Według badania "Nastolatki 3.0" w 2016 roku 93,4 proc. nastolatków w Polsce korzystało wiele razy w ciągu dnia z internetu, znaczna część była dostępna online non stop. 40 procent nastolatków choć raz padło ofiarą hejtu w sieci. Naprawdę uważasz, że to cię nie dotyczy?
Nieomal wszystko polskie dzieci są ciągle podłączone do sieci.
Prawie połowa nastolatków choć raz padła ofiarą cyberprzemocy.
Można ubezpieczyć dziecko od skutków przemocy internetowej, to nie kosztuje wiele, a może zdjąć z głowy sporo problemów.
Pandemia przywiązała nas do sieci?
W 2016 roku nikt o pandemii nie myślał, a już wtedy znacząca większość polskich nastolatków była podłączona do internetu nieomal non stop. Nauka zdalna, odcięcie od znajomych sprawiło, że ten problem jeszcze się pogłębił. Mało który nastolatek dziś się odłącza choćby na chwilę.
Do sieci prawie zupełnie przeniosło się ich życie towarzyskie. Nastolatki dodawały się rozmaitych grup w komunikatorach internetowych, a my zza zamkniętych drzwi słyszeliśmy tylko ciche klikanie w klawiaturę. W naszej głowie - rozmowy z przyjaciółmi, w rzeczywistości, wcale nie rzadko - z oprawcami.
Cyberprzemoc rozwija się w zastraszającym tempie. Ataki przybierają często tak wyszukane formy, że trudno nam sobie wyobrazić, na co narażone są dzieci i jakie mogą być skutki hejtu.
To się dzieje od 20 lat!
Jednym z pierwszych znanych przypadków cyberprzemocy był filmik "Star Wars Kid", który pokazywał 15-letniego wówczas Ghyslaina Razy. Chłopak udawał, że walczy mieczem świetlnym. Jego zabawa została nagrana i rozpowszechniona bez jego wiedzy w 2003 roku. Chłopak stał się obiektem kpin i wyśmiewania. Wpadł w depresję, która wymagała leczenia psychiatrycznego.
Od tamtej pory niezliczona liczba nastolatków traciła przyjaciół, pewność siebie, stawała się obiektem żartów, bohaterami memów... Znaczna część ataków pojawiała się potem również w prawdziwym życiu, choć swój początek miały w sieci. Cyberprzemoc może przybierać różne formy, są to często prześmiewcze wiadomości prywatne, ośmieszanie na forum rówieśniczym, czy utrwalanie i rozpowszechnianie zachowań rozmów, zarówno prowadzonych twarzą w twarz, jak i w sieci.
Zdarza się nękanie, straszenie, szantaż, to wszystko jest przemoc. Ogólnie słowem hejt określamy wszystkie powyższe zachowania, zarówno cykliczne, jak i jednorazowe. W sieci prześladowcy czują się bezkarni, łatwiej im krzywdzić nie patrząc w oczy ofiary.
Według badania Global Dignity "Wilki i owca w internecie" aż 40 proc. osób w wieku 12-24 lata choć raz padło ofiarą internetowego hejtu.
W sieci nic nie ginie
Treści raz opublikowane w sieci krążą po niej już zawsze, nie ma w zasadzie możliwości zniszczenia nagrania czy zdjęcia, które pojawiło się w internecie. Nigdy bowiem nie mamy pewności, kto je zapisał, dlatego tak ważne jest, aby uczulać dzieci na zachowanie ostrożności w czasie nawiązywania relacji przez internet, czy udostępniania intymnych treści.
Nie mówimy tu wyłącznie o intymności w sensie cielesności, ale także o zachowaniu ostrożności w czasie szczerych rozmów czy zwierzeń. Bo zrobienie zrzutu ekranu dziś nie stanowi kłopotu dla nikogo. Nigdy nie wiemy, kiedy szczerość obróci się przeciwko nam.
Zabezpiecz się od skutków
W kwestii profilaktyki możemy tylko tłumaczyć i edukować, jednak warto rozważyć zabezpieczenie się od skutków ataku. Coraz więcej towarzystw ubezpieczeniowych proponuje w ramach uzupełnienia oferty proponuje do standardowych pakietów właśnie zabezpieczenie przed skutkami hejtu w sieci.
Dodanie tego punktu zwiększa roczny koszt ubezpieczenia dziecka o około 20 zł. W razie konieczności skorzystania z pomocy możemy liczyć na pokrycie kosztów pomocy prawnej, wsparcie informatyków, którzy pomogą odnaleźć krzywdzące materiały i usunąć je z sieci. Ale też na pokrycie kosztów pomocy psychologa, jeśli dziecko tego wymaga.
I choć chciałoby się powiedzieć, że "nas to nie dotyczy" to liczby są na tyle niepokojące, że lepiej rozważyć taki dodatek.