
Reklama.
Tego typu problemy nie są odosobnione. Są mamy, które świetnie odnajdują się w codziennych obowiązkach, a rutyna ich nie przytłacza. Przyznają, że mogłyby zostać w domu z dzieckiem nie tylko przez okres macierzyński, ale nawet dłużej.
Nienawidzę tej powtarzalności
Dla innych ta powtarzalność jest wykańczająca. Odbiera im energię, siłę do działania, przytłacza.– Na początku macierzyństwo mnie cieszyło. Wszystko było nowe, niezwykłe, ale też stanowiło wyzwanie, więc nie mogłam narzekać na jakąkolwiek nudę. Z czasem nasza codzienność ustabilizowała się, znalazłyśmy z córką z swój rytm dnia. Oczywiście ułatwiło mi to opiekę nad dzieckiem, ale teraz mam tego dość.
To "dzień świstaka”, nienawidzę tego. Ta powtarzalność mnie wykańcza. Wstaję rano i wiem, co będę robić o określonej godzinie – mówi Ewa, mama Hani. Przyznaje, że ta rutyna ją męczy, zwłaszcza że przed ciążą była bardzo aktywną osobą. Lubiła jak dużo się w jej życiu działo, zmiany i wyzwania cieszyły ją.
– Po porodzie bardzo zwolniłam, ale na chwilę tego potrzebowałam. Teraz po 8 miesiącach mam już dość. Dzień upływa mi na karmieniu, przewijaniu, zabawie z maluchem, gotowaniu, znów karmieniu, spacerze, sprzątaniu.
Męczy mnie to, a jednocześnie mam wyrzuty sumienia, że tak myślę. Wiem, że przynajmniej do roku powinnam zostać z córeczką w domu, bo mnie potrzebuje, a przyznaję, że najchętniej już w tym momencie wróciłabym do pracy – mówi szczerze Ewa.
Miałam objawy depresji
Podobny dylemat ma wiele mam. Na grupach wsparcia można przeczytać, że kobiety są nie tylko przytłoczone rutyną, zmęczone obowiązkami, brakuje im czasu dla siebie i nawet często nie zdają sobie sprawy, że swoje potrzeby spychają na drugi plan. Jednocześnie piszą zniechęcone, że ciągle zastanawiają się, czy tak już będzie wyglądać ich życie.– Też byłam zmęczona powtarzalnością, jaka towarzyszy opiece nad malutkim dzieckiem. W pewnym momencie zauważyłam, że ciągle narzekam, a macierzyństwo nie cieszy mnie tak, jak na początku. Gdy po raz kolejny opowiadałam o tym mojej przyjaciółce, ona powiedziała coś, co dało mi do myślenia, a jednocześnie zaniepokoiło mnie.
Zasugerowała bowiem, że mam objawy depresji. Poszłam do psychologa, rozpoczęłam terapię, a gdy syn miał 10 miesięcy wróciłam na pół etatu do pracy – opowiada Alicja i mówi wprost, że nie było jej łatwo, bo np. od swojej teściowej usłyszała, że powinna być z dzieckiem w domu.
– A okazało się, że to była najlepsza decyzja w moim życiu. Dzięki niej wróciłam do równowagi. Mogę wyjść na kilka godzin z domu, a gdy wracam, to znów jestem uśmiechniętą i zaangażowaną mamą. Właśnie tego było mi potrzeba – przyznaje Alicja.
Znalezienie "złotego środka” między potrzebami dziecka a własnymi nie jest proste, ale gdy czujemy się coraz bardziej zmęczone, czy przytłoczone, spróbujmy odpowiedzieć sobie na pytanie, czego tak naprawdę nam potrzeba. Czasem wystarczy niewielka zmiana w rutynie dnia, a czasem trzeba poprosić kogoś o pomoc, by zadbać nie tylko o innych, ale też o siebie.
Może cię zainteresować także: Sama już nie wiesz, czemu znowu się wściekasz? Zawadzka o pladze, która krzywdzi matki