
Reklama.
Nie to żebym specjalnie szukała – orzechy piorące dostałam w prezencie z rekomendacją, że "zaj...ste, nic nie trzeba robić, a plamy znikają". Zdziwiłam się, bo wręczyła mi je przyjaciółka, która nigdy nie była fanką ekologicznych rozwiązań. Wręcz przeciwnie – dróg na skróty. A na moją minę pt. "kit mi wciskasz?!", dodała: "stara! Nawet ze świeżych malin!".
Tak czy inaczej, do testu podeszłam z dużą rezerwą. Choć nie ukrywam, że zachwyt Anki, która na co dzień raczej ma gdzieś dobro naszej planety, wzbudził we mnie zaufanie. Wiem, jaka jest. Wszelkie DIY, triki, w których trzeba się postarać, nie są dla niej. Lubi mieć od razu i dobrze. Ja też, więc postanowiłam przetestować te magiczne kasztany...
Czym są orzechy piorące?
To owoce rośliny rosnącej w Indiach i Nepalu. W ich skorupkach znajduje się saponina – naturalna substancja o właściwościach odtłuszczających i myjących. W kontakcie z wodą tworzy delikatną pianę. W skrócie – jest bio-detergentem, który rośnie na drzewie.
To owoce rośliny rosnącej w Indiach i Nepalu. W ich skorupkach znajduje się saponina – naturalna substancja o właściwościach odtłuszczających i myjących. W kontakcie z wodą tworzy delikatną pianę. W skrócie – jest bio-detergentem, który rośnie na drzewie.
Co ciekawe, wywaru z łupin używano również na bóle stawów oraz choroby skóry. W ajurwedzie stosowany jest do wielu mieszanek ziołowych ze względu na swoje antystresowe działanie. Jednak o tym nie miałam okazji się przekonać.
Orzechy kupić można w sklepach internetowych. Nie jest to rzadko spotykany towar. Warto sprawdzać też sklepy z produktami ekologicznymi.
Jak używać orzechów piorących?
Potrzebny jest woreczek. Szczelny, bo orzechy się kruszą, i naturalny, by ich piorąca moc mogła się wydostać do wnętrza bębna. Najlepszy byłby lniany, ale sprawdzi się też z bawełny. Ja użyłam zwykłego kawałka białej tkaniny, z której zrobiłam mini-pakunek, zawiązując na szczycie sznurkiem. Sprawdzi się też skarpetka.
Potrzebny jest woreczek. Szczelny, bo orzechy się kruszą, i naturalny, by ich piorąca moc mogła się wydostać do wnętrza bębna. Najlepszy byłby lniany, ale sprawdzi się też z bawełny. Ja użyłam zwykłego kawałka białej tkaniny, z której zrobiłam mini-pakunek, zawiązując na szczycie sznurkiem. Sprawdzi się też skarpetka.
Do prania potrzebujemy kilka sztuk orzechów. Osobiście nie liczyłam, wzięłam garść. Nie zwracałam też uwagi, czy wybieram pokruszone, czy w całości – część było takich, część takich.
Orzechy w zawiązanym woreczku wrzuca się tak, jak kapsułkę, czyli na dno bębna. Na to ubrania. I tyle. Anka poleciła, bym użyła płynu do płukania, bo orzechy nie mają zapachu. Tak zrobiłam.
Pranie nr 1: kolory
Na pierwszy ogień przetestowałam pranie kolorowe z kategorii "codziennie", czyli nie żadne tam plamy, tylko znoszone koszulki. Jako że były to również ubrania mojego dziecka, które czasem tarza się w piasku, a czasem wysmaruje się lodem, mogłam widzieć różnicę – od samej wody kurz i lody nie zejdą.
Na pierwszy ogień przetestowałam pranie kolorowe z kategorii "codziennie", czyli nie żadne tam plamy, tylko znoszone koszulki. Jako że były to również ubrania mojego dziecka, które czasem tarza się w piasku, a czasem wysmaruje się lodem, mogłam widzieć różnicę – od samej wody kurz i lody nie zejdą.
Zadziałało. Pranie wyglądało tak, jakbym potraktowała je proszkiem. Koszulki były czyste i miękkie, tak jak powinny. Efekt bez różnicy.
Pranie nr 2: białe, bielsze...
