Gdzie wszyscy się zastanawiają, co dalej, tam Finlandia robi. Gdy wszyscy marudzą, że internet to zło i zagrożenie, wtedy Finlandia wprowadza zajęcia z krytycznego myślenia i uczy dzieci, czym jest fake news. A dokładniej: jak weryfikować to, co przeczytają lub zobaczą w sieci. Można? Można.
To dotyczy nas wszystkich
Fińska walka z fałszywymi informacjami zaczęła się w 2015 roku, kiedy znacznie podniósł się poziom tzw. trollingu. Wtedy prezydent wezwał wszystkich obywateli do wzięcia odpowiedzialności za rozprzestrzenianie się fałszywych informacji. Już rok później do Finlandii wezwano ekspertów ze Stanów Zjednoczonych, by wspólnie opracować strategię walki. Przeszkolono urzędników, a przy okazji zreformowano system edukacji, by już najmłodszych obywateli uczyć, czym jest krytyczne myślenie.
Chociaż jest za wcześnie, by wysuwać kategoryczne wnioski i entuzjastycznie ogłaszać, że kraj na północy Europy jako pierwszy całkowicie zwalczył fake newsy, to na pewno metodom Finlandii przygląda się wiele krajów. – To nie tylko problem rządowy, ale społeczny. Zadaniem każdego obywatela jest ochrona fińskiej demokracji – powiedział Jussi Toivanen, który pracuje w Centrum Edukacji i dodał, że właśnie ważnym ogniwem są szkoły.
"Podaj źródło"
Na czym polegają zajęcia dla starszych dzieci? W jednej z klas o profilu społecznym uczniowie debatowali o głównych kwestiach związanych z wyborami do Parlamentu Europejskiego. Rozmawiali o Brexicie, imigracji, gospodarce, bezpieczeństwie. Później nauczyciel sprawdzał, w jakim stopniu potrafią odróżnić prawdę od fikcji.
Uczniowie przerywali pracę w grupach i na laptopach lub telefonach weryfikowali informacje. Nauczycielka prowadząca nazwała to "zachęcaniem do zostania cyfrowymi detektywami" – coś jak nowa wersja Sherlocka Holmesa dostosowana do młodego pokolenia.
Szkoła nawiązała również współpracę z fińską agencją kontroli faktów Faktabaari (FactBar), aby opracować "zestaw narzędzi" i cyfrowych kompetencji dla uczniów szkół podstawowych i średnich. Ćwiczenia obejmują analizowanie filmów na YouTube i postów w mediach społecznościowych, porównywanie stronniczości mediów i tytułów, które są "clickbaitowe", badanie, jaka jest zależność między dezinformacją, a żerowaniem na emocjach czytelników, a także... pisanie przez uczniów fałszywych wiadomości.
Inne kraje z ciekawością przyglądają się Finlandii
– Chcemy, aby nasi uczniowie, zanim coś polubią lub udostępnią w mediach społecznościowych, dwa razy zastanowili się, kto to napisał, gdzie to zostało opublikowane, czy mogą znaleźć źródło tych informacji – mówi Kari Kivinen, dyrektor Helsińskiej Szkoły Francusko-Fińskiej i były sekretarz generalny Szkół Europejskich.
Uczniowie w rozmowie z CNN przyznali, że chociaż nieustanne sprawdzanie wszystkiego bywa irytujące, to już przyzwyczajają się do weryfikowania źródeł i upominania się o nie, gdy ktoś znajomy udostępni wątpliwej treści artykuł czy mem. "Podaj źródło" powoli staje się najczęstszym komentarzem na fińskich stronach.
Jednocześnie eksperci nie są pewni, czy system fiński system ma szansę zaistnieć w innych krajach, chociaż bez wątpienia zaczyna interesować się nim coraz więcej państw. Finlandia znajduje się na szczytach większości rankingów – poczucia szczęścia, wolności prasy, równości płci, edukacji. Wysoki standard życia i poczucie społecznej sprawiedliwości utrudniają przeniknięcie z zewnątrz szkodliwych czynników. Kraj ma także długą tradycję czytania – 5,5 miliona ludzi wypożycza blisko 68 milionów książek rocznie.