Czytając takie historie, nie sposób nie poczuć dreszczy ekscytacji. Czy więź może być tak silna, że ma wpływ na... datę śmierci naszej i partnera? Ten scenariusz wskazuje na to, że tak.
Marilyn Frances DeLaigle i Herbert DeLaigle po raz pierwszy spotkali się w latach czterdziestych, kiedy Frances miała 16 lat, a Herbert 22. Frances pracowała wówczas w małej kawiarni o nazwie White Way CafeRok, którą odwiedzali wszyscy mieszkańcy miasteczka. To tam poznali się i zachowali. Rok później byli już małżeństwem.
„Ciągle widziałem, jak wchodzi i wychodzi i wpatrywałam się w nią. W końcu nabrałem odwagi, by zapytać ją, czy kiedyś gdzieś ze mną pójdzie” - opowiadał Herbert w wywiadzie dla WRDW-TV z okazji 70. rocznicy ślubu.
Choć byli w sobie całe życie bardzo zakochani, ich ślub wisiał na włosku przez... niepunktualność Herberta. „Zawsze się spóźniał,” opowiadała Frances, a Herbert dodał, że ksiądz niemal odmówił poprowadzenia ceremonii, ponieważ para dotarła do kościoła z godzinnym opóźnieniem.
„Zawsze był kochający i cierpliwy. I dobroduszny” - mówiła Frences o mężu. Herbert służył w wojsku przez 22 lata. W tym czasie jego żona była w Niemczech. Później w rodzinnej miejscowości pracowali razem w szkole. Spędzili razem 71 lat. Mieli 6. dzieci, 16 wnuków, 25 prawnuków oraz 3. praprawnuków.
Jednak to, co najbardziej niesamowite zdarzyło się na końcu. W piątek 12 lipca o godz. 22 zmarł 94-letni Herbert. 12 godzin później, odeszła jego 88-letnia żona. Dla dzieci Herberta i Frances to najpiękniejszy koniec ich historii.
Co ciekawe, to nie jedyny taki scenariusz. W 2017 roku zmarła para Vera i Wilf Russell, która również była ze sobą przez 71 lat. Vera i Wilf pod koniec życia zostali umieszczeni w różnych domach opieki. Zmarli z dala od siebie, jednak niemal w tym samym momencie – śmierć Very o śmierci Wilfa dzieliły tylko 4 minuty!