Drugie pranie, jakie wstawiłam, było białe. Utrudnieniem było to, że prócz pościeli i koszulek w dość dobrym stanie dorzuciłam białe spodnie z tłustymi plamami po krewetkach, koszulę ze starymi plamami od podkładu i zżółknięte materiałowe wnętrza koszy. No i skarpetki – takie z brudno-szarymi "podeszwami".
Drugie pranie, jakie wstawiłam, było białe. Utrudnieniem było to, że prócz pościeli i koszulek w dość dobrym stanie dorzuciłam białe spodnie z tłustymi plamami po krewetkach, koszulę ze starymi plamami od podkładu i zżółknięte materiałowe wnętrza koszy. No i skarpetki – takie z brudno-szarymi "podeszwami".
Ułatwieniem zaś soda oczyszczona dosypana tam, gdzie normalnie wsypuje się proszek. Jak eko, to eko. Program na 3 godziny i temperatura 60 stopni.
Tym razem bardzo, oj bardzo się zdziwiłam. Pranie raziło czystością – jest "odblaskowo" białe. Wnętrza koszy zaprawione przez miesiące użytkowania – idealnie czyste. Skarpetki – jak nowe. Spodnie z plamami po krewetkach – z minimalnymi śladami. Nie sprały się tylko plamy od podkładu. Ale na to nawet nie liczyłam. Tak czy inaczej, jestem zachwycona!
Pranie nr 3: plamy stare i nowe
By upewnić się, że moc kasztanów jest naprawdę magiczna, wrzuciłam do pralki stertę ubrań z kategorii "może kiedyś to odplamię". Znalazły się w niej głównie założone raz albo dwa t-shirty upaprane jedzeniem. Czyli ciuchy, bez których można żyć, bo koszulka, jak każda inna, ale szkoda wyrzucić, bo nowa.
By upewnić się, że moc kasztanów jest naprawdę magiczna, wrzuciłam do pralki stertę ubrań z kategorii "może kiedyś to odplamię". Znalazły się w niej głównie założone raz albo dwa t-shirty upaprane jedzeniem. Czyli ciuchy, bez których można żyć, bo koszulka, jak każda inna, ale szkoda wyrzucić, bo nowa.
Użyłam poprzednio zużytych orzechów. Wynik był połowiczny, ale i tak jestem zadowolona. Sprały się plamy tłuste (!), świeże i owocowe. Zbladły też brzydkie zacieki niewiadomego pochodzenia. Nie zeszły plamy stare i ciemne, np. z czerwonego wina.
Podsumowanie
I teraz najlepsze. Za ten wygodny i skuteczny, choć osobliwy środek piorący, zapłacimy – uwaga – ok. 20 zł za kilogram. Jednak orzechy można wykorzystywać do trzech razy (jeśli nie pierzemy w wyższej temperaturze niż 60 stopni), więc można liczyć, że te 20 zł płacimy za 3 kg środka piorącego.
I teraz najlepsze. Za ten wygodny i skuteczny, choć osobliwy środek piorący, zapłacimy – uwaga – ok. 20 zł za kilogram. Jednak orzechy można wykorzystywać do trzech razy (jeśli nie pierzemy w wyższej temperaturze niż 60 stopni), więc można liczyć, że te 20 zł płacimy za 3 kg środka piorącego.
Duża garść orzechów waży ok. 50 g – sprawdziłam na wadze kuchennej. Kosztuje ona... 35 groszy! A to i tak za duża porcja na jedno pranie. Na opakowaniu piszą, że wystarczy 5-7 sztuk.
Dla porównania, 3 kg skutecznego proszku kosztuje ok. 90 zł, a wsypujemy go więcej niż 50 g.
Opłaca się również ze względu na to, że orzechów piorących można użyć w zmywarce do naczyń, zastąpić nimi szampon do włosów, szampon dla zwierząt (!), żel pod prysznic, a nawet środek na szkodniki, które zjadają nasze rośliny ogrodowe.
Ponadto bardziej doświadczeni niż ja piszą, że ugotowane skorupki w wodzie stworzą płyn uniwersalny do czyszczenia powierzchni płaskich. Tych zastosowań jeszcze nie sprawdziłam, jednak moje dotychczasowe doświadczenia bardzo mnie do tego zachęcają.
Oficjalnie: jestem fanką! I szukam miejsca, gdzie przechować 1 kg orzechów. Są lekkie, więc spodziewam się naprawdę dużej paczki...