Dałam synowi pradawne imię. Dzieci wytykają go palcami, ale on kiedyś mi podziękuje
List do redakcji
22 lutego 2019, 10:58·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 22 lutego 2019, 10:58
Moda na klasyczne imiona popularne wiele dekad temu powraca. Zofia, Maria, Franciszek są w każdym przedszkolu. Jednak zdarza się, że rodzice sięgają jeszcze dalej, do korzeni historii swojej rodziny. O tym, jak to jest, gdy dziecko nosi nietypowe imię po pradziadku, opisała w liście do redakcji MamaDu pani Grażyna.
Reklama.
"Chciałabym przedstawić sytuację mojego syna. Ma 9 lat i ma na imię Alfons. Wraz z mężem daliśmy mu imię po pradziadku, który wychowywał mnie i moją siostrę. Najukochańszy człowiek na świecie, najcieplejszy i najmądrzejszy, jakiego znałam.
Szczerze mówiąc, nie bardzo się zastanawiałam, czy imię mojego syna się komuś spodoba. Tak bardzo kochałam dziadka, że nie mogłam się doczekać, kiedy będę mogła nadać jego imię naszemu synkowi. Wyczekanemu i jedynemu. Dla mnie to był od początku mały Alek i tyle. Mąż nie miał nic przeciwko, widział, jak bardzo mi na tym zależy.
Pierwszy raz szydzenie z imienia mojego syna spotkało mnie, gdy miał około 2 lata. Byliśmy na placu zabaw, ja siedziałam z daleką znajomą na ławce, a za Alkiem chodził mąż. Syn jak był mały to miał tak, że, jak się wołało 'Alek, Alek' to nie reagował, ale na stanowcze 'Alfons!' odwrócił się zawsze. W pewnym momencie mąż głośno zwrócił się do syna w ten sposób, a wtedy znajoma skomentowała 'Alfons, co to za imię!'. Nie wiedziała, że ten mężczyzna i to dziecko to moja rodzina.
Wtedy mnie zatkało i nie przyznałam się, że to moje dziecko. Przemilczałam sprawę i wykręciłam się z dalszej rozmowy ze znajomą. Wtedy zaczęłam się zastanawiać i trochę martwić o to, jak inni będą reagować.
Kolejne zdziwione miny widywałam w przedszkolu. W szatni panie podpisały wieszaczki dzieci imionami w tych oficjalnych wersjach. Nie było tam Oli, tylko Aleksandra. Zatem nie było Alka, był Alfons.
Kilka pierwszych poranków, kiedy odprowadzałam Alka, widziałam, że rodzice zatrzymują wzrok na naszej tabliczce. Później jednak nie mieliśmy żadnych nieprzyjemności. Dzieci i panie wołały na synka Alek. Jego imię się nie wyróżniało.
Dopiero w szkole syn poczuł ciężar swojego imienia. Pani wyczytywała jego imię zawsze w oficjalnej wersji, zresztą w ten sposób zwracała się do wszystkich. Wtedy na imię Alka zwróciły uwagi dzieci. Zaczęło się wytykanie palcami i niewybredne żarty i komentarze.
Pewnego dnia syn przyszedł do mnie i zapytał mnie, czemu ma tak na imię. Opowiedziałam mu o jego pradziadku. O tym, że zastąpił mi tatę. Opowiedziałam, że nauczył mnie wędkowania i jazdy na rowerze, czyli tego, co dzisiaj najbardziej lubimy razem robić. Że pokazał mi miejsca, które dzisiaj razem odwiedzamy. Myślę, że wtedy go przekonałam.
Imię Alfons bawiło dzieci w szkole przez kilka tygodni, potem im się znudziło. Za to mój syn poznał bardzo ważną historię, która ma ogromny wpływ na jego wychowanie. Staramy się Alkowi wtłaczać, że rodzina to jest siła. Kiedy będzie starszy i zrozumie, że modne imię nijak ma się do imienia, które ma wartość sentymentalną".