuję, że przesadzam. Zero podpowiedzi i konstruktywnych rad. Wręcz mam wrażenie, że świetnie się bawią, obgadując mnie między sobą, jaka to jestem nieporadna.Nie lubię własnej rodziny
Każda wizyta wygląda dokładnie tak samo: wszystkie dzieci drą się, hałasują, wyciągają najgłośniejsze zabawki, szarpią moją córeczkę, dorośli głośno rozmawiają i się śmieją. Mogę zwracać uwagę, ale co tam - moja siostra i szwagierka nic sobie z tego nie robią. Moim zdaniem to ogólnie olewają, co dzieci robią. A gdy córeczka się denerwuje i po 15 minutach zaczyna płakać, zaczynają się dobre rady, że rozpieszczona i próbuje na siebie zwrócić uwagę, jest zazdrosna i beczy bez powodu, że jesteśmy sobie winni, że nie powinniśmy reagować i przejdzie jej, jak zobaczy, że nikogo to nie rusza, wypłacze się i jej przejdzie. A je wiem, że to nie to, bo potem mam płacz całą drogę do domu i wybudzanie się w nocy z rozpaczą. Ja wiem, że to ich wina!Może cię zainteresować także: Jak rozpoznać, że wychowujesz wysoko wrażliwe dziecko? Oto 7 mocnych sygnałów