Natalia Siwiec z córką Mią
Natalia Siwiec z córką Mią Fot. Instagram/nataliasiwiec.official
REKLAMA
Niektóre imiona są tak słodkie, jak ich właściciele i właścicielki. Natalia Siwiec, której córeczka Mia niedawno obchodziła pierwsze urodziny, zwraca się do niej – per "Bibisiu".
Maja Bohosiewicz o swojej malutkiej córce mówi: Biłuńka, Calineczka, brokatowy pampuszek czy różowy jednorożec. Weronika Rosati córkę nazywa "najlepszą przyjaciółką" i "ulubionym człowiekiem na świecie".
U każdej z nich roi się też od "księżniczek", "pączuszków" i "słodkości". Ale nie brakuje tez bardziej wzniosłych słów: "moje wszystko", "mój świat", "sens".
Jakoś w ten trend nie wpisuje się Anna Lewandowska, która o córeczce pisze tylko po imieniu, czyli Klarcia.

Z każdego słowa lukier aż kapie. Ale są mamy, które potrafią się z tego różu uwolnić. Na przykład Kasia Zielińska, która swoich synów – oczywiście żartobliwie – nazywa "śmierdziuchami". Zresztą wspomniana już Bohosiewicz też ma na sumieniu tego typu przewinienia. Nie raz mówiła o "dzidziutkach" czy "bachorkach", a kiedyś przyznała nawet, że nazywa swoje dzieci "gówniakami".
W końcu jeśli takie żarty to przejaw miłości, to nie ma w nich nic złego. Sama do synka zwracałam się per "pulpeciku", kiedy był jeszcze malutką kuleczką pełną fałdek. Teraz jestem na etapie "dziubaska", choć syn – coraz starszy – nie ma już ochoty na takie słodkości.
A jak wy pieszczotliwie zwracacie się do swoich dzieci?