"Wiesz co to spalony? A ilu gości gra drużynie? Baby w czasie meczu? Robią kanapki i donoszą piwo. Atencjuszki, sezonowcy, amatorki". Takie i inne teksty do dzisiaj słyszą panie, które miały odwagę przyznać się do zainteresowania piłką nożną. Czemu nadal dzielimy pasje na męskie i żeńskie, a pochwała z zainteresowania pasją tej drugiej płci należy się tylko panom?
Jeszcze 4 lata temu Zbigniew Boniek pisał, że "gdy rozmawia o piłce, baba mu niepotrzebna". Była to jego odpowiedź na tweeta Karoliny Hytrek-Prosieckiej, która wtrąciła się w internetową dyskusję o piłce nożnej, proponując trenerowi wspólną kawę i rozmowę na ten temat. Prezes PZPN w jasny sposób dał znać, co myśli o dyskusji na takie tematy z naiwną "babą", a jednocześnie dość klarownie pokazał także, że słoma mu z butów wystaje.
Okazuje się jednak, że mimo usilnych starań tych, którzy do rozmów o piłce mają jedyne i niezbywalne prawo, coraz więcej kobiet interesuje się tym "męskim" sportem. A może po prostu coraz więcej kobiet ma odwagę się do tego przyznać. Dlaczego to wymaga takiej brawury?
Bo wielu panów starając się w swojej głowie stworzyć obraz, na którym połączą kobiety i piłkę nożną, widzą jedynie żony donoszące mężom kanapki, otwierające kolejne piwo, a w najlepszym razie smętnie szwendające się po domu przez miesiąc Euro. Nie bez narzekań, że przeleci im ulubiony serial, a mąż to już w ogóle się nimi nie zajmuje.
Wraz z Euro wielu panów postanowiło więc dać upust swoim emocjom i wyrazić, jak dosyć mają głupawych pytań partnerek o to, ilu gości gra w drużynie, czy dzisiaj gra Polska, co to jest spalony i którzy to ci nasi. I o ile nie każda kobieta musi mieć zainteresowania zbieżne z pasjami partnera, o tyle jak zwykle dostaje się głównym zainteresowanym, czyli kobietom, dla których piłka nożna to prawdziwa pasja.
Przekonała się o tym nawet Dorota Zawadzka znana jako superniania, gdy w jednym z postów postanowiła skomentować ostatni mecz. Internauci oczywiście mieli prawo nie zgodzić się z jej opinią na temat gry polskiej reprezentacji, ale główny argument był jeden. Tradycyjny. Płciowy. Czyli "co baba może wiedzieć o piłce nożnej!?".
Wydawało mi się zawsze, że w dzisiejszym świecie powinniśmy przestać dzielić zainteresowania na kobiece i męskie, jednak dla wielu mężczyzn jest to nadal kuriozalny postulat. Postanowiłam więc zapytać Żanetę – moją redakcyjną koleżankę i prawdziwą kibickę piłki nożnej, jak to jest, że kobieta może zainteresować się stereotypowo męskim sportem.
– Zawsze gdy ktoś mówi, że nie kibicuję, bo jestem kobietą, więc jeśli oglądam mecz to na pewno jestem tylko tzw. sezonowcem, przywołuję historię moich pierwszych mistrzostw świata w 1998 roku. Miałam 9 lat, zestaw różnych koszulek – od reprezentacji Francji, przez Niemcy czy Chorwację. W finale Francja-Brazylia kibicowałam tym drugim. Skończyło się wielkim rykiem. Pierwszym takim podczas oglądania piłki. Niestety nie był to płacz ostatni... – przyznaje z nostalgią.
Żaneta jest naprawdę wierną kibicką, co szczególnie rzadko zdarza się po porażce ukochanego zespołu. Wyznaje jednak, że tata nauczył ją, że "należy być dumnym po zwycięstwie i wiernym po porażce".
A jak na jej pasję reagują mężczyźni? Czytając internetowe dywagacje prawdziwych męskich fanów piłki nożnej, mam wrażenie, że według nich istnieją tylko dwa rodzaje kobiecych kibicek.
Atencjuszki, które raz na cztery lata chcą założyć t-shirt z napisem Polska, namalować na policzkach biało-czerwone flagi, wstawić zdjęcie na insta i doczekać się tony pochwał w klimacie "wow jesteś dziewczyną i interesujesz się piłką nożną!", ale ze strony prawdziwych kibiców mogą liczyć jedynie na określenie "sezonowcy".
Druga grupa to pseudo-kibicki, które należy skrupulatnie odpytać z rzekomej wiedzy. Zgodnie z męskimi teoriami kobiety po prostu nie znają się na piłce, więc zamiast przyjaznego "hej, fajnie że też interesujesz się piłką", usłyszą raczej "A więc interesujesz się piłką? Wymień wszystkich trenerów reprezentacji Polski od zeszłego wieku albo nie nazywaj się prawdziwą fanką". Pytam Żanetę czy też spotkała się z takimi sytuacjami.
– Oczywiście zdarzają się faceci, którzy nie wierzą w to, że kobieta może tak kibicować, ale po obejrzanym wspólnie meczu rozumieją, że naprawdę wiem, co to spalony, nie pytam, którzy to nasi i zachwycam się wirtuozerią podań, a nie ciałami piłkarzy. No i niektórzy koledzy cierpią, bo kiedy wśród znajomych typujemy wyniki meczów, często jestem lepsza od niejednego kibica płci męskiej – wyjaśnia.
Męski czy kobiecy sport?
Zastanawiam się, dlaczego nadal przychodzi nam do głowy dzielenie hobby na męskie i kobiece. Dokładnie to samo robimy w przypadku innych dziedzin życia, chociażby obowiązków domowych czy dbania o urodę. No bo powiedzcie szczerze czy wasi partnerzy prasują ubrania, jak często wy sprzątacie samochód, nigdy nie słyszałyście kolegi, który narzeka na siwe włosy, ale farbowanie jest niemęskie?
– Nie uważam, żeby piłka nożna była typowo męskim sportem. Żarty o tym, że kobiety w trakcie meczów okupują kuchnię albo szukają sobie zajęcia, przejmując się, że ich partner nie ma wtedy dla nich czasu, przestały być śmieszne co najmniej w ubiegłym wieku – dodaje Żaneta i nie mogę się z nią nie zgodzić.
Powiedzmy to raz na zawsze – nie ma żadnego powodu by dzielić aktywności, pasje, obowiązki, zawody czy hobby na męskie i żeńskie. A jeśli nadal to takie trudne zadajmy sobie jedno pytanie. Czy do wykonywania danej pasji/obowiązku/aktywności potrzebne są męskie/żeńskie narządy płciowe? Jeśli odpowiedziałaś "nie" to oznacza, że to sport dla wszystkich. Jeśli odpowiedź brzmi "tak" zastanówmy się o jakim hobby mówimy...