Lato nas w tym roku rozpieszcza. Dwa tygodnie nad morzem i ani dnia deszczu. Codzienny "plażing" uświadomił mi pewne zjawisko. Otóż, puszczanie dziecka na plażę bez majtek to społeczny standard. I o ile widok roczniaka, który raczkuje na golasa raczej mnie rozczula, o tyle przebiegająca brzegiem morza naga 9-latka z pupą na wysokości moich oczu nieco mnie szokuje.
Zresztą nie tylko mnie. Mój trzyletni syn długo się jej przyglądał, a na koniec zapytał, czemu dziewczynka nie ma majtek. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że nie wiem, ale kiedy chciałam dodać, że powinna mieć, ugryzłam się w język.
Nie znoszę słowa "powinna" i wszelkich jego gramatycznych odmian. Generalnie uważam, że każdy z nas powinien (!) robić to, co sam uważa za słuszne i już. I dlatego powstrzymałam się przed tym sądem. Jednak po przemyśleniu sprawy z pełną odpowiedzialnością stwierdzam: ta dziewczynka powinna mieć na sobie majtki.
Pomijając fakt, że kluczowym zadaniem bielizny jest ochrona miejsc intymnych przed infekcjami (o zdrowie tego dziecka powinni (!!) zadbać rodzice), to jednak ta 9-latka nie wyglądała jak pocieszne nierozumne dziecko, lecz jak mała modelka.
Miała piękne długie jasne włosy, długie nogi, idealną opaleniznę. Bez bielizny naprawdę przykuwała uwagę. Dla mojego dziecka pewnie wyglądała jak mała dorosła, tymczasem nagich dorosłych w miejscach publicznych mój syn nie widuje.
Czy jest zatem jakaś magiczna granica, której przekraczać nie wypada? Jeśli ktoś ignoruje kwestie zdrowotne i pozwala dziecku bawić się w piasku bez majtek, to jak długo może to robić?
Całkiem niedawno w sieci rozgorzała dyskusja na temat dwuczęściowych strojów kąpielowych dla małych dziewczynek. Znana jako "super niania" Dorota Zawadzka opublikowała na swym profilu na Facebooku pytanie, którym wsadziła kij w mrowisko: po co trzylatce staniczek?
Część matek oczywiście stwierdziła, że stanik na płaskiej klatce piersiowej to konieczność. Inni uznali, że to zboczenie i fanaberia. W takich konfliktach nie ma jednoznacznej poprawnej odpowiedzi.
Jeśli dziewczynki się wstydzą lub dla zabawy chcą nosić stanik – czemu nie? Z drugiej strony dopatrywanie się w nagiej klatce piersiowej tak małej dziewczynki pobudek do powszechnego zgorszenia też jest przesadą. A zboczeńcy naprawdę nie potrzebują tego typu prowokacji, by zaatakować.
Jednak zakrywanie okolic intymnych, które intymne są od początku naszego życia to, co innego. Dyskusja o staniku to klasyczna burza w szklance wody - tylko nieliczni dostrzegają w tym problem, a już tym bardziej u tak małych dzieci. Jednak zakładanie dziecku majtek na plażę dla większości nie pozostaje bez znaczenia. Zwłaszcza, jeśli chodzi o starsze dzieci. Wszak na 9-latkę w samych majtkach na plaży większość z nas nie zwróci uwagi. Ale nagą 9-latkę zauważą wszyscy.
Takie same odczucia mam, gdy widzę chłopców, w wieku około szkolnym, którzy bez kozery paradują z siusiakiem na wierzchu. Widywałam takich, na szczęście "przelotem", bo nie mam pojęcia, jakbym się zachowała, gdyby tacy mali ekshibicjoniści bawili się na plaży za parawanem obok.
Czy poruszyłby mnie widok rozebranego 5-latka? Nie wiem. Wiem na pewno, że swojego dziecka bym z gołą pupą na plażę nie puściła. Z prostego powodu. Dziecko w wieku mojego syna zaczyna rozumieć czym są normy społeczne. Oczywiście, jeśli są niezdrowe i się z nimi nie zgadzamy (normą społeczną jest chociażby codzienne picie na wakacjach piwa), wyjaśniam synowi, co i dlaczego. W tym wypadku, gdyby chciał chodzić bez majtek po plaży, nie znalazłabym sensownych argumentów.
Uczenie dziecka dbałości o swą intymność nie musi się przecież wiązać z zawstydzaniem go i sugerowaniem, że z jego ciałem jest coś nie tak. Po prostu – pupy obcym ludziom się nie pokazuje i tyle. Mój trzylatek to rozumie. A co myśli na ten temat nagi na plaży starszak? Może warto byłoby go o to zapytać? Bo to, że się nie wstydzi swojego ciała, jest pewne. Tylko co dalej?