"Wytniemy, będzie zdrowsze". Bzdura – dzieci bez migdałków są narażone na groźne choroby
Redakcja MamaDu
08 czerwca 2018, 15:33·1 minuta czytania
Publikacja artykułu: 08 czerwca 2018, 15:33
Kiedyś lekarze wycinali je profilaktycznie. Wierzono, że są one idealnym miejscem na namnażanie się bakterii, przez co wyleczenie dziecka z anginy graniczy z cudem. Migdałki. Dziś zabieg zaleca się w skrajnych przypadkach. Jednak najnowsze badania pokazują, że negatywne skutki usunięcia migdałków mogą być znacznie większe niż korzyści...
Reklama.
W badaniu przeprowadzonym przez uniwersytety w Kopenhadze i Melbourne wzięło udział aż 1,2 miliona osób, które regularnie przez trzy dekady poddawały się kontrolom medycznym. Okazało się, że migdałki, choć podczas silnego stanu zapalnego są obolałe i obrzęknięte, skutecznie chronią organizm przed infekcjami.
Wycięcie migdałków potraja ryzyko chorób górnych dróg oddechowych, a podwaja ryzyko groźnych chorób płuc nie tylko bezpośrednio po zabiegu, ale w dorosłym życiu. Osoby z usuniętymi migdałkami częściej przechodzą rozedmę płuc, chroniczne zapalenie oskrzeli oraz zapalenie płuc. Ponadto, po wycięciu migdałków istnieje dwa razy większe ryzyko związane z chorobami zatok, gardła, a nawet zapalenia spojówek. Zaś ryzyko zachorowania na zapalenie ucha wzrasta aż pięciokrotnie.
Migdałki zbudowane są z tkanki limfatycznej, która wspiera układ odpornościowy. Występuje w niej dużo białych krwinek, które "tropią" i niszczą wirusy oraz bakterie. Ze względu na umiejscowienie migdałków stanowią one pierwszą linię obrony przed infekcjami.
Dr Sean Byars, z Uniwersytetu w Melbourne, stwierdził, że zabieg usunięcia migdałków najbardziej osłabia organizm, jeśli zostanie wykonany przed 9. rokiem życia. Właśnie wtedy tkanka limfatyczna jest najbardziej aktywna w rozwijającym się układzie odpornościowym.
Nie oznacza to jednak, że migdałków nie wycina się nigdy. Operacja jest zalecana tylko wtedy, gdy dziecko ma pięć lub więcej epizodów zapalenia migdałków w ciągu dwóch lat.