Karetka
Lekarzy brakuje w całej Polsce, nie tylko w Słupsku. Mateuszgdynia/Wikipedia Commons

Szukanie pomocy medycznej dla dziecka w szczycie sezonu urlopowego nie jest łatwe. Jednak to, co dzieje się w Słupsku, mrozi krew w żyłach. Tam już od dłuższego czasu brakuje lekarzy w nocnej i świątecznej pomocy medycznej i nic nie zapowiada, żeby sytuacja miała się poprawić.

REKLAMA
  • Wieczorem córka dostała ataku astmy, leki nie pomagały, więc kobieta udała się z nią na nocną pomoc medyczną.
  • W dwóch z trzech punktów w regionie nie było lekarza, wyłącznie dyżur pielęgniarski. Na SOR dziewczynka musiałaby czekać na badanie kilka godzin, może nawet do rana.
  • Braki kadrowe wśród pracowników służby zdrowia odbijają się coraz częściej na pacjentach, nie tylko na Pomorzu. Nic nie zapowiada, aby sytuacja miała się poprawić.
  • Dyżur, tylko pielęgniarski

    Jak informuje Gazeta Pomorska, z redakcją skontaktowała się kobieta, której 6-letnia córka cierpi na astmę. Dziewczynka 6 lipca wieczorem dostała ataku kaszlu i duszności. Mimo podania leków, które zwykle pomagają w takiej sytuacji, atak nie ustał. Mama postanowiła zabrać córkę do lekarza.
    Po 21 przychodnie są już zamknięte, więc oczywistym wyborem było udanie się do placówki świadczącej nocną i świąteczną pomoc medyczną. "Udałam się więc razem z dzieckiem do Kobylnicy, do tamtejszego punktu nocnej opieki. Na miejscu pielęgniarka poinformowała mnie, że nie ma lekarza. W takim wypadku natychmiast udałam się do punktu NOCH przy szpitalu wojewódzkim w Słupsku, a tam dokładnie taka sama sytuacja – brak lekarza" - pisze w swojej wiadomości kobieta.

    Pomoc na SOR

    Zostały dwa wyjścia oddalona o pół godziny drogi nocna pomoc w Ustce lub SOR w Słupsku. Kobieta zdecydowała się na drugie wyjście. Jednak tam dowiedziała się, że pediatra ma mnóstwo pacjentów i oczekiwanie będzie trwać kilka godzin, a może nawet do rana.
    Mama nie chcąc męczyć córki, która w dusznym pomieszczeniu czuła się jeszcze gorzej - zrezygnowała i zabrała dziecko do domu. Gazeta nie informuje, czy duszności ustąpiły.

    Nie ma lekarzy

    Marcin Prusak, rzecznik Wojewódzkiego Szpitala Specjalistycznego w Słupsku potwierdził w rozmowie z gazetą, że faktycznie tego dnia, w dwóch z trzech punktów nocnej pomocy medycznej w powiecie, tylko w Ustce był lekarz. W Słupsku był jedynie dyżur pielęgniarski.
    Nadal trwa pandemia, a do tego mamy szczyt sezonu urlopowego, lekarze też kiedyś muszą odpocząć. Problem dotyczy nie tylko Słupska, ale wielu miast w Polsce.
    -Wojewódzki Szpital Specjalistyczny w Słupsku nieprzerwanie prowadzi intensywne działania zmierzające do pozyskania personelu medycznego do pracy w NOCH. Działania te obejmują zarówno poszukiwanie personelu lekarskiego lokalnie w Słupsku i w regionie słupskim, jak i w odległych miejscach, m.in. w innych regionach kraju, a nawet wśród obywateli państw Wschodniej Europy - tłumaczy Prusak.

    POZy umywają ręce

    Rzecznik szpitala zwraca uwagę na to, że sytuacja, kiedy NOCHy są mocno obciążone, trwa, odkąd minister zdrowia przystał na prośby lekarzy z przychodni POZ, którzy odmówili świadczenia nocnej i świątecznej pomocy pacjentom.
    Marcin Prusak ze Słupskiego szpitala zwraca jednocześnie uwagę, że pacjenci przybywający po pomoc do szpitala często skarżą się, że na wizytę w swojej przychodni, również z dziećmi, często muszą czekać kilka dni. Na nocnej pomocy medycznej czy SORze - kilka godzin.
    Wszystko wskazuje na to, że w najbliższych miesiącach sytuacja z dostępem do lekarzy nie ulegnie poprawie. Wszak sezon urlopowy dopiero się zaczął, a eksperci już zapowiadają kolejną falę koronawirusa i to do walki z nim kierowana jest większość medyków.