Co zrobić z ubrankami po dzieciach? Bohosiewicz chciała dobrze, ale powiedziała za dużo
Redakcja MamaDu
19 marca 2018, 10:46·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 19 marca 2018, 10:46
Aktorka postanowiła zabrać głos w ważnej sprawie i namówić ludzi do pomagania biednym. Przekazywanie ubranek potrzebującym jest jak najbardziej wspaniałym pomysłem, tylko sposób przekazania informacji trochę zawiódł.
Reklama.
Maja Bohosiewicz często angażuje się w różne projekty. Pomoc potrzebującym i ubogim rodzinom jest absolutnie czymś wspaniałym i chwała jej za to. W końcu każdy może zdecydować czy chce pomagać, czy jest mu to zupełnie obojętne. Gwiazdom łatwiej angażować ludzi, gdyż ich apele często zyskują większe zainteresowanie i realnie są w stanie pomóc większej grupie osób. Maja postanowiła wesprzeć ubogie rodziny, które mają problem ze zdobyciem podstawowych przedmiotów dla dzieci, jak choćby ubranek czy zabawek.
Jej apel o pomoc wzbudził różne emocje. Część internautów odczytała to prawidłowo, część zaczęła doszukiwać się podtekstów. No i gdyby czepiać się słów, to znajdą się oburzeni ludzie, którzy kupują ubrania w zwykłych sklepach i po nałożeniu dziecku dwa razy nie planują oddać ciuszków potrzebującym.
Aktorka wspomina, że niedawno przyjechała do niej para, która odebrała ubranka i rzeczy, które nie były już potrzebne dzieciom Mai. Potem zaczęła tłumaczyć, dlaczego warto się dzielić.
– Jak będą następne partie starszych ubranek, w sensie zużytych ubranek, to znaczy wyrośniętych ubranek i was do tego zachęcam. Dlatego, że wiadomo, są czasem takie rzeczy, które fajnie sprzedać, bo wydałyście na to kupę kasy, ale są też takie, które kupiłyście w zwykłym sklepie i dziecko miało jej na sobie dwa razy, a komuś innemu mogą one uratować życie. Więc zachęcam was, żeby takie rzeczy zużyte oddawać komuś potrzebującemu. Tych, co nie chcecie sprzedać, wiadomo – podsumowała na Instastory.
Internauci dopatrzyli się w tych słowach ogromnego nietaktu, bo wynika z tego, że dla ubogich dzieci można oddawać tylko ubranka ze zwykłych sklepów, czyli tanie i znoszone. Zaś drogie lepiej sprzedać i mieć z tego jeszcze dodatkowe pieniądze na zakupy. Czy jednak oburzenie jest słuszne? Najważniejsze jest raczej to, czy ubranka są w dobrym stanie, niezniszczone i zdatne do użycia, a nie, jaką mają metkę.
Owszem byłoby idealnie, gdyby aktorka rozdała wszystkie ubranka potrzebującym, tylko trudno wymagać od niej, by zapominała o własnych potrzebach. Dzieci jak wiadomo, rosną szybko i wiele ubrań niszczą. Trzeba więc nieustannie kupywać nowe. Część z nich to stroje na specjalne okazje, więc rodzice są w stanie zainwestować większe pieniądze, dbając o jakość ubrania. Takie firmowe ubranka często można sprzedać na różnych grupach dla rodziców i za odzyskane pieniądze, można kupić nowe. Część strojów kupowanych jest w sieciówkach, za mniejsze pieniądze, głównie z powodu oszczędności. Dzieci szybko rosną, więc inwestowanie pieniędzy w ciuchy wyłącznie markowe jest nierozsądne.
Choć oczekiwania wobec aktorki mogą być duże, bo jak twierdzą internauci: „pewnie ubranka dostaje gratis za reklamę”, albo „zarabia kasę to ją stać”, nie usprawiedliwia to tego, żeby krytykować ją za szczerość. Każda pomoc jest dobra, bez względu na to, czy oddajemy rzeczy markowe, czy trochę tańsze. Być może można było apel ująć innymi słowami, ale Maja bazuje na szczerości, za którą kochają ją fanki.