Zachęcanie do głaskania martwych zwierząt i tłumaczenie, czym zajmuje się myśliwy – czy to dobry temat warsztatów dla przedszkolaków? Choć odpowiedź wydaje się jednoznaczna, nie dla wszystkich to takie oczywiste. Spotkanie, które odbyło się w czerwcu w jednym z małopolskich przedszkoli, potwierdza, że niektórzy nie wiedzą, jak powinna wyglądać nauka empatii i szacunku.
Członkini Polskiego Związku Łowieckiego i prezeska jednego z lokalnych klubów łowieckich opublikowała na swoim prywatnym profilu na Facebooku zdjęcia ze spotkania przeprowadzonego w małopolskim przedszkolu. Na zdjęciach widzimy uśmiechnięte dzieciaki głaszczące martwe zwierzęta i przymierzające futrzane czapki. Czy takich "warsztatów" potrzebują kilkulatki?
– Kto to jest myśliwy, czym się zajmuje, jakie zwierzęta zamieszkują nasze lasy i czym je dokarmiać, jak zachować się w lesie – to zagadnienia, które były tematem kolejnego spotkania – napisała na Facebooku prelegentka.
W kolejnym poście przyznała, że spotkania z dziećmi uczą "życia w zgodzie z naturą". Ze względu na negatywne komentarze pojawiające się pod zdjęciami, oba posty zostały już usunięte. Internauci nie przebierali w słowach, a spotkania myśliwych z dziećmi nazywali "patologią", "żartem", "koszmarem" i "obrzydlistwem".
"Ciekawe czy nauka o człowieku też tak wygląda nauka", "Czy na następnym spotkaniu dzieci wezmą udział w szkoleniu, jak odstrzelić zwierzęciu łeb?", "To jest perwersyjne oswajanie dzieci z zabijaniem zwierząt i czerpaniem z tego przyjemności", "Proszę, niech to jest żart, która osoba mająca cokolwiek w głowie mogła pozwolić na takie coś?" – to tylko kilka z komentarzy zamieszczonych pod zdjęciami.
Trudno się z nimi nie zgodzić. Kilkuletnie dzieci nie powinny bawić się zwłokami zwierząt. Dlaczego więc przypisuje się misję warsztatom, które w ogóle nie powinny mieć miejsca?
Poprosiłam łowczynię o komentarz i wyjaśnienie, jak wyglądają spotkania, które prowadzi.
– Temat prelekcji dostosowany jest do wieku grupy, w której prowadzone jest spotkanie – tłumaczy w rozmowie z MamaDu. Szczegółów jednak nie zdradza. Na pytanie o kontrowersje odpowiada, że "hejt rozpętał się ze strony osób, które nie wiedzą, co dzieje się podczas spotkań".
– Jest to nie tylko krzywdzące nas, ale również dzieci i ich rodziny. Bulwersujący jest fakt, iż nauka stała się czymś zakazanym jak w średniowieczu i społeczeństwo coraz częściej na to przystaje – dodaje.
Łowczyni chętnie udziela się w mediach społecznościowych i publikuje zdjęcia z domowego archiwum. Pod jednym z prywatnych zdjęć pojawił komentarz: "Rośnie następne pokolenie morderców zwierząt, rzeczywiście jest czego gratulować". Choć obrażanie dzieci jest kompletnie nie na miejscu, autorka komentarza ma sporo racji.
Prowadzenie w przedszkolach prelekcji dotyczących myślistwa, pokazywanie dzieciom zwierzęcych skór i futer oraz mówienie przy tym o "życiu w zgodzie z naturą" może być odbierane jako wychowywanie pokolenia osób niewrażliwych i pozbawionych empatii, którym wydaje się, że polowanie i zabijanie zwierząt dla własnej przyjemności (w końcu tak kojarzy się łowiectwo) jest w porządku. Nie jest.
Zastanawia mnie, czy rodzice przedszkolaków wiedzieli, że w przedszkolu będzie miała miejsce prelekcja prowadzona przez myśliwych. Nawet jeśli sami nie mają nic przeciwko polowaniom i chwaleniu się swoimi zdobyczami na Facebooku, czy nie widzą tu hipokryzji? W końcu życie w zgodzie naturą jest całkowicie sprzeczne z wartościami wyznawanymi przez myśliwych. Smutne, że wciąż nie wszyscy to rozumieją.