Początek września to dla wielu rodziców początek pasma zmagań z przepisami, regulaminami, kryteriami i tak dalej. Zapisujemy dzieci do przedszkola, czy żłobka i okazuje się, że w kolejkach są równi i równiejsi...
W Warszawie trwa rekrutacja do dwóch nowych żłobków: na Ursynowie i w Wesołej. W pierwszej placówce jest 150 miejsc, w drugiej zaś 79. To żłobki otwarte w ramach obietnicy Rafała Trzaskowskiego – o nowych darmowych miejscach w placówkach, by ułatwić mamom powrót do pracy. To ostatnie to nie czcza obietnica.
Jak się okazuje, żłobki to placówki projektowe, a to oznacza, że rządzą się swoimi zasadami. W projekcie zawarte jest, że pierwszeństwo w kolejce mają dzieci rodziców, którzy poszukują pracy. Jedno z rodziców musi być na urlopie macierzyńskim, rodzicielskim lub wychowawczym, jest bezrobotne (bez względu czy jest zarejestrowana czy nie w urzędach pracy) lub nie pracuje ze względu na opiekę nad dzieckiem do lat 3.
"Po przyjęciu dziecka do żłobka, rodzice mają 6 miesięcy na znalezienie pracy i utrzymanie jej przez cały okres uczęszczania malucha do placówki" - pisze warszawa.naszemiasto.pl. Podczas rekrutacji premiowane będą osoby pracujące, które powrócą na rynek pracy po przerwie związanej z urodzeniem/wychowaniem dziecka, osoby bezrobotne, dotychczas bierne zawodowo, które znajdą pracę oraz osoby z orzeczeniem o niepełnosprawności, spełniające kryteria.
Bezrobotni mają łatwiej?
Takie zasady wydają się uczciwe i wspierające rodziców w rozwoju. Tymczasem "Gazeta Pomorska" pisze, że w przedszkolach w Bydgoszczy rzekomo jest inaczej – pierwszeństwo w kolejce mają dzieci rodziców bezrobotnych.
– Rano zaprowadzam córkę do niepublicznego przedszkola. Lecę do pracy. W tym samym czasie moja bezrobotna sąsiadka bez pośpiechu odstawia swoją trójkę do przedszkola i szkoły. Wraca do domu oglądać filmy albo jedzie sobie do galerii na zakupy. Po południu szybko wracam, by odbierać małą. Też bym tak chciała, chociaż czasami, oddać dziecko komuś pod opiekę i mieć czas dla siebie. Mnie czasu non stop brakuje – opowiada "Gazecie Pomorskiej" pracująca mama z Bydgoszczy.
Kto ma pierwszeństwo w kolejce do przedszkola?
Z prawa oświatowego jasno wynika, że pierwszeństwo w kolejce mają dzieci osób z rodzin wielodzietnych, jeśli w rodzinie jest osoba z niepełnosprawnością oraz jeśli dziecko wychowywane jest przez samotnego rodzica. W ostatnim przypadku potrzebny jest prawomocny wyrok sądu rodzinnego, który stwierdza rozwód lub separację, albo akt zgonu rodzica.
Kiedy do przedszkola chętnych jest więcej dzieci niż placówka może przyjąć, bierze się pod uwagę wyżej wymienione kryteria. Zapisane są one w art. 131 ust. 2 ustawy o Prawie oświatowym. Nie ma tu mowy o zatrudnieniu czy sytuacji finansowej. Możliwe jest, że dziecko rodzica niepracującego spełnia jeden z wymienionych warunków i dlatego przyjęto je, a nie dziecko rodziców pracujących.
Jak podkreśliła w rozmowie z "Gazetą Pomorską" Marta Stachowiak, rzecznik prezydenta Bydgoszczy, "żadna jednostka samorządu terytorialnego nie może zmienić zasad zawartych w tejże ustawie".