
Prawie połowa rodziców uważa zakażenie rotawirusowe za bardzo poważą infekcję. Słusznie – choroba wiąże się z wymiotami, biegunką i wysoką gorączką. W części przypadków objawy prowadzące do odwodnienia są na tyle groźne, że konieczny jest pobyt dziecka w szpitalu. Na szczęście, z pomocą szczepień najczęściej można tego uniknąć.

Jak w ogóle dochodzi do zachorowania? Rotawirusy są bardzo zaraźliwe, najczęściej przenoszą się drogą pokarmową, kropelkową lub poprzez skażone przedmioty, pożywienie i wodę oraz bezpośredni kontakt z osobą chorą. Na dłoniach potrafią przetrwać do 4 godzin, a na przedmiotach nawet do 10 dni. Gdy przedostaną się do organizmu, uszkadzają nabłonek kosmków jelitowych, co wywołuje stan zapalny żołądka i jelit.
Jak dodaje dr Piotr Hartmann, hospitalizacja konieczna jest wówczas, gdy dziecko wymaga nawodnienia dożylnego, czyli podania kroplówki. Może być ona wzbogacona o elektrolity i glukozę. Średnio po 2-3 dniach mały pacjent wypisywany jest do domu.
Niektóre dzieci są bardziej podatne na ciężki przebieg zakażenia rotawirusowego, wymagający hospitalizacji. Należy tu wymienić wcześniaki i dzieci przewlekle chore (na serce, nerki, wątrobę etc.), dla których utrata płynów i elektrolitów może stanowić zagrożenie życia. Podobnie jest w przypadku dzieci z upośledzoną odpornością, np. z chorobami krwi.
Ale nawet w przypadku zdrowych maluchów, zakażenie może skutkować powikłaniami, które są związane z rozprzestrzenianiem się rotawirusów i ich toksyn poza jelito.

Szczepienie najbardziej skuteczne
Dlatego tak istotna jest kwestia profilaktyki, dzięki której można uchronić dziecko przed konsekwencjami zakażenia rotawirusami. – Żadne inne metody, takie jak mycie rąk czy karmienia dziecka piersią, nie są tak skuteczne w ochronie przed rotawirusami jak szczepienia. Co ważne, szczepienia zapobiegają przede wszystkim najcięższemu przebiegowi choroby, czyli hospitalizacji – tłumaczy lek. Piotr Hartmann.









