Tak oto hodujemy roszczeniowe pokolenia – piszą internauci pod poste, Doroty Zawadzkiej, jednej z największych autorytetów w wychowywaniu dzieci w Polsce. Czym Super Niania zasłużyła sobie na tak ostre słowa krytyki? Okazuje się, że zwróciła rodzicom uwagę na jedno bardzo popularne wśród rodziców zdanie...
Dorota Zawadzka, znana jako "Super Niania", opublikowała na swoim profilu na Facebooku post, który podzielił rodziców. Zdaniem Zawadzkiej, kiedy mówimy do dziecka: "Zgodzę się/dam ci, jak będziesz grzeczna/y", dziecko odbiera to jako komunikat: "na wszystko muszę zasłużyć..."
Bądź grzeczny
Jej krótka wypowiedź wołała lawinę wątpliwości. Po pierwsze, à propos słowa "grzeczny". Tu dość zgodnie internauci orzekli, że nie jest to zbyt fortunne określenie. Bycie grzecznym to innymi słowy, bycie posłusznym, niezawracającym głowy, a rozumienie zachowań dziecka w takich kategoriach, jak wiadomo, nie jest zbyt wychowawcze.
W końcu dziecko to człowiek, który odczuwa emocje tak samo, jak dorośli. Ma swoją wolę, swoje zdanie i to dla rodziców powinno być równie ważne, jak nasza wola i nasze zdanie.
Po drugie, posypały się głosy sprzeciwu i pytania – czy to oznacza, że dziecko powinno dostać wszystko, czego chce, nawet jeśli źle się zachowuje? Niektórzy dostrzegli nawet niekonsekwencję w poście Zawadzkiej: "A czy, jak nie posprzątasz zabawek, wylądujesz na karnym jeżyku, nie jest tym samym tylko w drugą stronę?" – pisze jeden z internautów.
Odpowiedź Zawadzkiej brzmi – oczywiście, że nie. Nie chodzi o to, by pozwalać na wszystko mimo wszystko. Chodzi o niuanse, które robią wielką różnicę.
Szantaż, czyli codzienność rodzica
"Taki szantaż to ja na co dzień stosuję, np. wyjdziesz na dwór, jak nauczysz się wiersza" – pisze pewien ojciec. W odpowiedzi Dorota Zawadzka zawarła bardzo celną radę: "nie lepiej powiedzieć: jak nauczysz się wiersza, wyćwiczysz pamięć i będziesz miał więcej sukcesów?
Bo co zrobisz, jeśli nie będzie chciał iść kiedyś na dwór? Bo mu się nie będzie chciało uczyć? Namawiaj, by chciał zdobywać wiedzę."
Przekonanie dziecka do czegokolwiek jest o wiele łatwiejsze, gdy obiecamy mu atrakcyjną w jego przekonaniu nagrodę – wie o tym znakomita część rodziców. Jednak na metodzie kar i nagród łatwo można się wywrócić. Dlatego ważne, by nigdy nie przeradzała się w szantaż, a umowę między rodzicem a dzieckiem. Inaczej dziecko zawsze będzie robiło to, o co je prosimy wyłącznie pod przymusem i stanie się zwyczajnie przekupne.
Jednak istotą wypowiedzi Doroty Zawadzkiej nie jest zwrócenie uwagi na kary i nagrody. Najważniejsze okazuje się budowanie przekonania, że dziecko musi sobie "zasłużyć", by cokolwiek dostać, a bycie zasłużonym wynika właśnie z rozumienia słowa "grzeczny".
Zasłużyć a zapracować
Bądź taki, jak chcę, byś był, to ja zrobię, co zechcesz. To jasny komunikat, że dziecko nie jest godne nagrody ot tak, za to, jakie naprawdę jest. Zasłużyć na coś oznacza być wystarczająco dobrym, by coś dostać.
Najgorzej jest, jeśli rodzice uczą dziecko, że musi ono zasłużyć na miłość, uznanie czy szacunek – Dorota Zawadzka podkreśla, że to należy się dziecku bezwarunkowo, dlatego zdanie typu: "Jeśli będziesz grzeczny, poukładam z tobą puzzle" to najgorsze, co możemy dziecku zrobić.
Z komentarzy pod postem wynika, że rodzice nie rozumieją różnicy między słowem "zasłużyć" a "zapracować". A według Super Niani różnica jest kolosalna i bardzo istotna.
"Zapracować? Ty siebie słyszysz? Dwulatek ma zapracować na ciastka, czterolatek na zabawkę, a potem kasa za wyniesienie śmieci, posprzątanie pokoju czy dobre oceny. Za co jeszcze mamy dziecku płacić? A gdzie zwyczajne obowiązki młodego człowieka, bo z Twoich wpisów jasno wynika, że dzieci mają same prawa, notorycznie łamane przez wrednych rodziców" – pisze jedna z internautek.
"Nie ma w tym nic złego, może forma szantażu nieodpowiednia. Ale wydźwięk 'Jeśli teraz posprzątasz klocki, będziesz mógł zaprosić kolegę, bo będzie czysto' brzmi w skrócie 'Nie zaprosisz kolegi, jak nie sprzątniesz klocków'. To jest złe? Ta mnie oczywisty związek przyczynowo-skutkowy" – pyta zakłopotany ojciec.
W odpowiedzi Dorota Zawadzka wyjaśnia, że właśnie ta sytuacja to klasyczny przykład zapracowywania, czyli sensownej umowy między rodzicem a dzieckiem. Nie emocjonalny szantaż.