Ta wysypka to objaw groźnej choroby. Wiemy, gdzie najłatwiej się nią zarazić
Redakcja MamaDu
10 maja 2018, 15:58·2 minuty czytania
Publikacja artykułu: 10 maja 2018, 15:58
Dla każdego rodzica najtrudniejsza do zniesienia jest bezsilność, gdy dziecko cierpi. Kiedy nasze pociechy chorują, a objawy są bardzo niepokojące i, co najważniejsze, nam dotąd nieznane, umieramy ze strachu. Ten koszmar poznała mama pewnego dwulatka, Karen McGregor. Pewnego dnia odkryła na skórze dziecka dziwną wysypkę, która szybko rozprzestrzeniała się na jego ciele. Na początku sądziła, że to podrażnienie lub uczulenie od wysokich traw, po których tego dnia biegał chłopiec. Jednak plamy pojawiły się nie tylko na nóżkach dziecka, ale również szyi oraz twarzy. Wówczas jak najszybciej udała się do szpitala.
Reklama.
To była dobra decyzja. Wysypka okazała się wczesnym objawem boreliozy. Choć Karen nie zauważyła, by jej synka ugryzł kleszcz, okazało się, że tego typu objawy występują po kilku tygodniach i czasem dopiero lekarza są w stanie znaleźć przyczynę problemu.
Karen McGregor podzieliła się tym doświadczeniem na Facebooku ku przestrodze innych rodziców. Kilka dni wcześniej sama trafiła w mediach społecznościowych na post dotyczące właśnie objawów boreliozy. „Gdybym nie przeczytała tego posta, nigdy bym się nie zorientowała, że to coś więcej niż zwykła wysypka spowodowana zbyt długim przebywaniem w wysokiej trawie!” – napisała na Facebooku Karen McGregor. Jej wpis udostępniły setki tysięcy osób nawet lekarze.
Najwięcej kleszczy z boreliozą jest w Warszawie
Borelioza to trudna do leczenia, groźna choroba. Można uchronić się przed jej konsekwencjami tylko, jeśli dobra diagnoza zostanie postawiona wcześnie. Pierwszym symptomem choroby najczęściej jest rumień wędrujący, czyli wysypka w postaci okrągłych czerwonych plam, kształtem przypominających oko. Obrzęki nie swędzą i nie bolą. Skóra w danym miejscu może być cieplejsza.
Niestety pozostałe objawy są mniej charakterystyczne: ból głowy, gorączka, bóle mięśni i stawów, dreszcze… Na wszystkie symptomy boreliozy powinniśmy być wyczuleni szczególnie teraz, kiedy dużo czasu spędzamy na łonie natury, a kleszczy jest coraz więcej.
Żeby „złapać” kleszcza naprawdę nie trzeba opuszczać miasta. Jak wykazali badacze ze Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego, najwięcej kleszczy jest w Lesie Kabackim, Lesie Bielańskim, na Bemowie, w Lesie Młocińskim, na Skarpie Ursynowskiej oraz w ZOO i Łazienkach.
Co najważniejsze, w Lesie Kabackim oraz Bielańskim aż 40 proc. populacji tego pajęczaka przenosi boreliozę. To najwyższy wynik w porównaniu z innymi miejscami na mapie województwa mazowieckiego. Badacze SGGW informują, by w tych okolicach zabezpieczać przed kleszczami również zwierzęta. „Także domowe psy i koty przyczyniają się do rozprzestrzeniania tych groźnych pajęczaków. Wystarczy, że zwierzę zgubi w przydomowym ogródku opitą samicę kleszcza, a już po kilku dniach możemy mieć w pobliżu kilka tysięcy jaj, z których w przyszłości rozwiną się młode, głodne osobniki”, czytamy w oficjalnym komunikacie.
Jedyne, co może nas uspokoić to fakt, że kleszcze nie spadają z drzew. By zaatakować ofiara musi znaleźć się naprawdę blisko. Nie zmienia to jednak faktu, że wszyscy powinniśmy zabezpieczać się przed groźnym pajęczakiem. Eksperci z SGGW polecają, by kupując preparat na kleszcze zwrócić uwagę na stężenie substancji czynnej DEET. Powinno być jak najwyższe.